Cuda

Fragment książki "Nauka i Opatrzność. Interakcja Boga ze światem", Wydawnictwo WAM, 2008 .:::::.

Najdobitniej wyrażają swoją wiarę w działanie Boga w świecie ludzie, którzy twierdzą, że wierzą w cuda. S. C. Lewis sformułował „dosłowną i przystępną” definicję cudu, twierdząc, iż jest to „ingerencja siły nadprzyrodzonej w porządek natury”. Przyznaje przy tym, że nie jest to definicja teologiczna. Rozważmy też definicję podaną przez filozofa religii, Richarda Swinburne’a, który uważa, że jest to „nadzwyczajne wydarzenie o znaczeniu religijnym spowodowane przez bóstwo”. Ważnym uzupełnieniem wprowadzonym przez Swinburne’a jest pojęcie znaczenia religijnego. Cud nie jest jedynie zdumiewającym, dziwnym zdarzeniem, jakim byłaby na przykład nagła materializacja wysokiej na dwanaście stóp czekoladowej statuy Nelsona na Trafalgar Square. Wydarzenie cudu musi nieść z sobą pewien sens. Mówiąc nowotestamentowym językiem św. Jana, cud musi być „znakiem”. Powód jest prosty. Cuda, które traktujemy poważnie nie mogą być wyłącznie dziełami „sił nadprzyrodzonych” lub „bóstwa”. Są dziełami samego Boga. Bóg zaś nie jest niebiańskim magikiem, dającym jakiś przypadkowy pokaz; Jego działania muszą być zawsze w najwyższym stopniu konsekwentne i racjonalne. Dlatego właśnie nie mogą być kapryśne; muszą być sensowne. H. H. Farmer słusznie twierdzi, że „jeśli definiujemy cud [...] jako zdarzenie sprzeczne z prawami natury, to rozpoczynamy refleksję z niewłaściwej strony. Musimy wpierw spytać jakie znaczenie ma cud dla religii”. Następnie cytuje on definicję cudu podaną przez Huizingera, wedle którego cud to „zjawiskowa forma boskiego objawienia”. Sformułowanie to jest jednak zbyt szerokie. Dla Jeremiasza nośnikami objawienia były dwa kosze fig: jeden z nich pełen był fig dojrzałych, drugi zaś niedojrzałych. Trudno by je było nazwać cudownymi. Etymologicznie rzecz biorąc cud to coś cudownego, niezwykłego. Jeśli ma on zasłużyć na to miano, musi być czymś całkowicie sprzecznym z powszechnymi oczekiwaniami: na ten właśnie aspekt wskazuje użyte przez Swinburne’a ostrożne sformułowanie „nadzwyczajne wydarzenie”, bądź silniejsze, bardziej radykalne wyrażenie Lewisa, mówiące o „ingerencji w porządek natury”.

Problem zaczyna się z użyciem słowa „ingerencja”. Możemy sobie wyobrazić czynnik o ograniczonej sile, którego działanie nakłada się na wpływ innego czynnika. Załóżmy, że ktoś zbudował zegar. Decyduję się tak zmienić jego mechanizm, by nie budził mnie bijąc w nocy co kwadrans. Jeśli jednak jestem doskonałym zegarmistrzem, to sam potrafię zbudować zegar, i to taki, którego nie będę później musiał poprawiać. Bóg nie jest demiurgiem, który zmaga się z oporną, bezkształtną materią. Jest Stwórcą całego świata fizycznego, podtrzymującym go w istnieniu. Prawa natury, które zgodnie z przytoczoną wyżej definicją cudu miałby gwałcić, same są wyrazem Jego boskiej woli. Nie ma oczywiście wątpliwości, że Bóg może zawieszać działanie tych praw. Wszechmocny Bóg nie może nie móc dokonać tego rodzaju aktu. George Stokes dobitnie stwierdził to w swoich wykładach z Gifford z 1891 roku, dowodząc, że „jeśli przyznamy, iż Bóg istnieje, natychmiast dostrzeżemy możliwość cudu. Jeśli prawa natury działają zgodnie z Jego wolą, to ten, który chce aby działały może też chcieć je zawiesić”. Bez wątpienia – lecz czy Bóg działający w sposób konsekwentny i racjonalny rzeczywiście zmienia zdanie? Czy przeciwstawia się prawom natury, które sam ustanowił? Jeśli zaś czyni to wyjątkowo, czemu nie czyni tego częściej? Wydaje się, że wiele takich nadzwyczajnych interwencji przydałoby się, by ulżyć ludzkości w cierpieniach. Poprawne teologicznie ujęcie cudów musi umieszczać je w kontekście spójnej całości, jaką stanowią wszystkie działania Boga, nie dostrzegając w nich jedynie wyjątków.

Nie sądzę więc, by właściwym określeniem stosunku Boga do stworzenia było słowo „ingerencja”. Problem cudu jest dwojaki. Po pierwsze, nie wiadomo jakiej natury miałyby być dowody skłaniające nas do przekonania, że rzeczywiście zdarzył się jakiś cud. Po drugie, nie ma pewności czy nadzwyczajne wydarzenia zwane cudami dadzą się pogodzić z wiernością, która cechuje działanie Boga. Czyż nie jest on Bogiem, na którego stałości można polegać, w przeciwieństwie do magika? Niewątpliwie druga z tych wątpliwości jest istotniejsza, gdyż jeśli cuda byłyby absurdalne, to Bóg nie mógłby ich sprawiać. Rozpoczynając omówienie kwestii czy Jezus powstał z martwych napisałem:

Takie badanie może jednak co najwyżej sprowadzić się do określonego stopnia prawdopodobieństwa. W zdarzeniu tak sprzecznym ze zwykłymi oczekiwaniami jak zmartwychwstanie, określenie stopnia prawdopodobieństwa zależy od czynników niehistorycznych. [...] W końcu przecież nasz stosunek do zmartwychwstania zależeć będzie od tego, w jakim stopniu pasuje ono lub nie do naszego ogólnego rozumienia świata.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg