Pojęcia wiary i nauki nie przeciwstawiają się sobie w sposób radykalny, ponieważ łączy je to, iż są drogą do spotkania z prawdą. Są to oczywiście dwie różne drogi, a więc dwie różne metody dochodzenia do prawdy a zarazem dwa różne sposoby przeżywania stosunku do prawdy.
Jest to temat ogromnie złożony, dlatego w tym skromnym szkicu ograniczę się kilku refleksji w świetle tej syntezy, jaką zaprezentował nam Jan Paweł II w encyklice Fides et Ratio. Zagadnienie porównania wiary i nauki można rozważać na kilku płaszczyznach: teoretycznej i praktycznej, zasadniczej i historycznej, formalnej i przedmiotowej, wreszcie z punktu widzenia integralnej syntezy, jaką powinien uzyskać człowiek powołany do poszukiwania sensu i kontemplacji Prawdy. Bogata historia ludzkiego intelektu świadczy o tym, że „człowiek w ciągu stuleci przebył pewną drogę, która prowadziła go stopniowo do spotkania z prawdą i do zmierzenia się z nią” /Fides et ratio nr 1/. Wzajemny stosunek wiary i nauki - oraz ich specyficzna natura - winny byś analizowane właśnie w świetle tego podstawowego skierowania umysłu osoby ludzkiej ku poszukiwaniu prawdy: to właśnie poszukiwanie nadaje wartość i godność wysiłkom ludzkim krystalizującym się w postaci wiary i nauki.
Pojęcia wiary i nauki nie przeciwstawiają się sobie w sposób radykalny, ponieważ łączy je to, iż są drogą do spotkania z prawdą. Są to oczywiście dwie różne drogi, a więc dwie różne metody dochodzenia do prawdy a zarazem dwa różne sposoby przeżywania stosunku do prawdy. Zachodzi więc między nimi analogia, a więc zarówno różnica jak podobieństwo. Wielu sądzi jednak, że zachodzi między nimi zasadnicze przeciwieństwo, zwłaszcza, że w naszej epoce przyjęło się scjentystyczne pojmowanie nauki, obciążone materializmem i swoistym pozytywizmem metodologicznym.
Przez długie wieki istniało w chrześcijaństwie pojęcie nauki wchodzące w głębokie przymierze z wiarą. Kościół od początku posiadał swoją „naukę wiary” w znaczeniu wywodzącym się od Chrystusa /”Moja nauka nie jest moją, lecz Tego, który Mnie posłał” J 7, 16/, jak też od Apostołów, na przykład św. Pawła /”Uważaj na siebie i na naukę...” 1 Tm 4, 16 i w wielu innych miejscach/. Ta ewangeliczna nauka /didache, didaskalia/, mówi przede wszystkim o poznaniu i głoszeniu prawdy otrzymanej z góry, od Boga. Jest to poznanie racjonalne, ponieważ udoskonala umysł /rozum/ od wewnątrz mocą światła, którym jest prawda. Właśnie prawda jest tym, do czego umysł jest skierowany swoją istotą i czego przede wszystkim pragnie i poszukuje dla swej doskonałości.
Prawda dana przez Boga i przyjęta wiarą, jest prawdą pełną i ostateczną, to jest taką, która stanowi właściwą odpowiedź na pytania wydobywające się z głębi ludzkiego bytu. Prawdę tę otrzymuje się w akcie osobowego zawierzenia siebie Bogu. Jest to w istocie odpowiedź na inicjatywę Boga, który, objawiając Siebie, także otwiera Siebie i „zawierza siebie” człowiekowi w Chrystusie. Dar prawdy objawionej i jego przyjęcie dokonuje się więc wewnątrz osobowej relacji zawierzenia. Stąd przyjęcie prawdy - i idące za nim poznanie tejże prawdy, - nazywa się wiarą. Z kolei prawda objawiona jest głoszona przez Kościół w formie uporządkowanej i z właściwym dla niej uzasadnieniem; i w tej postaci również zyskuje miano nauki: jest to „nauka Boża” i zarazem „nauka Kościoła”, ponieważ równocześnie Bóg naucza i Kościół naucza, gdyż Kościół ma prawo powiedzieć za Chrystusem: „Nauka moja nie jest moja, lecz Tego, który mnie posłał”.
Człowiek wierząc, czyli przyjmując prawdę w akcie wiary, przyjmuje ją na podstawie świadectwa samego Boga i równocześnie świadectwa tych, którzy są posłani przez Chrystusa. Akt wiary nie wymaga innego dowodu, natomiast stanowi zachętę i inspirację dla refleksji rozumowej, która daje początek nowemu typowi nauki: nauce teologicznej /o czym wiele mówi wspomniana Encyklika/. Nauka teologiczna usiłuje zrozumieć - na ile to jest możliwe dla człowieka - przekaz prawdy objawionej i odpowiadać na szereg pytań, jakie w sposób naturalny budzą się w integralnym kontekście historyczno-egzystencjalnym Objawienia. Nauka teologiczna jednak nie poddaje prawdy objawionej autorytetowi nauki w rozumieniu świeckim ze względu na niekompetencję czysto „naturalnego” rozumu.
Scjentystyczne pojęcie nauki różni się od wiary i nauki wiary, bowiem ludzie uprawiający naukę w duchu scjentystycznym chcą opierać się na własnym doświadczeniu i chcą sprawdzać wyniki badań przy pomocy wybranych przez siebie kryteriów. W tym duchu ambicją nauki jest osiągnięcie takiego wyjaśnienia obserwowanych zjawisk, by wykluczyć wątpliwości i wszelki błąd. Stąd troska o ścisłość w obserwacji i dowodzeniu. Taki sposób pojmowania nauki ukształtował się w okresie rozwoju nauk empirycznych, przede wszystkim przyrodniczych, zaś niejako duszą tej nauki stała się matematyka. Chodziło w tym wszystkim o to, by człowiek ustrzegł się złudzeń tworzonych przez wyobraźnię zmysłową oraz wszelkich irracjonalnych poglądów przekazywanych mechanicznie z pokolenia na pokolenie. Było jednak oczywiste, że nauka w tym ścisłym /”ciasnym”/ rozumieniu nie mogła stać się kluczem otwierającym dostęp do prawdy w znaczeniu uniwersalnym, czyli prawdy o całej Rzeczywistości.
W rozwoju nauki, która chciała być „nauką ścisłą” wystąpił pewien fakt, który wpłynął w sposób niezamierzony na kierunek tegoż rozwoju. Otóż w starożytności i średniowieczu nauki rozwijały się w bliskiej komitywie z filozofią, a właściwie metafizyką, która wyjaśniała teoretyczne podstawy wszelkiego poznania czyli obiektywnego stosunku do bytu. W epoce nowożytnej nauki zaczęły rozwijać się w oderwaniu od fundamentu filozoficznego, zdane tylko na siebie. Łączyło się to z tendencją do uwolnienia nauki od wszelkich apriorycznych założeń - z wyjątkiem tego podstawowego założenia, że należy wątpić we wszystko i poddawać krytyce wszelkie aksjomaty. Było to więc w gruncie rzeczy przyjęcie filozofii powszechnego wątpienia. „Nauka nowożytna rozwinęła się wówczas, kiedy rozważania przyrodnicze uwolniono od balastu „uzupełniających” komentarzy pozaprzyrodniczych” /Józef Życiński, W kręgu nauki i wiary, Kalwaria 1989, str. 28/. Autor ten twierdzi, że jednak nie wszyscy naukowcy potrafili uniezależnić się od przekonań poza-naukowych /str. 29/. Chyba też nigdy nie udało się przeprowadzić pełnego „rozwodu” nauki z metafizyką /str. 32-33/.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Badania puszkowanych łososi pomogły ocenić zmiany stanu mórz w ciągu 40 lat
A potem zdziwienie że coraz częściej pojawiają się zdrowotne problemy.
Splątane znaczy jakoś połączone niezależnie od dzielącej je odległości.
Badacze kolejny raz obalili wyniki uzyskane pod koniec lat 80. metodą radiowęglową.
Plamy krwi na Całunie zachowują czerwoną barwę. Naukowcy podjęli próbę wyjaśnienia tego fenomenu.