Jeżeli będziemy wprowadzać treści religijne do nauki, otrzymamy karykaturę religii. I nauki - twierdzą autorzy tekstu w Rzeczpospolitej pisząc o sporze pomiędzy zwolennikami inteligentnego projektu a ewolucjonistami. .:::::.
O tym problemie pisał już przed stu laty Stanisław Brzozowski. Twierdził, że nawet gdyby ludzie stworzyli w laboratorium nie tylko życie, ale i nowego człowieka, to nic nie zabroni temu nowo powstałemu jegomościowi prosto z probówki, jeśli zechce, udać się do kościoła i przystąpić do spowiedzi. "Na zagadnienia dotyczące przeznaczenia, zadania, pochodzenia i charakteru życia ludzkiego nauka nie odpowiada, odpowiadać nie może: nauka zmienia tylko sam charakter naszego życia, jest momentem tworzenia człowieka przez człowieka" - pisał Brzozowski w artykule "Etapy sentymentalizmu". Rzecz jasna Brzozowskiemu nie chodziło w tej wypowiedzi o życie w sensie biologicznym, lecz o życie w najbardziej podstawowym sensie: ludzkie życie, którego doświadczamy i które nas doświadcza.
Nowe średniowiecze?
Nauka ma więc metodę (materializm metodologiczny), która zapewnia jej sukcesy. Lecz nie wszyscy chcą widzieć tę metodę w roli jedynego fundamentu naszego pojmowania świata. Stąd ataki na ewolucjonizm. Światopoglądowe racje tych ataków da się zrozumieć. Niestety, atakujący zadecydowali, że będą walczyć o swój światopogląd na polu nauki. To wybór niefortunny. Można przewidywać, że próby wprowadzenia do nauki hipotez sprzecznych z założeniami myślenia naukowego zakończą się albo szybkim odrzuceniem tych hipotez, albo wypaczeniem naukowego myślenia. Tego drugiego bardzo obawia się Sabath. - W kraju, w którym do władzy dojdzie ekipa zwolenników inteligentnego projektu - przewiduje - może się zacząć takie sterowanie funduszami, żeby na przykład kreacjoniści dostawali pieniądze, a ewolucjoniści, czyli praktycznie wszyscy biolodzy, geolodzy, astrofizycy - nie. Na dłuższą metę grozi to nowym średniowieczem.
W wir walki światopoglądowej pomiędzy ewolucjonizmem a teorią inteligentnego projektu rzucił się ostatnio Kościół katolicki. Papież Benedykt XVI mówi o "ogłupieniu ewolucjonizmem", a arcybiskup Wiednia, kardynał Shoenborn, pisze, że "idea ewolucji w sensie niezaplanowego, pozbawionego kierownictwa procesu jest nieprawdziwa". Jak rozumieć te wypowiedzi?
- Kiedy Darwin przekonał uczonych - tłumaczy prof. Jodkowski - że powstanie świata ożywionego i jego funkcjonowanie nie wymagają odwoływania się do czynników nadprzyrodzonych, Kościół odniósł się niejednoznacznie do tych nowości. Z jednej strony chciał uniknąć nowych "afer Galileusza", z drugiej nie mógł całkowicie zrezygnować z tradycyjnego nauczania. W rezultacie pozwalał uczonym badać pochodzenie ciała ludzkiego, ale duszy już nie. Ostatnie wypowiedzi papieża, a jeszcze bardziej kardynała Schoenborna, rozumiem jako ostrożne sondowanie możliwości zmiany stanowiska Kościoła w tej sprawie. Papież, moim zdaniem, ma ochotę to zrobić, ale chce uniknąć dawnych błędów, gdy Kościół mocno ingerował w naukę. Zdaje się, że widzi pewną szansę w wykorzystaniu zainteresowania niektórych uczonych teorią inteligentnego projektu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W ciągu miesięcy całkowicie się rozkłada, nie tworząc nawet mikrocząstek.
Badacze kolejny raz obalili wyniki uzyskane pod koniec lat 80. metodą radiowęglową.
Plamy krwi na Całunie zachowują czerwoną barwę. Naukowcy podjęli próbę wyjaśnienia tego fenomenu.