Czy nauka implicite przeczy istnieniu Boga?

O nadużywaniu nauki w sporze pomiędzy teizmem a racjonalizmem (i ateizmem) .:::::.

Jeśli nie nauka to co innego?

Niektórzy racjonaliści nie dają za wygraną i twierdzą, że skoro nauka jest najlepszym z możliwych opisów rzeczywistości, nie dającą nam zarazem możliwości dotarcia do świata nadnaturalnego, to nigdy nie dotrzemy do tego świata. Jest to jednak kolejny sofizmat, mniej więcej taki sam jak założenie, że jeździć da się tylko najlepszymi samochodami na świecie. Aby coś skutecznie poznawać wcale nie musimy używać poznania naukowego. To ostatnie stosujemy tylko tam, gdzie rzeczywistość nie daje się już poznawać jakimikolwiek innymi metodami. Ale przecież nie zawsze tak jest, bardzo często rzeczywistość da się poznawać pozanaukowo. Możemy na przykład bez odwoływania się do nauki stwierdzić, że kochamy naszych rodziców i dzieci, że boli nas głowa, że pada deszcz lub świeci słońce, albo, że jest wojna w Iraku. Możemy też stwierdzić tysiące innych rzeczy obywając się bez poznania naukowego. Cały czas istnieje wiele obszarów, które możemy badać i o których możemy orzekać niekoniecznie przy pomocy nauk przyrodniczych. Obszary te pewnego dnia mogą otworzyć nam furtkę do świata nadnaturalnego. Z drugiej strony nikt też nie powiedział, że w przyszłości również i sama nauka nie zostanie zreformowana i nie odnajdzie śladów istnienia nadprzyrodzoności gdzieś w przyrodzie, wraz z możliwością weryfikacji tych śladów. Racjonaliści rzecz jasna zaciekle odmawiają nauce takiego ewentualnego scenariusza wydarzeń, ponieważ straciliby szansę na widzenie w niej podpórki dla swego ideologicznego naturalizmu i antyteizmu. Jest to o tyle interesujące, że są tu oni niemal dogmatycznie nieprzejednani, choć dogmatyczność to podobno coś z czym chcą walczyć. Szkoda, że tylko wtedy, gdy chodzi o dogmaty Kościoła rzymskokatolickiego, czy o najbardziej fundamentalne i ortodoksyjne przekonania chrześcijańskie. Ale to już temat na inne rozważania.

Wnioski końcowe

Nie da się ukryć, że racjonaliści nadużywają nauki do walki z teizmem, wprzęgając ją w spór do jakiego w ogóle nie powinna być mieszana. Spór między teizmem a racjonalizmem (i ateizmem) powinien być prowadzony jedynie na płaszczyźnie filozoficznej, nie naukowej. Przy obecnym (neutralnym zarówno wobec nadnaturalizmu, jak też i ateizmu) statusie nauki każde jej użycie w kontekście tego sporu jest już jej nadużywaniem, nie ważne czy używamy jej na rzecz istnienia Boga, czy przeciw Niemu. Poza powyżej opisanymi nadużyciami racjonaliści czasem twierdzą, że sama nauka nie przeczy istnieniu Boga, ale wnioski z wyników jej badań już tak. Nie zauważają jednak, że owe wnioski to już tylko wykorzystywanie nauki na polu filozoficznym, nie zaś sama nauka. Przykładowo stwierdzenie, że pewne wyniki badań behawioralnych z zakresu neurobiologii przeczą istnieniu duszy, lub stwierdzenie, że neodarwinowski opis procesu powstania świata ożywionego przeczy istnieniu Boga, ponieważ ów proces jest czysto przypadkowy i ślepy a struktury biologiczne zdradzają niedoróbki sprzeciwiające się tezie o inteligentnym Projektancie, nie tyle jest słabym argumentem (bo przecież Projektant wcale nie musiał być odpowiedzialny za kompletny rozwój każdej, nawet najmniejszej struktury biologicznej w danym organizmie) co właśnie nadużywaniem nauki, gdyż jest już wyjściem poza obręb nauki i zarazem wejściem na teren filozoficzno-teologiczny. Nauka powinna być zupełnie wyłączona z rzeczonego sporu, ale dziś jest to już chyba niemożliwe przy obecnym rozruchu machiny racjonalistycznej propagandy, opartej na wspomnianych nadużyciach. Co gorsza, wtóruje temu postawa takich ideologów jak Richard Dawkins, który w skandaliczny sposób wykorzystuje swe referencje akademickie właśnie do firmowania takich nadużyć. Nie pomaga to oczywiście samej nauce, która jest przez to nieżyczliwie postrzegana przez niektórych teistów zaangażowanych w ten spór. Zmusza to ich do prowadzenia polemiki na terenie gdzie miesza się filozofię i teologię (i tzw. ateologię) z nauką. Racjonaliści odcinający się zupełnie od nauki w kontekście wspomnianego sporu stanowią egzotyczną i pomijalnie małą, w zasadzie marginalną mniejszość. Zasmucające jest to, że poszanowanie nauki wśród tych, którzy mienią się być jej największymi obrońcami i zwolennikami jest znikome i tak naprawdę spoczywa na barkach marginalnej garstki istniejącej w obrębie tejże frakcji światopoglądowej.

Podsumowanie


Jak zatem ukazują powyższe rozważania, powoływanie się na opis nauki w celu wykluczenia istnienia świata nadprzyrodzonego jest zupełnie chybione. To, że nauka nie prowadzi do odkrycia takiego świata (lub choćby śladów jego istnienia) nie ma mocy żadnego argumentu przeciw jego istnieniu, ponieważ opis nauki ma cechy bycia niekompletnym nawet względem rzeczywistości materialnej. Nie istnieje też żadna podstawa do wnioskowania ku temu, że pewnego dnia opis ten będzie wreszcie kompletny, ponieważ odkrycia nauki dokonują się przypadkowo, a tam gdzie jest przypadek nie istnieje planowy, komplementarny, uporządkowany i systematyczny wzrost wiedzy krok po kroku. Postęp wiedzy w nauce jest też uzależniony od wstępnych założeń (tzw. paradygmat) co do tego czego się poszukuje. Trzeba wpierw założyć istnienie tego co się poszukuje. Tutaj jeszcze trudniej o zmiany, jeśli w ogóle są one możliwe, to na pewno jest to bardzo utrudnione, co jeszcze bardziej zwalnia postęp w odkrywaniu prawdy o rzeczywistości. Natomiast na pewno nie można założyć istnienia wprost wszystkiego, co z góry ograniczy możliwości nauki do zrozumienia całej, choćby „tylko” naszej materialnej rzeczywistości (a co tu dopiero mówić jeszcze o niematerialnej rzeczywistości).


Jan Lewandowski
(lipiec 2006)

Artykuł pochodzi ze strony
www.trinitarians.info.
Serdecznie dziękujemy za zgodę na publikację tekstu na łamach serwisu.
«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg