Auto z gniazdka

Dzisiaj doprawdy trudno znaleźć koncern motoryzacyjny, który nie pracowałby nad elektryczną wersją swojego samochodu – o ile już takiej nie ma. Dziwactwo? Nie, trwały trend. Może nieco przedwczesny, ale warty uwagi.

Samochody elektryczne są droższe niż te tradycyjne. Droższe w zakupie od kilkunastu do kilkudziesięciu procent, ale znacznie tańsze w eksploatacji. Samochody elektryczne mogą się opłacać, ale tylko tym, którzy dużo podróżują. I tu pojawia się kłopot. Nawet największe akumulatory pozwalają samochodom elektrycznym na przejechanie około 150–200 kilometrów na jednym ładowaniu. Później samochód trzeba podłączyć – albo do zwykłego gniazdka i wtedy ładowanie trwa od 6 (Nissan Leaf) do 8 (Audi A3 e-tron) godzin, albo do specjalnej ładowarki i wtedy ładowanie trwa około 4 godzin. Zasięg nie większy niż 200 kilometrów (a często dużo mniejszy) skutecznie zniechęci wszystkich tych, którzy dużo podróżują. Z kolei inwestycja w postaci auta elektrycznego służącego do jazdy na zakupy czy do odległej o kilka kilometrów pracy nigdy się nie spłaci. Nawet najdroższy elektryczny samochód miałby problem w przejechaniu trasy z Katowic do Krakowa i z powrotem. Dzisiaj oferta kupna auta elektrycznego nie jest warta rozpatrzenia, ale jutro… Rynek samochodów elektrycznych szybko się zmienia. Głównym ograniczeniem jest magazynowanie energii elektrycznej. Tanie i pojemne akumulatory rozwiązałyby problem, tyle że… takich nie ma. – Tylko koszt akumulatorów podnosi cenę auta elektrycznego o 6 do 16 tys. euro – tłumaczył niedawno Dieter Zetsche, szef Daimlera, producenta m.in. samochodów marki Mercedes.

Zapomnij o meleksie

Czasy, w których auta wyposażone w duże akumulatory przejeżdżały kilkadziesiąt kilometrów z prędkością piechura, dawno minęły. Audi A3 e-tron jest samochodem elektrycznym. Jego nadwozie nie różni się praktycznie niczym od nadwozia spalinowego Audi A3. To elektryczne ma silnik o mocy 136 KM, rozpędza się do 145 km/h i przyspiesza od 0 do 100 km/h w 11,2 s. Zasięg? 140 km. Inny niemiecki produkt to BMW i3 z silnikiem o mocy 170 KM i zasięgiem do 160 km. Wraz z rozwojem technologii zwiększają się pojemności akumulatorów, a więc i zasięg samochodów. Wybudowanie auta elektrycznego o osiągach porównywalnych z osiągami aut spalinowych to kwestia nie dziesięcioleci, tylko kilku lat. Rządy wprowadzają coraz surowsze normy spalania dla samochodów spalinowych, nagradzając równocześnie producentów aut elektrycznych dotacjami i ulgami. Argumentują, że auta elektryczne oszczędzają środowisko i dlatego warto do nich dopłacać. Czy tak jest w istocie? Nie. I to z kilku powodów. Po pierwsze ekologiczność samochodów elektrycznych jest zależna od tego, jak produkowany jest prąd. W Polsce prawie w całości z węgla. Auto elektryczne będzie więc u nas truło środowisko. Drugim problem jest przeciążenie sieci, do którego dojdzie, jeżeli samochodów elektrycznych będzie więcej. Organizacje ekologiczne chcą wymóc na Brukseli przepisy wymagające ładowania samochodów tylko w nocy, kiedy w sieci jest nadwyżka prądu. Jeżeli takich przepisów nie uda się wprowadzić, będzie trzeba uruchomić awaryjne elektrownie, by nie zabrakło prądu. Jest i powód trzeci. Koncerny motoryzacyjne są chętne do produkcji elektrycznych samochodów, bo to pozwala im na produkcję większej ilości samochodów spalinowych. Wynika to z wadliwego systemu, który jedno auto elektryczne wlicza do statystyk kilka razy. Okazuje się, że produkcja aut elektrycznych nie ogranicza emisji CO2 i konsumpcji paliw płynnych. Przeciwnie, z powodu większego zużycia prądu zwiększa ilość CO2, a z powodu chorego systemu prawnego Unii powoduje, że koncernom nie opłaca się inwestować w oszczędne silniki spalinowe.

Między prądem a benzyną

Krótki zasięg samochodów wyposażonych tylko w silnik elektryczny jest dużym problemem. Kompromisem pomiędzy prądem a benzyną są samochody hybrydowe, czyli takie, które mają dwa silniki. Jeden elektryczny, a drugi spalinowy. Spalinowy na postoju ładuje akumulatory, a elektryczny pomaga w jeździe. W efekcie auta hybrydowe spalają 2–4 litrów benzyny na 100 km. Niektóre mają co prawda mniejszy zasięg niż auta spalinowe, ale jest on nieporównywalnie większy od aut elektrycznych. Pierwszym seryjnie budowanym samochodem hybrydowym była Toyota Prius. Na rynku funkcjonuje od 1997 roku.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

TAGI| NAUKA, TECHNIKA

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg