Nie wiedzą o chorobie

U 4 mln Polaków rozwija się przewlekła obturacyjna choroba płuc, ale prawie połowa z nich nie zdaje sobie z tego sprawy, bo nie odczuwa jeszcze żadnych poważniejszych dolegliwości - alarmowali w poniedziałek specjaliści na konferencji prasowej.

Spotkanie zorganizowano z okazji światowego dnia tej choroby, obchodzonego w tym roku 16 listopada pod hasłem "Masz zadyszkę? Może cierpisz na POChP! Zapytaj swojego lekarza o prosty test oddechowy - spirometrię".

Prof. Dorota Górecka, prezes Polskiego Towarzystwa Chorób Płuc przekonywała, że spirometria pozwala wykryć rozwój choroby zanim jeszcze pojawią się pierwsze dolegliwości, czyli wtedy, gdy jedynie pogorszone są rezerwy wentylacyjne płuc.Przedstawiła dane z których wynika, że już w 2007 r., gdy tą metodą badano objętość płuc, wykryto początki POChP u 22,1 proc. osób po 40. roku życia, czyli u 4 mln Polaków. Jedynie u 12,9 proc. z nich, czyli u 2,3 mln osób, dawały o sobie znać objawy choroby.

80 proc. chorych cierpi na łagodną postać przewlekłej obturacyjnej choroby płuc, gdy leczenie daje najlepsze efekty. "Wprawdzie tej choroby nie można wyleczyć, ale można zahamować jej postęp, ograniczyć powikłania i przedłużyć choremu życie" - powiedział prof. Kazimierz Roszkowski-Śliż, konsultant krajowy w dziedzinie chorób płuc. Niestety, pacjenci rzadko zgłaszają się do lekarza w początkowym stadium choroby - podkreślali specjaliści. U wielu chorych rozwija się zaawansowana postać POChP, objawiająca się ciężka niewydolnością oddechową.

"Na tym etapie rozwoju choroby pojemność płuc jest już tak pomniejszona, że dochodzi do niedotlenienia organizmu podczas wykonywania nawet prostych, codziennych czynności, takich jak spacer, mycie się i prowadzenie rozmowy" - powiedział prof. Paweł Śliwiński, wiceprezes PTChP. Chorzy muszą być wtedy poddani terapii tlenowej przez co najmniej kilka minut, a często przez wiele kilka godzin.

Jego zdaniem, najlepsze są aparaty do nieinwazyjnej terapii tlenowej, wspomagające wentylację płuc, poprawiające stan i samopoczucie chorych oraz wydłużające ich życie. "Niestety, w Polsce dostępność tych urządzeń jest niewielka, choć sama metoda znana jest u nas od 25 lat" - podkreślił prof. Śliwiński.

Z przedstawionych przez niego wyliczeń wynika, że na 100 tys. mieszkańców w naszym kraju może je stosować jedynie 20 chorych, a powinny być one stosowane u co najmniej 50 pacjentów. Przykładowo w Hiszpanii z nieinwazyjnej metody wspomagania wentylacji korzysta 100 chorych na 100 tys. ludności.

W Polsce jest ona stosowana jedynie w 15 proc. szpitali. Tam gdzie jej nie ma w razie zaostrzenia POChP stosuje się metodę inwazyjną, polegającą na użyciu maski zakładanej na nos lub na usta i nos (połączonej przewodem z urządzeniem wytwarzającym dodatnie ciśnienie ułatwiające oddychania - PAP).

Metoda ta może być zastosowana jedynie wtedy, gdy chory jest przytomny i współpracuje z lekarzem. Gdy nie jest to możliwe, wykorzystywana jest inwazyjna metoda mechaniczna wymagająca uśpienia chorego lekami nasennymi i wprowadzenia do tchawicy plastikowej rurki. Powoduje jednak więcej powikłań i wydłuża czas pobytu chorego w szpitalu.

"Coraz częściej stosowane jest domowe leczenie tlenem. Są nawet przenośne urządzenia pozwalające chorym w miarę swobodnie się poruszać, wyjść na spacer lub po zakupy. Ale z tym w naszym kraju też nie jest najlepiej. Taką metodę może u nas stosować 5-7-krotnie mniej chorych niż w innych krajach Unii Europejskiej" - dodał prof. Śliwiński.

POChP, powodujące zwężenie oskrzeli i trudności w przepływie powietrza, jest głównie chorobą palaczy. Spośród 85-90 proc. chorych to obecni lub byli palacze. Ale zdarza się, że na POChP cierpią też ludzie, którzy byli jedynie narażeni na wdychanie szkodliwych gazów i pyłów. Aż 52 proc. chorujących z tego powodu kobiet nigdy nie paliło papierosów.

Światowa Organizacja Zdrowia prognozuje, że jeśli nic się nie zmieni, w 2030 r. POChP będzie trzecia przyczyną zgonów, po chorobach układu krążenia i nowotworach.

«« | « | 1 | » | »»

TAGI| MEDYCYNA, NAUKA, POCHP

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg