Żywot komara natarczywego

Nie napadną nas kilogramowe komary tylko dlatego, że mieliśmy ciepłą zimę – uspokaja Waldemar Żyła, pracownik działu przyrody Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu, w rozmowie z Krzysztofem Maciejczykiem. .:::::.

Czyli „słodka krew” to tylko mit?

– Ilość ukąszeń nie zależy od tego, czy ktoś ma krew słodką czy kwaśną, ale od wielu różnych czynników. Wśród nich jest wspomniany już zapach. Choć zabrzmi to brutalnie, ważne jest, czy ktoś się umył czy też nie. Ludzie, którzy są bardzo dobrze umyci, rzadziej są atakowani przez komary w porównaniu z tymi, którzy noszą na sobie całodzienny pot, nawet zabezpieczony dezodorantami. Innym istotnym czynnikiem jest temperatura ciała. Komary widzą nas jako takie chodzące piecyki. Nie lecą do zwłok, nie karmią się krwią martwych zwierząt. Kolejnym czynnikiem jest częstość oddychania, a tak właściwie wydychany dwutlenek węgla. Komary potrafią rejestrować stężenie tego gazu. Te owady, pod wieloma względami, są lepszymi urządzeniami niż nasze komputery.

Podobno gryzą tylko samice komarów, czym w takim razie żywią się samce?

– Samce albo są pyłkożerne, albo nie przyjmują pokarmu w ogóle. Po wykluciu się do dopełnienia „obowiązków małżeńskich” wystarcza im tylko zmagazynowany pokarm w postaci chemicznej. W przyrodzie przez bardzo wiele organizmów samce traktowane są jedynie jako nośnik materiału genetycznego.

Czy człowiek jest bezsilny w starciu z komarami? Jak można się przed nimi chronić? Warto kupować środki przeciwko ukąszeniom?

– Temperatury ciała nie obniżymy. Oddychać musimy. Krwi nie możemy w nic zamienić. Wyeliminowanie pewnych czynników jest niewykonalne. Trzeba pamiętać, że obrzęk, który powstaje na naszej skórze, a jest efektem działania śliny komara, niezbędnej do rozrzedzenia naszej krwi. Jej gęstość dla komara jest za duża. Co zrobić, żeby nas nie gryzły? Są środki chemiczne, ale często to my możemy mieć z nimi problem, a nie komar. A nawet jeżeli komary odstraszą, trzeba pamiętać, że w tym samym środowisku żyją jeszcze bąki, meszki i inne stworzenia, na które użyty środek działać nie będzie. Żeby wyjść na bezpieczną wycieczkę, musielibyśmy kupić cały arsenał chemii. Wydaje mi się, że najlepszym rozwiązaniem byłoby po prostu szczelniej się ubrać. Wiem, że szczególnie w miesiącach letnich jest to uciążliwe, ale z drugiej strony dostępne są „oddychające materiały”. W skrócie, najlepiej zasłonić to, co można, a środki chemiczne ograniczyć do twarzy i dłoni.

A czy nie można kwestii komarów załatwić jakoś globalnie? Słyszałem o opryskiwaniu szuwarów środkiem zabijającym komary.

– Przyroda rządzi się swoimi prawami. Są miejsca, w których ona doskonale się rozwija i które ludzie powinni omijać. Wiadomo, że jeżeli chodzi o centralny zbiornik w parku miejskim, gdzie się przychodzi z dziećmi, tam stosowanie takich środków wydaje się zasadne. Natomiast jeżeli są to mokradła poza miastem, nie ma powodów, by walczyć z komarami na siłę i na gwałt. To nie jest tak, że jeśli wytępimy komary w mieście i jego otoczeniu, to one znikną. W wielu miastach stosuje się różnego rodzaju środki insektobójcze. Jednak powinny to być środki wysoce specjalistyczne, wysoce selektywne. Musimy pamiętać o tym, że komary, czy ogólnie owady wodne, stanowią bazę pokarmową dla różnych zwierząt. Gdy my je wytępimy na danym terenie, to odbije się to na całym łańcuchu pokarmowym. Wiemy o tym, że tam, gdzie żyją komary, żyje bardzo wiele innych owadów, w tym wiele gatunków chronionych, pożytecznych, zagrożonych. Takie stosowanie środków na zasadzie: „wszystko, co ma sześć nóg, idzie do ziemi”, jest bardzo nieodpowiedzialne i może doprowadzić do większej katastrofy niż trudności związane z obecnością komarów.



Gość Niedzielny 26/2007
«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg