Każdego roku w śpiączkę zapada w Polsce ok. 15 tys. osób. Część z nich dzięki wysiłkom lekarzy i rehabilitantów udaje się wybudzić - twierdzą eksperci. Pacjenci ci doznają rozległych urazów mózgu na skutek wypadku, udaru mózgu, podtopienia lub zachłyśnięcia się wodą.
Takie dane podano podczas spotkania w Warszawie z okazji premiery książki Katarzyny Pinkosz "Wybudzenia. Powrót do życia, polskie historie".
Jedna z bohaterek publikacji, Agnieszka Terlecka powiedziała PAP, że zapadła w śpiączkę w 2003 r. po upadku z konia na obozie jeździeckim. Miała wtedy 11 lat, podczas upadku uderzyła głową o pień drzewa. Toczek na głowie nie pomógł, przynajmniej nie na tyle, żeby uchronić ją przed poważnymi obrażenia mózgu. "Były tak duże, że lekarze podejrzewali u mnie stłuczenie pnia mózgu i nie dawali nawet szans przeżycia" - wspominała.
Ojciec Agnieszki, Robert Terlecki po pewnym czasie dostrzegł zmiany w wyglądzie źrenic córki. Lekarze tego nie widzieli, twierdzili, że jedynie chce, żeby tak było. "Ojciec namówił wtedy lekarza prowadzącego, żeby odłączyć mnie od respiratora. Okazało się jestem w stanie samodzielnie oddychać. To był przełomowy moment" - powiedziała PAP Agnieszka Terlecka.
Agnieszka wybudziła się w ośrodku prof. Jana Talara w Bydgoszczy po okresie intensywnej rehabilitacji, m.in. na basenie i w sali gimnastycznej. Po dziesięciu dniach od wypadku otworzyła oczy, po dwóch miesiącach słabo jeszcze, ale była w stanie chodzić, jadła samodzielnie i mówiła. Wróciła do szkoły, skończyła studia, zajmuje się grafiką komputerową.
Dyrektor Kliniki Budzik dr Andrzej Lach zwrócił uwagę, że nie ma jednego sposobu wybudzenia. "Śpiączka to złożony stan, a nie jakaś choroba. Jej przebieg zależy od rozległości uszkodzeń centralnego układu nerwowego, a także miejsca, w którym do nich doszło. Ważne jest również, jak długo pacjent pozostaje w stanie śpiączki" - wyjaśnił.
Katarzyna Pinkosz podkreśliła w rozmowie z PAP, że przydatne są różne metody pomagające w wybudzeniach pacjentów pogrążonych w śpiączce, ale najważniejsze jest jak najszybsze rozpoczęcie wszechstronnej rehabilitacji.
"Z tym jednak nie jest u nas najlepiej. Do ośrodka +Światło+ w Toruniu w kolejce czeka 60 osób, a zwalnia się jedno, najwyżej dwa miejsca miesięcznie" - podkreśliła. Dodała, że osoby, które się wybudziły ze śpiączki miały to szczęście, że ich najbliżsi się nie poddali i mieli w sobie tyle siły, by każdego dnia ich karmić, przewijać, tulić, głaskać, masować, czytać i puszczać im muzykę. W swej książce opisuje żużlowca Piotra Winiarza, który wybudził się, kiedy usłyszał warkot motorów.
Lek. Łukasz Grabarczyk z Kliniki Neurochirurgii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Olsztynie stwierdził, że zdumiewające efekty dało wszczepienie stymulatorów mózgu opracowanych przez specjalistów japońskich. "Jesteśmy wciąż powściągliwi w ocenie uzyskanych dotąd efektów, bo na to jest jeszcze za wcześnie, ale to, co widzimy już u pacjentów przerosło nasze oczekiwania" - podkreślił.
Od 2016 r. neurochirurdzy w Olsztynie pod kierunkiem prof. Wojciecha Maksymowicza wszczepili stymulatory 11 pacjentom. "U niemal wszystkich zaobserwowaliśmy poprawę, mniejszą lub większą, ale dostrzegalną. Z jednym z nich całkowicie powrócił kontakt. Stymulator mózgu nie jest jednak przeznaczony dla wszystkich osób w śpiączce. Z dotychczasowych prób wiemy, u kogo może dać najlepsze efekty" - wyjaśniał Łukasz Grabarczyk. Dodał, że jeszcze w lutym 2017 r. mają być wszczepione kolejne cztery stymulatory.
Jednym pacjentów, któremu wszczepiono stymulator mózgu, jest dziennikarz Polskiej Agencji Prasowej 38-letni Mariusz Wachowicz. Jego siostra Anna Chmielewska powiedziała, że aparat ten przyśpieszył u niego rekonwalescencję. Lekarze początkowo nie mieli pewności, czy przeżyje po wypadku na rowerze; potem wątpili, czy kiedykolwiek odzyska świadomość. Na razie wyszedł z głębokiej śpiączki.
"Mariusz uśmiecha i odpowiada kiwając głową, potakując lub zaprzeczając. Czyta i ogląda książki, wykonuje coraz bardziej skomplikowane ćwiczenia. Bezbłędnie łączy imiona i nazwiska, jakie są zapisane na rozsypanych kartkach. Wciąż jednak nie mówi, jedynie mruczy i próbuje się do nas odezwać. Mamy jednak nadzieję, że wkrótce się do nas odezwie. Na razie świetnie gra z innymi w kółko i krzyk, nierzadko wygrywa" - opowiadała Anna Chmielewska.
Jeden z bohaterów książki "Wybudzenia. Powrót do życia, polskie historie" Dawid Jetke powiedział PAP, że najpierw zaczął pisać, dopiero potem potrafił mówić. Początkowo nie miało to żadnego sensu, ale pisał zgodnie z zasadami ortografii i interpunkcji. Jest dziś samodzielny, ale przyznaje się, że zmieniła się jego osobowość: jest bardziej dojrzały i rozważny, wszystko musi przemyśleć i zaplanować.
Miał 21 lat, kiedy w 2013 r. samochód, który prowadził, czołowo zderzył się z ciężarówką. Był wtedy policjantem w Sopocie. "Teraz chcę zostać rehabilitantem i pomagać innym. Wiem, jak jest to trudne i długotrwałe" - podkreślił. Niedawno po raz kolejny został wybrany na sołtysa wsi Koślinka (gmina Sztum, woj. pomorskie).
Zbigniew Wojtasiński (PAP)
W ciągu miesięcy całkowicie się rozkłada, nie tworząc nawet mikrocząstek.
Badacze kolejny raz obalili wyniki uzyskane pod koniec lat 80. metodą radiowęglową.
Plamy krwi na Całunie zachowują czerwoną barwę. Naukowcy podjęli próbę wyjaśnienia tego fenomenu.