Fragment książki "Bóg, niepotrzebna hipoteza?", Wydawnictwo WAM, 2004 .:::::.
Wcześniejsze pokolenia były w rzeczy samej zaniepokojone opo-zycją zachodzącą między sprzecznymi na pierwszy rzut oka tre-ściami twierdzeń nauki i wiary: Jeśli ciało człowieka jest wynikiem ewolucji organicznej, a jego przodków należy szukać w śród zwierząt, to w jaki sposób mógł on powstać z mułu ziemi? Jak niektóre księgi Starego Testamentu mogły zostać napisane pod natchnieniem, czy pod dyktando Ducha Bożego, a jednocześnie przejawiać tyle analogii kulturowych z pogańskim światem Sumerów i Babilończyków? Stając wobec takich, z pozoru sprzecznych danych, dawniej albo usiłowano godzić ze sobą takie kontrastujące ze sobą twierdzenia, albo też odrzucano tę czy inną tezę „naukową” lub religijną. Dzisiaj niektórzy z naszych współ-czesnych neopozytywistów byliby raczej skłonni po prostu cał-kowicie wyeliminować problem transcendencji, a wypowiedziom metafizycznym i religijnym przyznać jedynie wartość emocjonalną, wobec czego zbyteczne byłyby próby polemizowania z nimi na terenie poznawczym. Dąży się nawet do naukowego wy-jaśnienia genezy samej idei Boga. A to oznacza nieporównywalnie głębszy radykalizm. W grę bowiem wchodzi tu ni mniej, ni więcej tylko sensowność, a raczej „bez-sensowność” kwestii Boga.
Chętnie przyznaje się więc, że dawny konflikt nauki i wiary należy już dzisiaj w znacznym stopniu do przeszłości, w tej mierze mianowicie, w jakiej dotyczył on konkretnych treści wypowiedzi obydwu stron. Dawna teologia i lektura Księgi Rodzaju, stanowiąca jej tradycyjną podstawę, potrafiły oczyścić swą wi-zję i oddzielić j ą od odziedziczonych schematów kulturowych przeszłości, które często nie miały nic wspólnego z wiarą. Także niektóre nauki – zwłaszcza fizyka i biologia – zdobyły się na nowe przemyślenie swych osiągnięć i wykazują teraz większą odwagę w szanowaniu swego ideału obiektywizmu i powołania do ścisłości, w następstwie czego wyzwoliły się od materialistycznej pseu-dofilozofii i racjonalistycznych aprioryzmów, które je obciążały. Nastąpiło podwójne oczyszczenie, które w znacznym stopniu uszczupliło narastający od renesansu zakres sporów, dotyczą-cych konkretnych treści.
W tym punkcie można więc odnotować znaczący postęp. Od strony kościelnego Magisterium jest on zauważalny nie tylko w deklaracjach pryncypialnych, czy w oficjalnych przemówieniach, do których należy zaliczyć zwłaszcza Konstytucję Gau-dium et spes (1965) Drugiego Soboru Watykańskiego, a także świeższej daty encyklikę Fides et ratio Jana Pawła II (1998) oraz wypowiedź Papieskiej Akademii Nauk dotyczącą ewolucji biologicznej (1996). Ta nowa sytuacja znajduje potwierdzenie również w pewnej liczbie konkretnych przykładów dialogu mię-dzy nauką i wiarą. Jednym z nich, szczególnie wymownym, była światowa konferencja na temat: Wiara i nauka a przyszłość świata, zorganizowana w Bostonie przez Ekumeniczną Radę Kościołów (1979). Rozłożone na dwa tygodnie prestiżowe spotkania odbywały się w Massachusetts Institute of Technology – świątyni nowożytnej nauki i technologii – z udziałem imponującej liczby najsłynniejszych naukowców, reprezentujących różne dziedziny wiedzy, przede wszystkim fizyki, biochemii i genetyki.
Zatem w relacjach między światem nauki i myślą religijną dokonał się niezaprzeczalny postęp. Ale – wyciszona na płasz-czyźnie treści – opozycja między wiarą i nauką nie znikła całko-wicie, można by nawet powiedzieć, że w pewnym sensie przybiera na sile, z tą tylko różnicą, że obecnie daje ona o sobie znać na płaszczyźnie „mentalności”. Przez mentalność rozumiemy tutaj ten intelektualny humus, o którym mówi Jean Guitton, tę myśl, która wyprzedza myślenie: nawyki myślowe, zakamarki umysłu, charakterystyczne dla wymiaru religijnego – z jednej strony i dla postawy naukowej – z drugiej. Te dwa rodzaje mentalności są w stosunku do siebie heterogeniczne. Nauka zwraca się do świata determinizmów i praw, stanowiącego przedmiot ścisłych analiz i przewidywań, do świata, w którym wszystko daje się zważyć, zmierzyć i dotknąć, drobiazgowo przeanalizować i zweryfikować – świata, który tej mentalności jawi się jako „realny” i solidny, zupełnie odmienny od świata życia moralnego, relacji międzyosobowych, uczuć, przeznaczenia człowieka i ży-cia pozagrobowego – świata, który wydaje mu się mroczny, spowity mgłą czy wręcz podejrzany. Naukowiec rozszyfrowuje kody i mechanizmy, dążąc do panowania nad przyrodą i do osiągnię-cia większej jeszcze skuteczności, słabiej natomiast wyczuwa dramatyczny, egzystencjalny moment zdania się na łaskę i zbawienia przez wiarę. Dąży do panowania tam, gdzie wiara zaprasza go do zajęcia postawy ufnego zaangażowania. Nauka utrzymuje, że rozpoznaje prawidłowości przyrody, wiara natomiast usiłuje śledzić brak takich prawidłowości w historii – z których najważ-niejsza dotyczy Objawienia Bożego dokonanego w Jezusie Chrystusie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W ciągu miesięcy całkowicie się rozkłada, nie tworząc nawet mikrocząstek.
Badacze kolejny raz obalili wyniki uzyskane pod koniec lat 80. metodą radiowęglową.
Plamy krwi na Całunie zachowują czerwoną barwę. Naukowcy podjęli próbę wyjaśnienia tego fenomenu.