Cyfrowy obywatel

Nasze państwo zatrudnia około pół miliona urzędników, czyli więcej niż słynąca z biurokracji Francja. Polski przedsiębiorca musi wykonać dwa razy więcej procedur i ponieść trzy razy wyższe koszty administracyjne niż w krajach Europy Zachodniej.

„Zgromadzenie wielu informacji w jednej bazie danych z jednej strony niejednokrotnie pozwala na usprawnienie wielu działań, ale z drugiej rodzi poważne zagrożenie dla zapewnienia bezpieczeństwa zgromadzonych tam danych – powiedział „Gościowi Niedzielnemu” rzecznik prasowy Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych (GIODO) Małgorzata Kałużyńska-Jasak.


– Ponieważ jednak decyzja o wprowadzeniu takich rozwiązań będzie mogła nastąpić wyłącznie na podstawie szczególnych przepisów prawa, GIODO będzie monitorował postęp prac i czuwał nad bezpieczeństwem danych osobowych Polaków – dodała. W Estonii, w której podobny system już istnieje, problem ochrony danych osobowych rozwiązano w dość prosty sposób – obywatel za pośrednictwem internetu może sprawdzić, jakie instytucje i jaki urzędnik kontrolował jego dane osobowe. Jeśli uzna, że naruszono jego prawo, może złożyć skargę.

Do czołówki nam daleko
O tym, jak duże są korzyści płynące z informatyzacji administracji, można się przekonać właśnie na przykładzie Estonii, która pod tym względem może być wzorem dla całego świata. Ten mały kraj już w latach 90. postawił na internet, dzięki czemu dziś przez sieć można tam nawet głosować. Za pomocą specjalnej strony internetowej Estończycy mogą z dowolnego miejsca i o dowolnej porze składać wnioski do urzędów czy zapłacić podatki. Do komunikacji z urzędami służy adres e-mail, również zapisany na chipie. Starsze osoby albo te, które nie są zorientowane w nowych technologiach, mogą w dalszym ciągu składać wnioski w tradycyjnym okienku. Eksperci twierdzą, że dzięki e-administracji gwałtownie zmniejszyła się w Estonii korupcja.

Procedury stały się bardziej przejrzyste, do tego system zapamiętuje, kto podejmował decyzję w jakiej sprawie, co w praktyce odstrasza dających się korumpować urzędników, bo mają świadomość, że w razie wykrycia nieprawidłowości organy ścigania będą wiedziały, kto za nie odpowiada. Ponieważ większość wniosków składa się przez internet, nie ma też fizycznej możliwości wręczenia łapówki. Sukces Estonii wynika też z małej liczby ludności tego kraju – łatwiej zinformatyzować państwo, które ma 1,3 mln obywateli niż mającą ponad 38 mln ludności Polskę. Jednak większe kraje też stawiają na e-administrację. Wielka Brytania także informatyzuje swoje urzędy. Już dziś większość spraw urzędowych można tam załatwić przez internet, także z poziomu dekoderów telewizji cyfrowej. Włosi mogą w sieci przeglądać bazę spraw sądowych i danych procesowych. Mogą też przez internet składać wnioski do sądów. Od 10 stycznia także w Polsce funkcjonuje e-sąd.
Nie tylko chip

Istnieją też inne sposoby na wprowadzenie e-administracji. Od niedawna część podatników może przez internet złożyć zeznanie podatkowe. Urzędnicy wyszli z założenia, że do identyfikacji wystarczą unikatowe dane, które zna tylko podatnik. Są to nazwisko, imię, data urodzenia, numery NIP i PESEL. Szkoda, że ewentualne korekty zeznania podatkowego trzeba już dostarczyć urzędowi skarbowemu osobiście. Plany rządu przewidują, że liczba spraw, które będzie można załatwić w ten sposób przez internet, będzie systematycznie rosła. Informatyzacja administracji pozwala upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Podczas przygotowywania procedur do ich zinformatyzowania bada się, czy jakieś przepisy mają sens. Jeśli nie, urzędnicy starają się je przy okazji uprościć. Oczywiście e-administracja nie jest lekiem na wszystkie problemy polskiej biurokracji. Nawet wprowadzenie najnowszych technologii nic nie da, jeśli przy okazji nie zostanie zmienione podejście ustawodawców do tworzenia prawa.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg