Zakochujemy się z prędkością 400 km na godzinę - w takim tempie bodźce odbierane dzięki zmysłom docierają do mózgu i zaczyna się wydzielać hormon miłości - informuje endokrynolog i ginekolog doc. Paweł Madej ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach.
"Z punktu widzenia endokrynologii, neurofizjologii i seksuologii miłość to jest po prostu wydzielanie odpowiedniej grupy hormonów - burza hormonów zakłócająca nam widzenie świata" - wyjaśnił doc. Madej podczas piątkowej konferencji prasowej w Centralnym Szpitalu Klinicznym w Katowicach.
"Na etapie zauroczenia, kiedy spotykamy osobę, która najprawdopodobniej będzie nam odpowiadała, zmysły - węch, słuch, wzrok - powodują powstanie odpowiednich bodźców. Te bodźce rozprzestrzeniają się w mózgu z szybkością ponad 400 km na godzinę, dochodzą do odpowiednich części mózgu - do podwzgórza i w hipokampie zaczyna wydzielać się tzw. hormon miłości - fenyloetyloamina. Ten hormon wydzielany jest kilkanaście sekund po dotarciu tych bodźców do hipokampa. W konsekwencji dochodzi do reakcji biochemicznych, które określamy jako zakochanie" - dodał.
Stan ten powoduje irracjonalne zachowanie w stosunku do osób, co do których wykazujemy zainteresowanie - chcemy z nimi cały czas być, jesteśmy bezkrytyczni w stosunku do ich ewentualnych wad, robimy z nimi rzeczy, których na co dzień nie robimy, np. idziemy na basen, choć wcale nie umiemy pływać, do opery, choć nienawidzimy opery, ale chcemy z nią lub z nim tam być.
"Konsekwencją wydzielania fenyloetyloaminy jest wydzielanie dodatkowych hormonów w mózgu, do których należy szczególnie dopamina, serotonina i neuroadrenalina. Konglomerat tych hormonów powoduje, że nasze ciało zaczyna się inaczej zachowywać. Jesteśmy aktywni, możemy dzień i noc pracować bez objawów zmęczenia. Ponadto - drżenie rąk, rozszerzenie źrenic, zaczerwienienie, potliwość - to wszystko są cechy zakochania" - mówił specjalista.
Co ciekawe, zakochanie zostało zakwalifikowane jako choroba psychiczna przez WHO, ma nawet swój numer - F 63.9. "Oczywiście nie należy jej leczyć farmakologicznie" - zaznaczył doc. Madej.
Stan silnego zakochania nigdy jednak nie trwa wiecznie. "Ma swój czas, ten czas jest indywidualny dla par, średnio wynosi 2-3 lata. Po tym okresie poziom dominujących hormonów - czyli fenyloetyloaminy i dopaminy - opada. Jeżeli do tego czasu ten związek nie wytworzył innych relacji pozytywnych, m.in. seksualnych, to najprawdopodobniej się rozpadnie" - wyjaśnił specjalista.
Jeśli jednak związek trwa, to w organizmach tworzących go osób zaczynają być wydzielane zupełnie inne hormony - tzw. endorfiny, czyli morfinopodobne czynniki biochemiczne w mózgu. Należą do nich m.in. oksytocyna i wazopresyna. Oksytocyna jest hormonem płodności dla kobiet, hormonem pozwalającym sprowokować i wywołać poród, który jest też wydzielany w dużych ilościach podczas laktacji.
U mężczyzny dominuje wazopresyna, która w łączności z testosteronem daje poczucie silnego związku, wzajemnej pozytywnej zależności. "Jeżeli wytworzymy te pozytywne relacje i te hormony będą wydzielane, to związek prawdopodobnie przetrwa długie lata" - zapewnił doc. Madej.
Nauka potwierdza, że wiek nie jest barierą dla zakochania. "Można być zakochanym w wieku lat kilkunastu i 80 - nie starzejemy się w tym sensie, że te hormony nie są wydzielane" - podkreślił ekspert.
Badania puszkowanych łososi pomogły ocenić zmiany stanu mórz w ciągu 40 lat
A potem zdziwienie że coraz częściej pojawiają się zdrowotne problemy.
Splątane znaczy jakoś połączone niezależnie od dzielącej je odległości.
Badacze kolejny raz obalili wyniki uzyskane pod koniec lat 80. metodą radiowęglową.
Plamy krwi na Całunie zachowują czerwoną barwę. Naukowcy podjęli próbę wyjaśnienia tego fenomenu.