Fragment książki "Nauka i stworzenie. Poszukiwanie zrozumienia.", Wydawnictwo WAM, 2008 .:::::.
Ci, których trawi głód zrozumienia, dochodzą do przekonania, że sama nauka go nie zaspokoi. Dzieje się tak nie tylko ze względu na płodne, nie poddające się uporządkowaniu bogactwo osobistego doświadczenia, którego nie jest w stanie adekwatnie oddać klarowny, ale zimny, „księżycowy” krajobraz nauki, pełen metastabilnych samopowielających się systemów, lecz wyludniony (któż myśli o sobie, że jest zbiorem kwarków, gluonów i elektronów?). Istotną rolę odgrywają tu fundamentalne przekonania tworzące podwaliny nauki, dane które same z siebie wołają o głębsze wyjaśnienie. To, że świat jest poznawalny stanowi bez wątpienia fakt niebanalny, a podstawowe prawa i zdarzenia wszechświata cechuje subtelna równowaga, która wydaje się konieczna, jeśli z procesu zachodzących w nim przemian mają się wyłonić tak złożone i interesujące systemy, jak my sami. Dlatego nieuniknione staje się pytanie, czy fakty te można jakoś głębiej wyjaśnić, wychodząc poza proste stwierdzenie, że mają one miejsce. Jeśli możliwe jest tego rodzaju głębsze zrozumienie, to nie będzie ono dziełem nauki. Rozważmy nieco bliżej tę kwestię.
Fakt, że potrafimy zrozumieć świat jest dla nas tak oczywisty, iż przeważnie nawet go nie zauważamy. Umożliwia on istnienie nauki. A przecież nie jest to fakt konieczny. Wszechświat, miast jawić się nam jako kosmos pełen ładu, mógłby być nieuporządkowanym chaosem. Jeśli nawet byłby w nim jakiś rozumny ład, mógłby być dla nas niedostępny. Załóżmy, że nasze możliwości pojmowania ograniczają się tylko do geometrii, a analityczna rozumność rachunku jest całkowicie poza naszym zasięgiem. Wówczas doskonałym sposobem wyjaśniania świata wydawałoby nam się koło, nasze próby zrozumienia systemu słonecznego musiałyby się ograniczyć do nieskończonego piętrzenia epicykli (niezależnie od tego czy wpisywałyby się one w system Ptolemeusza, czy Kopernika), zaś proste piękno prawa grawitacji, wedle którego siła ciążenia jest odwrotnie proporcjonalna do kwadratu odległości, byłoby dla nas całkowicie nieosiągalne. Tak jednak nie jest. Nasze umysły okazały się zdolne do znajdowania adekwatnych rozwiązań wszystkich problemów, które dostrzegamy w świecie fizycznym. Nawet tak poważna dla naszego intelektu trudność, jaką stanowił dualizm fali i cząstki w opisie światła, została tryumfalnie przezwyciężona przez kwantową teorię pola Diraca, która bez cienia paradoksu stworzyła rozwiązanie będące niewyobrażalną wprost syntezą obu wspomnianych ujęć. Pomiędzy naszymi umysłami a wszechświatem istnieje zgodność: rozumność, której doświadczamy w sobie odpowiada rozumności, którą dostrzegamy na zewnątrz nas. Zasada ta nie dotyczy jedynie matematycznych formuł ujmujących fundamenty teorii, lecz obejmuje także wszystkie milczące akty osądu dokonywane przy pomocy intuicji, które są równie niezbędne w badaniach naukowych. Fakt ten jest zbyt istotny, by ograniczyć się do zauważania go w powierzchownych dyskusjach. Często zbyt łatwo powoływano się w nich na „ewolucję”, traktowaną jako niczego nie wyjaśniające wytłumaczenie tego, co nurtuje nas jako ludzi. Wydaje się nieprawdopodobne, by na przykład fakt, że Einstein potrafił stworzyć ogólną teorię względności był jedynie konsekwencją walki o przetrwanie. W jaki sposób tego rodzaju zdolność przyczynia się do przetrwania gatunku? Na temat praktycznej wartości takich abstrakcyjnych stwierdzeń Sherlock Holmes wyraził: „Twierdzi pan, że kręcimy się dookoła Słońca. Dla mnie i dla mojej pracy byłoby obojętne, nawet gdybyśmy się obracali dookoła Księżyca”. Bez wątpienia nasza zdolność myślenia musi na tyle przystawać do struktury świata codziennego doświadczenia, byśmy potrafili przeżyć, radząc sobie w otaczającym nas środowisku. Ani trochę nie tłumaczy to jednak, czemu wysoce abstrakcyjne pojęcia czystej matematyki doskonale pasują do struktury świata cząstek subatomowych, opisywanej przez teorię kwantów, czy też do struktury kosmosu w ujęciu teorii względności; rozumienie obu tych struktur nie ma żadnych praktycznych konsekwencji w zmaganiach ludzkości o korzystną pozycję w walce, o której mówi teoria ewolucji.
Podobnie fakt, że jesteśmy zbudowani z tych samych cząstek (z kwarków, gluonów i elektronów) co wszechświat nie tłumaczy tego, w jaki sposób człowiek, należący do mikrokosmosu, może pojąć świat w wymiarze makrokosmicznym. Mimo to podejmowano rozpaczliwe próby formułowania tego rodzaju argumentów, świadczące o tym, jak nagląca jest potrzeba znalezienia wyjaśnienia faktu poznawalności świata. Mówiąc o (wysoce wątpliwej) metaforze wszechświata przyrównanego do komputera wykonującego program określony prawami natury, Pagels stwierdza:
Zabawne jest, w kontekście metafory wszechświata-komputera, pytanie, jak się ma kosmiczny komputer do owej „miękkiej maszyny” w naszej głowie – do mózgu. Mózg z pewnością nie jest komputerem cyfrowym (nie jest nim także wszechświat); jest to jednak organ przetwarzający informacje [...]. Jednakże mózg jest „komputerem” o wiele bardziej złożonym niż wszechświat w skali makro. I niewątpliwie taki złożony „komputer” jest w stanie opracować matematyczny model prostszych struktur oraz reguł, jakim podlegają.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Watykan uznał cud potrzebny do kanonizacji Pier Giorgio Frassatiego.