W chmurach i na fali

Zawodowo związany z uprawą ziemi, marzył, by oderwać się od niej i… pofrunąć. Wzniósł się w powietrze, lecz powódź „popchnęła” go ku wodzie. Co wyszło ze spotkania ziemi, powietrza i wody? Poduszkowiec.

To nie zabawa

W oblanych wodą domach pozostały starsze osoby, dzieci. Ze względu na silny nurt nie można było dotrzeć do nich łódkami, nie funkcjonowały takie jak dziś środki łączności. W dodatku woda do Jelcza przyszła od strony lasu. Płynęły w niej – szukające ratunku i czepiające się domów – myszy, lisy, dziki i inne przerażone zwierzęta. – Poproszono mnie o wsparcie. Poleciałem poduszkowcem do tych ludzi, budząc w nich wielką radość i nadzieję. Przy okazji potwierdziło się, jak przydatny jest mój pojazd w podobnych sytuacjach. Poduszkowiec nie zanurza się w wodzie, więc silny nurt czy zanieczyszczenia nie przeszkadzają mu w szybkim poruszaniu się (60–80 km/h). Pan Józef zaczął odtąd myśleć nad większym urządzeniem, którego można by używać do ewakuacji ludzi czy transportu żywności. Tak powstał poduszkowiec Anaconda. – Wykorzystaliśmy w nim szereg nowatorskich rozwiązań, do dziś niestosowanych na świecie – mówi J. Adamowicz. Dodaje, że udoskonalanie takiego pojazdu przypomina pielęgnację angielskiego trawnika. Jak wiadomo, trzeba go jedynie posadzić i kosić – przez 100 lat. Maszyny też wymagają niezliczonych prób, testów, ulepszeń.

– Muszę powiedzieć, że filarem przedsięwzięcia była żona. Niewiele kobiet wytrzymałoby to, co zrobiłem – dodaje z uśmiechem. – Z pokoju gościnnego wyniesiono meble, leżały tam różne urządzenia, przy których grzebaliśmy nieustannie ja i mnóstwo ludzi przewijających się przez nasz dom. Niejedna kobieta pozbierałaby te wszystkie maszyny i wywaliła razem z chłopem na ulicę. Moja żona jednak wykazała ogromną cierpliwość, a nawet… bezpośrednio zaangażowała się w prace nad pojazdem, wykorzystując swoje umiejętności krawieckie. Wykonywała – i do dziś to robi przy kolejnych urządzeniach – elementy poduszki powietrznej. Składa się ona z 60 niezależnych segmentów. Do ich zszywania służy specjalna maszyna. Praca jest trudna i bardzo mozolna.

Poduszki górą

Z czasem pan Józef założył Stowarzyszenie Wsparcie Techniczne Ratownictwa. Poduszkowce sprawdziły się w niezliczonych sytuacjach, wspomagając straż pożarną, policję, wojsko. Ludzie, którzy współpracowali przy ich tworzeniu, są sympatykami tej idei, uczestniczą w poważnych akcjach ratowniczych. Jedną z największych był udział w wysadzaniu zatoru lodowego w 2006 r.

– Zator utworzył się na śluzie w Bartoszowicach i groził zalaniem Wrocławia. Sytuacja była bardzo poważna. Przewoziliśmy poduszkowcami saperów wraz z… kilkuset kilogramami materiałów wybuchowych – wspomina J. Adamowicz, dodając, że w podobnym przedsięwzięciu uczestniczyli w 2003 r. w Prochowicach. Brał udział w akcji ratowniczej podczas powodzi w Niemczech, jego poduszkowce przydały się weterynarzom wyszukującym na rozlewiskach ptaki zarażone ptasią grypą. Na co dzień członkowie stowarzyszenia proszeni są o pomoc w różnych działaniach służb ratowniczych – jak choćby w sytuacji, gdy trzeba było szukać w trudno dostępnych terenach zaginionego wędkarza, który zsunął się do wody.

Konstruktor podkreśla, że poduszkowce radzą sobie zarówno na bardzo płytkiej, jak i bardzo głębokiej wodzie, na błotach czy na lodzie. To ostatnie jest bardzo ważne przy ratowaniu ludzi, pod którymi lód się załamał – zwłaszcza, jeśli stało się to daleko od brzegu i trudno do nich dotrzeć. – Kilka lat temu zrobiliśmy wyprawę dookoła Polski na poduszkowcu – 3 tys. kilometrów. Z Wrocławia polecieliśmy Odrą do morza i dalej z Gdańska Wisłą do Krakowa – mówi pan Józef. – To była zabawa, ale ukazująca możliwości wykorzystania tych urządzeń w celach turystycznych. Można by urządzać takie przeloty z Wrocławia do Berlina, z Gdańska na Hel, z Warszawy do Kazimierza…

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg