Pocisk bez prochu

Tomasz Rożek

GN 11/2012 |

publikacja 15.03.2012 00:15

A gdyby sobie wyobrazić nabój, który nie może wybuchnąć w magazynie czy w czasie transportu. Pocisk, który – gdy nie trafi w cel – nie grozi ludności cywilnej przypadkowym wybuchem. Taki, który leci dalej, dolatuje szybciej i trafia celniej.

Pocisk bez prochu PAP/EPA/ US NAVY HANDOUT/John F. Williams Charles Garnett (z lewej), menedżer w firmie projektującej railgun, pokazuje wyrzutnię tej broni oficerom Marynarki Wojennej USA

W katapulcie kamień przyspiesza nie z powodu wybuchu prochu. Lot strzały z łuku czy z kuszy nie ma nic wspólnego z eksplozją. Przyzwyczailiśmy się do tego, że to, co ma razić wroga na odległość, musi się wiązać z gwałtownym wzrostem ciśnienia, czyli z eksplozją. I rzeczywiście, dzisiejsza wojna opiera się na urządzeniach, które wybuchają po to, by się przemieszczać – począwszy od rakiet międzykontynentalnych, przez te średniego i krótkiego zasięgu, a na nabojach do pistoletu czy karabinu kończąc. Eksplodują po to, by nabrać odpowiedniego pędu. Można śmiało powiedzieć, że pocisk czy rakieta leci dzięki chemii. Dzięki reakcjom chemicznym, które, zachodząc bardzo gwałtownie, nadają przedmiotom energię. Energia chemiczna zamieniana jest w nich na energię kinetyczną, a więc związaną z ruchem. To może teraz przejdźmy z chemii do fizyki.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.