Kiedy Steve Robinson naprawił uszkodzoną powłokę kadłuba Discovery, zdawał sobie sprawę z tego, że przejdzie do historii jako pierwszy astronauta, który dokonał tego w przestrzeni kosmicznej. Nie wiedział, że może być ostatnim, który remontował wahadłowiec. .:::::.
Podwozie wahadłowca przypomina skórę węża. Składa się z tysięcy płytek, które tworzą idealnie gładką warstwę. W czasie startu i samego lotu są bezużyteczne. Stają się bezcenne przy lądowaniu, a dokładniej w momencie wchodzenia w atmosferę. „Brzuch” wahadłowca rozgrzewa się wówczas do temperatury około tysiąca stopni Celsjusza. Przed spaleniem chronią go jedynie płytki.
Niestety, mają one również wadę – są niebywale kruche. Nawet małe drgania albo niewielkie uderzenia mogą je zniszczyć albo uszkodzić. A wystarczy niewielki ubytek w powłoce, aby temperatura „przedostała” się do kadłuba, wywołała pożar i eksplozję. Tak było z Columbią...
Uszkodzony „brzuch”
Lot Discovery odkrył również kolejną wadę wahadłowców. Płytki izolacyjne oddzielone są od siebie substancją amortyzującą, która chroni je przed uderzaniem się o siebie. Kawałki takich „fug” wysunęły się. Nierówności na powierzchni podwozia mogłyby zwiększyć tarcie, a co za tym idzie temperaturę, do jakiej nagrzewa się „brzuch” promu. – Nie wiemy, jak zachowa się podwozie promu w czasie wchodzenia w ziemską atmosferę – mówił Wayne Hale, szef programu lotów. – Nie możemy ryzykować.
Decyzje w NASA zapadły bardzo szybko. Ponownie wstrzymano loty wahadłowców, zapowiedziano, że do 2010 roku zostaną one wycofane z użytku i zlecono astronautom przeprowadzenie naprawy na orbicie. Steve Robinson wyszedł w przestrzeń kosmiczną i usunął dwa wystające kawałki izolacji. Problem wahadłowców pozostał.
Rakiety zamiast „samolotów”
Zdaniem „New York Timesa”, NASA już pracuje nad nowym „środkiem transportu” kosmicznego. Gazeta sugeruje, że agencja zwróci się w kierunku pojazdów przypominających z zewnątrz rakiety – takich, jakie stosowano podczas misji na Księżyc. Do dyspozycji załogi pozostawałby wówczas „początek”, czub rakiety. Kolejne segmenty zajmowałyby zbiorniki z paliwem i silniki, które po wyniesieniu na orbitę odłączałyby się od kapsuły astronautów. Takie rozwiązanie na pewno wyeliminuje uszkodzenia wywołane odpadającą w czasie startu pianką. NASA milczy. Amerykańskie media nie mają wątpliwości – czas wahadłowców, których loty pochłonęły życie 14 astronautów i biliony dolarów, mija.
Gość Niedzielny 33/2005
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Badania puszkowanych łososi pomogły ocenić zmiany stanu mórz w ciągu 40 lat
A potem zdziwienie że coraz częściej pojawiają się zdrowotne problemy.
Splątane znaczy jakoś połączone niezależnie od dzielącej je odległości.
Badacze kolejny raz obalili wyniki uzyskane pod koniec lat 80. metodą radiowęglową.
Plamy krwi na Całunie zachowują czerwoną barwę. Naukowcy podjęli próbę wyjaśnienia tego fenomenu.