Początek świata

Fragment książki "Jeden świat. Wzajemne relacje nauki i teologii", Wydawnictwo WAM, 2008 .:::::.

Kwestię tę bardziej jeszcze komplikuje fakt, iż relacja pomiędzy przypadkiem i koniecznością, chaosem i porządkiem okazuje się zaskakująco złożona. Jest na przykład całkiem możliwe, że przypadkowe wydarzenia prowadzą do ściśle określonych efektów. Droga, która do nich wiedzie, jest przypadkowa; przypadkowy nie jest natomiast ostateczny rezultat. Za bardzo prosty przykład może tu posłużyć następująca gra, opisana przez Bartholomewa [10]. Zaczynamy od sześciu rzutów kostką. Otrzymujemy w ten sposób sześć przypadkowo wybranych liczb, zawierających się w przedziale od 1 do 6. Przyjmijmy, że wynikiem danej serii jest liczba przypadków, w których uzyskana liczba była mniejsza lub równa 3. Jest to oczywiście liczba mieszcząca się pomiędzy 0 i 6. Powtórzmy serię sześciu rzutów, przyjmując, iż obecnie wynik serii to liczba rzutów, w których otrzymamy liczbę mniejszą lub równą liczbie stanowiącej wynik poprzedniej serii. Powtórzmy serię jeszcze raz, definiując jej wynik w podobny sposób. Opisany tu proces przebiega całkowicie przypadkowo, wskutek swobodnych rzutów kostką. Mimo to doświadczalnie bądź drogą obliczeń, możemy się przekonać, że procedura ta prędzej czy później doprowadzi do pojawienia się wyniku 0 lub 6, który następnie będzie się powtarzać w nieskończoność. By sprawę skomplikować jeszcze bardziej, zauważmy, że pozornie przypadkowe rzuty kostką s ą same w sobie całkowicie zdeterminowane, ich wynik określają jednak tak drobne różnice wstrząśnięć, że nie jesteśmy w stanie ich sobie uświadomić. Jedynie z tego powodu przypisujemy wynik przypadkowi. W zachodzących w świecie procesach mamy do czynienia z zaskakującym i niezwykle złożonym przenikaniem się różnych poziomów przypadku i konieczności.

Teologii zawsze groziła podwójna ślepota na przyczyny działające w świecie fizycznym. We Wszechświecie pojmowanym w sposób ściśle deterministyczny, rozwijającym się według z góry ustalonego planu, niewiele miejsca pozostaje na wolność i odpowiedzialność. Taki obraz Wszechświata adekwatnie wyjaśnia jedynie albo zakładana przez deizm obojętność Stwórcy, albo „żelazny uścisk” kalwińskiej predestynacji. Z drugiej strony jeśli nazbyt swobodnie określimy strukturę świata, unicestwimy wszelki sens i znaczenie. Sens może utonąć w oceanie chaosu. Świat, w którym jest miejsce zarówno na wolność, jak i na porządek wymaga równowagi pomiędzy tendencją do zacieśniania i rozluźniania więzów konieczności. Dostrzegana przez nas faktycznie równowaga pomiędzy przypadkiem i koniecznością, przygodnością i ukrytym potencjałem wydaje mi się odpowiadać woli cierpliwego i delikatnego Stwórcy, który chce osiągnąć zamierzone cele poprzez swobodny proces, godząc się z pewną dozą kruchości, niepewności i bólu, nieodzownie towarzyszących udzielonemu przez miłość darowi wolności.

Ostatnia kwestia związana z zagadnieniem początku wiąże się z naturą człowieka. Przyjmujemy, że nasze powstanie poprzedził łańcuch ewolucyjny, ciągnący się poprzez hominidy aż po najprostsze formy życia i wyłonienie się z „pierwotnej zupy”, złożonej z aminokwasów, pierwszych samopowielających się molekuł. Chrześcijaństwo jednakże twierdzi, że człowiek jest istotą wyjątkową, zdolną do komunii ze swym Stwórcą. Czy twierdzenia te można ze sobą pogodzić? Uważam, że tak. Ostatecznie człowiek, osiągając samoświadomość, wykroczył poza granice swej fizycznej genezy. Jak mówi Pascal, „wszystkie ciała, firmament, gwiazdy, ziemia i jej królestwa niewarte są najmniejszego z umysłów, zna je on bowiem, i zna także siebie samego, ciała zaś niczego nie wiedzą” [11]. Samoświadomość jest zdumiewającą własnością człowieka. Wszyscy jej doświadczamy, mimo iż nie wiemy skąd się wzięła. Jeśli organizacja materii może osiągnąć taki poziom, że jest ona zdolna do samowiedzy, to nietrudno też przyjąć, że jest ona zdolna do poznania Boga. Pogląd ten opiera się na uznaniu psychosomatycznej jedności osoby ludzkiej, wbrew greckiemu dualizmowi, który widział w ludziach zasadniczo jedynie istoty duchowe, przejściowo uwięzione w fizycznym ciele. Mimo iż owe poglądy Greków często wpływały na teologię chrześcijańską, w swych fundamentalnych przekonaniach obstawała ona przy żydowskim poglądzie o istotnej jedności ludzkiej osoby, uznawanej – wedle znanego sformułowania Wheeler-Robinsona – „nie za duszę wcieloną, lecz za ciało ożywione przez duszę”. W obrazie tym nie ma mowy o tym, że na jakimś etapie ewolucji człowieka dusza została dołączona do ciała jako swoisty duchowy dodatek. Nasza zdolność do odpowiedzi na wezwanie Stwórcy, rozwinięta w procesie ewolucji, jest najwyższym i najbardziej uderzającym przykładem ukrytych możliwości, w które wyposażony został świat fizyczny.



________________________
[10] D. J. Bartholomew, God of Chance, dz. cyt., s. 81.
[11] B. Pascal, Pensees, Penguin, New York 1966, s. 125 [por. tenże, Myśli, dz. cyt., nr 829 (53), s. 368 – przyp. red.].





Fragment książki "Jeden świat", wydanej przez
Wydawnictwo WAM

Książkę można kupić w księgarni Wydawnictwa: http://ksiazki.wydawnictwowam.pl/


«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg