Focze futro oceanografa

Niemal 60 badaczy wyruszyło na wody Oceanu Antarktycznego, przez dwa lata ponad 16 tys. razy schodząc pod wodę. Dzięki nim mamy dokładną mapę prądów morskich, temperatur i zasolenia wody. Tymi śmiałkami są słonie morskie. .:::::.

Słonie mierzą klimat

Tworzenie się tafli lodowej znacznie zwiększa zasolenie wody znajdującej się tuż pod nią, czyniąc ją – w połączeniu z niską temperaturą – najgęstszą na Ziemi. Mierząc zmiany zasolenia pod lodem, można oszacować jego grubość oraz prędkość tworzenia się. To jeden z czynników lepiej odzwierciedlających efekty ocieplania się klimatu i uwzględnianych w długoletnich prognozach klimatycznych. Zamarzanie wody na powierzchni ma jednak przede wszystkim inny skutek. Wzrost – głównie zimą – stopnia zasolenia pod lodem jest tak duży, że woda, która znajduje się tuż pod nim, obciążona przez sól dosłownie tonie, indukując silne pionowe prądy. To one są przyczyną poziomego obiegu wód – tzw. cyrkulacji termohalinowej. Cyrkulacja ta obejmuje ciepłe prądy powierzchniowe oraz zimne prądy głębinowe, niosące ogromne masy wody od Antarktyki po Grenlandię, i jest bardzo ważnym składnikiem klimatu ziemskiego. Przypuszcza się, że jej osłabienie (tzw. katastrofa termohalinowa) było jedną z przyczyn dawnych zlodowaceń. Ten mechanizm oceanu jest dobrze znany oceanografom, którzy studiują go od końca XIX w. na wszystkich morzach naszego globu. Wszystkich, oprócz Południowego Oceanu Lodowatego, gdyż do tej pory brakowało prostych metod, za pomocą których można by to uczynić. Dzięki jednemu gatunkowi fokowatych zmieniło się i to.

58 futrzastych oceanografów przekazało do tej pory ponad 16,5 tys. profili temperatury i zasolenia, z tego 4520 zdobytych pod lodem. Średnia głębokość, na jaką schodziły zwierzęta, wynosiła 600 metrów, a rekord – 1998 m. Dane te umożliwiły oceanografom głębsze zrozumienie oceanu, jego ewolucji oraz związków między ociepleniem klimatu a prądami głębinowymi, biologom natomiast – fascynujących zwyczajów słoni morskich. Korzystnych dla nich warunków, dróg, czasu i zasięgu ich migracji oraz szczegółów dotyczących nurkowań. Okazało się, że istnieją trzy odmienne strategie wędrówek w poszukiwaniu pożywienia i poszczególne kolonie wybierają sobie jedną lub dwie z nich. Ta z Georgii Południowej porusza się wraz z Okołobiegunowym Prądem Antarktycznym, pozostałe wolą go przeciąć i udać się bardziej na południe. Część zwierząt dopływa aż do wybrzeży Antarktydy, pozostając w ich okolicach całą zimę, inne preferują głębokie wody. Badania pokazały, że schemat nurkowania jest zawsze stały: zwierzę schodzi pod wodę, tam przez jakiś czas spokojnie dryfuje, aby następnie energicznie wypłynąć na powierzchnię. Szczegóły zależą od pory dnia i kondycji osobnika. Za dnia ssaki te schodzą głęboko pod wodę, w nocy trzymają się bliżej powierzchni. Te, które wybierają tereny przybrzeżne, właściwie zawsze nurkują aż do samego dna. Naukowcom nie udało się rozwiązać zagadki ich podwodnego dryfowania, ale przypuszczają, że albo pozwala to zmniejszyć ryzyko zostania zaatakowanym przez rekiny, albo po prostu… odpocząć. Osobniki posiadające mniejszą ilość tłuszczu, dryfują zdecydowanie chętniej i dłużej. Dzięki tej informacji zebrane dane dotyczące pobytu pod wodą pozwalają określić nie tylko tereny najbogatsze w pożywienie, ale nawet jego rodzaj na danym obszarze, zróżnicowany ze względu na głębokość. Sukces projektu i bogactwo otrzymanych danych przerosły marzenia biologów i oceanografów. Trwają prace nad kolejnymi badaniami – tym razem z udziałem fok Weddella. Zwierzęta te zamieszkują inne tereny i migrują przez inne wody Oceanu Antarktycznego, więc naukowcy już zacierają ręce.



Gość Niedzielny 06/2009
«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg