Odkrycie do kosza?

GMO to nie tylko żywność. Wynalazek wrocławskiego naukowca jest owocem wieloletniej pracy nad modyfikacją genetyczną roślin. Lniane opatrunki przyśpieszają gojenie się ran. Niestety, na razie nie pojawią się na rynku.

– Mimo że genów odpowiadających za te właściwości jest stosunkowo mało, dzięki modyfikacjom genetycznym jesteśmy w stanie bez większego problemu je zwiększyć – tłumaczy. Dzięki temu z włókna łodygi i pozostałości mogły powstać opatrunki i alternatywny antybiotyk o właściwościach przeciwzapalnych i przeciwbólowych. Profesor zaznacza, że przez niewielką ingerencję genetyczną w sposób naturalny powstają z jednej rośliny produkty o wielkim znaczeniu medycznym. – W tej chwili zajmujemy się wykorzystaniem lnu w profilaktyce chorób cywilizacyjnych, głównie cukrzycy – dodaje.

Nie pozwolić na stratę
Profesor jest przekonany, że proces modyfikacji genetycznych organizmów jest w dzisiejszych czasach pod całkowitą kontrolą. – Wyjątkiem może być sytuacja, gdy ktoś celowo chce zaszkodzić człowiekowi, ale tego przecież nie możemy zakładać – mówi.

Prace nad GMO wymagają ogromnych nakładów finansowych. Badania nad lnem pochłonęły według szacunków uczonego ok. 20 mln zł. – Chciałbym, aby nie były to pieniądze wyrzucone w błoto, choć na razie perspektywy odzyskania ich przez państwo nie są najlepsze – tłumaczy. Dlaczego?

Innowacyjne opatrunki z włókna lnianego od kilku dni nie są już dostępne w sprzedaży. Spowodowała to urzędnicza gorliwość, która nijak ma się do znaczenia osiągnięcia. – To jest szukanie w wynalazku czegoś złego, tylko nie do końca wiadomo, co to może być – mówi z niesmakiem naukowiec.

Patentem zainteresowały się USA, Kanada i Indie i wystąpiły z propozycją przeniesienia badań do siebie, gwarantując jednocześnie ich praktyczne wykorzystanie. Dodatkowo jeden z krajów europejskich chce umożliwić wybudowanie fabryki dla lnianych produktów. Gdyby któraś z tych opcji weszła w życie, byłaby to ogromna strata dla polskiej nauki i... gospodarki.

Na razie możemy się jeszcze cieszyć dokonaniem zespołu w stolicy Dolnego Śląska na miejscu. Badania toczą się na Uniwersytecie Wrocławskim, a hodowla jest prowadzona przez rolników związanych z Uniwersytetem Przyrodniczym.

– Mamy pozwolenie od ministra ochrony środowiska na uprawę na obszarze 1 ha w okolicach Wrocławia i na Pomorzu – dodaje profesor. Prof. E. Sawicka-Sienkiewicz jest przekonana, że postęp jest nie do zatrzymania, a biotechnologia jest tą dziedziną, która go w dużym stopniu umożliwia. – To dlatego tak wielu studentów zgłębia wiedzę w różnych węższych specjalnościach, zarówno na Uniwersytetach Przyrodniczym i Wrocławskim, jak i na Politechnice Wrocławskiej. Czy w związku z tym możemy liczyć na kolejne wynalazki wrocławskich naukowców? Miejmy nadzieję, że tak, oraz że znajdą one swoje zastosowanie w praktyce.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

TAGI| GMO, NAUKA, POLSKA

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg