Skąd się biorą sadzonki?

Leśnicy nie mogą zasiać nasion drzew spod Warszawy w lesie pod Zakopanem. Żołądź spod Legnicy może zostać posadzony tylko na terenie nadleśnictwa Legnica, ewentualnie sąsiednich nadleśnictw. Sadzonki specjalnie dla każdego nadleśnictwa przygotowuje dziś kilkanaście rozsianych po Polsce leśnych szkółek kontenerowych.

Świerk daje się nabrać
A jeśli jakieś nadleśnictwo chce za rok lub dwa zasadzić u siebie np. dęby? Wtedy składa zamówienie w szkółce kontenerowej i wysyła tam zebrane u siebie nasiona. Żołędzie zebrane np. w Węgierskiej Górce jadą więc do Nędzy. Tam na przywitanie idą do kąpieli. Puste i wydrążone przez pasożyty żołędzie wypływają na powierzchnię. Pozostałe, czyli te, które poszły na dno, trafiają do kolejnej kadzi, gdzie przez 2,5 godziny zażywają kąpieli w temperaturze 41 stopni Celsjusza. Leśnicy nazywają to termoterapią. To zabija szkodliwe grzyby. Po tej podwójnej kąpieli pracownicy zaprawiają żołędzie środkiem przeciw grzybom i wiozą je do chłodni. Tam żołędzie mogą przez dwa lata leżeć w temperaturze minus 3 stopnie.

W szkółkach kontenerowych sadzonki są też często szczepione grzybami, które ułatwiają im wzrost. Drzewa i grzyb rosną dalej w symbiozie, zwanej mikoryzą. Zaszczepione grzybem drzewo zyskuje szansę na lepsze zdrowie. Szczepienie jest możliwe tylko w takich nowoczesnych szkółkach, wyposażonych w laboratoria. Te szkółki sprzedają też drzewka ludności, choć nie jest to ich główna działalność. W Nędzy najniższej temperatury przechowywania wymagają nasiona buka: minus 10 stopni. Po rozmrożeniu pracownicy szkółki zachęcają je do kiełkowania. Robią to w lutym, choć na podwórku leży jeszcze śnieg i hula lodowaty wicher. Aby się udało, dokonują sprytnej sztuczki: – W tej komorze ustawiamy temperaturę na plus 3 stopnie, a w sąsiedniej na plus 20. Codziennie rano pracowniczki przenoszą nasiona buka z komory chłodnej do ciepłej, a po południu z powrotem. Stwarzamy im warunki cieplne podobne do dnia i nocy w późniejszych miesiącach.

Takie lekkie oszustwo – uśmiecha się Zbigniew Pietrzak ze szkółki w Nędzy. Podobnie dają się nabrać świerki, ale na późniejszym etapie sadzonki. O północy w tunelu foliowym, gdzie rosną, włączają się reflektory. Świecą przez godzinę, później pracownik gasi światło. Jednak małe świerki najwyraźniej traktują tę godzinę jako dodatkowy dzień. I znacznie szybciej rosną. – Gdybyśmy tego nie robili, świerk tylko zawiązałby pączki i powiedział: „dziękuję, już więcej w tym roku nie urosnę”. Dla nas oznaczałoby to stratę sezonu. U nas roczna sadzonka jest tak wysoka, jak dwu- lub trzy-letnie drzewko wyhodowane w warunkach tradycyjnych – wyjaśnia Zbigniew Pietrzak. – Tu mamy roczne jawory wysokie na 60 cm, podczas gdy w warunkach naturalnych osiągają tylko 25 cm. Ten piękny dąb ma 70 cm, w naturze urósłby przez rok tylko 20 cm – pokazuje.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg