Przestrzeganie odpowiedniej diety zmniejsza ryzyko zawału serca, ale tylko w teorii. W praktyce lepsze efekty daje zastosowanie leków - ocenili kardiolodzy podczas kongresu Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego, który rozpoczął się w niedzielę w Paryżu.
Specjaliści przedstawili najnowsze wyniki badań, które potwierdzają, że dieta chroni przez miażdżycą i zawałem serca. Przekonywał o tym m.in. Dean Ornish z University of California w San Francisco, znany od lat propagator diety niskotłuszczowej w zapobieganiu chorobom serca.
Uczony powoływał się na badania Nurses Health Study prowadzone od ponad 25 lat na 80 tys. amerykańskich pielęgniarek. Wynika z nich, że kobiety, które spożywają dużo warzyw i owoców, orzechy, produkty zbożowe, soję i ryby, a tylko niewielkie ilości czerwonego mięsa, o 90 proc. rzadziej cierpią na chorobę niedokrwienną serca.
Przekonują o tym także obserwacje 28 tys. Greków. W tych badaniach sprawdzono, jak na zdrowie wpływa dieta śródziemnomorska, uznawana za szczególnie korzystną dla zdrowia (poza warzywami i owocami zaleca ona spożywanie większej ilości ryb oraz oliwy z oliwek i ograniczenie nasyconych kwasów tłuszczowych pochodzenia zwierzęcego). Po raz kolejny potwierdzono w nich, że stosujący ją ludzie rzadziej mają zawały serca.
Z wynikami tych i kilku innych podobnych badań zgodził się prof. Peter Sleight z University of Oxford. Zwrócił jednak uwagę, że w praktyce nie mają one większego wpływu na zmniejszenie ryzyka zawału serca. Wynika to z tego, że niewiele osób ma na tyle silną wolę, by stale przestrzegać korzystnej dla zdrowia diety.
"Nie chodzi zresztą tylko o dietę, zdecydowana większość osób nie przestrzega również odpowiednio aktywnego stylu życia i nie uprawia żadnych sportów" - podkreślił brytyjski specjalista.
Jego zdaniem, spadek umieralności z powodu zawałów serca, jaki odnotowano w ostatnich dziesięcioleciach w krajach rozwiniętych, jest przede wszystkim zasługą prewencyjnego stosowania leków. "Farmaceutyki są chętniej stosowane, bo są łatwiejsze w użyciu niż dieta" - powiedział prof. Sleight.
O tym znaczenie w zapobieganiu zawałom mówił Yves Cottin z Centre Hospitalier Universitaire w Dijon. Uczony powołał się na wynik badań przeprowadzonych w USA i Unii Europejskiej. Wykazały one, że w ostatnich 10 latach z 10 proc. do 35 proc. zwiększyła się liczba osób zagrożonych zawałem serca, którzy zażywają statyny (leki obniżające poziom cholesterolu we krwi - PAP). Z 20 proc. do 35 proc. wzrosła też liczba pacjentów stosujących w tzw. prewencji pierwotnej leki obniżające ciśnienie tętnicze krwi, nazywane inhibitorami ACE.
Specjaliści wyrazili też nadzieję, że w przyszłości będzie można jeszcze skuteczniej zapobiegać zawałom serca dzięki nowym pigułkom wieloskładnikowym. Są to tabletki zawierające kilka różnych leków zmniejszających ryzyko zawału, takich jak statyny, beta-blokery (preparaty spowalniające pracę serca), kwas acetylosalicylowy i środki obniżające ciśnienie krwi.
"Można oczekiwać, że osoby zagrożone zawałem serca, chętniej będą zażywać tego rodzaju pigułki, gdyż w jednej tabletce będą mieć kilka leków, które na razie trzeba połykać oddzielnie" - powiedział prof. Sleight.
Prace nad pigułki wieloskładnikowymi od kilka lat prowadzone są przez wiele firm farmaceutycznych, w tym również w Polsce.
Kongres Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego (European Society of Cardiology) w Paryżu jest największym zjazdem kardiologów z całego świata, jaki odbywa się co roku. Uczestniczy w nim 30 tys. osób, w tym wielu specjalistów z USA, Japonii oraz Polski.
W ciągu miesięcy całkowicie się rozkłada, nie tworząc nawet mikrocząstek.
Badacze kolejny raz obalili wyniki uzyskane pod koniec lat 80. metodą radiowęglową.
Plamy krwi na Całunie zachowują czerwoną barwę. Naukowcy podjęli próbę wyjaśnienia tego fenomenu.