Przypadek ujarzmiony

Anna Stebel

publikacja 21.01.2013 06:37

Ks. Michał Heller pisząc tę książkę, dowiódł, że wbrew pozorom nie tylko można, ale nawet da się pogodzić wiarę w Boga z osiągnięciami współczesnej nauki.

Przypadek ujarzmiony Wydawca: Copernicus Center PRESS

Ks. Prof. Dr Hab. Michał Heller jest księdzem katolickim, Profesorem Filozofii Papieskiej Akademii Teologicznej, Adjunct Scholar Watykańskiego Obserwatorium Astronomicznego, Fundatorem i Dyrektorem „Centrum Kopernika Badań Interdyscyplinarnych”; laureatem licznych nagród, w tym Nagrody Templetona przyznawanej za „przerzucanie mostów pomiędzy religią a nauką"; członkiem wielu towarzystw naukowych, m.in. Towarzystwa Naukowego KUL, Polskiego Towarzystwa Teologicznego, Polskiego Towarzystwa Fizycznego, Polskiego Towarzystwa Astronomicznego, International Society for Science and Theology, International Society for General Relativity and Gravitation, International Astronomical Union, European Physical Society, Center for Theology and the Natural Science; autorem wielu książek i publikacji naukowych.

Pamiętam, jak w czwartej klasie szkoły podstawowej na jednej z pierwszych lekcji biologii nauczycielka zaczęła tłumaczyć nam, że my ludzie pochodzimy od małpy, na co zaraz podniosły się głosy, że to nieprawda, bo pochodzimy od Adama i Ewy, których stworzył Pan Bóg. Nauczycielka odpowiedziała, że wie, ale że i tak musimy się tej teorii nauczyć. I w ten sposób niejeden młody człowiek rozpoczynał równoległe życie w dwóch w żadnym razie nie dających się ze sobą pogodzić światach: w świecie nauki, w którym powstanie świata oparte jest o przypadek i teorię ewolucji Darwina, oraz świecie wiary zgodnym z nauką Kościoła, że świat został stworzony Słowem Boga. A ponieważ zwolennicy każdej z tych koncepcji starali się zdeprecjonować prawo do istnienia tej drugiej, to wszelka próba odpowiedzenia na pytanie, która z nich ma rację ostateczną, pogłębiała tylko dzielącą oba światy przepaść.

W sposób najbardziej wyrazisty spór ten zaznaczył swą obecność w USA, gdzie w latach dwudziestych ubiegłego wieku ze sporu o rację przerodził się w spór o prawo do ich nauczania w szkołach. Doszło do tego, że rozstrzygnięcia tego sporu zaczęto poszukiwać przed sądem. I od tej pory, to prawomocny wyrok sądu miał zdecydować, która z tych koncepcji ma prawo być nauczana w Amerykańskich szkołach, a która nie. Problem ten okazał się jednak na tyle nierozstrzygniętą kwestią, że powrócił na drogę sądową w latach sześćdziesiątych, i, co warto zauważyć, z prawnego punktu widzenia zakończył się dopiero pod koniec lat osiemdziesiątych. Co jednak wcale nie zakończyło walki obu stron konfliktu o wyłączność na posiadanie racji jako takiej. Do dziś bowiem zacięcie walczą o nią Richard Dawkins opowiadający się po stronie ewolucjonizmu i „ślepego zegarmistrza” i William Dembski stojący na straży „nieredukowalnej złożoności” i Inteligentnego Projektanta. I to im właśnie Michał Heller dedykuje swoją książkę Filozofia przypadku.

Cały ten spór o to, jak powstał wszechświat, nasza Ziemia i skąd się właściwie wzięliśmy, pokazuje tylko, że próba opisywania konstrukcji wszechświata, czy też chociażby jednego jego elementu, jakim jest nasza planeta Ziemia, przez pryzmat pewnej tylko określonej dyscypliny go opisującej może zaprowadzić nas w ślepą uliczkę. Tak samo jak próba opisu słonia w tej historii, w której kilku ślepców zostało postawionych każdy przy innej jego części i na pytanie o to, jak wygląda słoń, każdy z nich odpowiadał zupełnie coś innego, będąc przy tym święcie przekonanym, że to właśnie on ma rację, gdyż posiadł już wystarczającą wiedzę na jego temat. A jak wiadomo słoń nie składa się w całości ani z trąby, ani z wielkiego zada zakończonego ogonem, czy też z potężnej kolumny, która okazuje się być jedną z czterech jego nóg. Podobnie rzecz ma się z naszym oglądem wszechświata, każda z dyscyplin zajmująca się jego opisem, daje nam tylko, a może aż właściwą swemu przedmiotowi jego specyfikację. A zatem wszystko wygląda na to, że do prawdziwego oglądu wszechświata zbliżamy się dopiero wtedy, gdy zsumujemy wnioski płynące do nas ze wszystkich, albo przynajmniej z jak największej ilości dyscyplin go opisujących.

Takie też podejście charakteryzuje pracę Michała Hellera, który będąc zarówno księdzem, jak i naukowcem posiadającym wiedzę nie tylko w zakresie przedmiotu teologii i filozofii, ale również matematyki, fizyki, kosmologii czerpie z nich wszystkich. A ukryte w nich informacje na temat podejmowanego w książce problemu przypadku, zbiera i jak elementy układanki, składa je w logicznie pasującą do siebie całość. I to dzięki takiemu właśnie interdyscyplinarnemu podejściu przypadek, stanowiący przecież kość niezgody pomiędzy oboma walczącymi z sobą koncepcjami, paradoksalnie okazuje się być łączącym je pomostem. Zatem spójrzmy przez chwilę na tę układankę.

W starożytności, Arystoteles zawyrokował, że „nauka o przypadku nie jest możliwa”. Zmiana nastąpiła dopiero w XVI w., kiedy to studiujący prawo i medycynę, namiętny hazardzista Gerolamo Cardano, potrafiący dzięki swojemu matematycznemu talentowi lepiej od innych obliczyć swoje szanse na wygraną w grach losowych i zarobić w ten sposób nie małe pieniądze, napisał w oparciu o swoje doświadczenia Księgę o grach losowych. Tak też zaczęła się historia rachunku prawdopodobieństwa, dzięki któremu dziedzinie nauki zwanej matematyką udało się okiełznać zjawisko przypadku i stworzyć nową dyscyplinę zwaną probabilistyką.

Ta z kolei okazała się mieć nie małe znaczenie dla dziedziny fizyki, ponieważ to w jej ramach funkcjonuje mechanika kwantowa, która sama jest „par excellence teorią probabilistyczną”. Dlatego powstanie mechaniki kwantowej „zmieniło status pojęcia prawdopodobieństwa”, co w konsekwencji wywarło znaczący wpływ na kształt niejednej koncepcji filozoficznej oraz spowodowało, że „stało się ono jedną z podstawowych kategorii wyjaśniających w fizyce. I to nie tylko w fizyce kwantowej.” Gdyż pod postacią nieprzemiennej teorii prawdopodobieństwa w towarzystwie geometrii nieprzemiennej znajduje ono swoje zastosowanie w poszukiwaniach fundamentalnej teorii fizycznej, której wyniki mogły by dać odpowiedź miedzy innymi na pytanie o warunki początkowe wszechświata.

Same zaś prawa fizyki są z kolei ściśle związane z ewolucją biologiczną i kosmologiczną. To fizyka i jej prawa decydują o strukturze kosmosu i jego ewolucji, której częścią jest właśnie ewolucja biologiczna. Poza tym już sama biologia wyrasta z fizyki, dlatego ma znaczenie fakt, że także w fizyce występuje nie tylko zjawisko przypadku, ale także zjawisko ewolucji i doboru naturalnego zachodzącego w ramach teorii układów dynamicznych.

Biorąc pod uwagę punkt widzenia teologii, zwraca Heller uwagę na to, że zarówno zwolennicy creation science, jak i wywodzącego się z niego Inteligentnego Projektu, opierają się na złych założeniach. Gdyż stawiają siłę przypadku w tak ostrej opozycji do dzieła Boga, że czynią go czymś w rodzaju „anty-boga”, dowodząc tym samym, że w swym rozumowaniu odwołują się do manicheizmu, doktryny, którą uznano za herezję już w pierwszych wiekach chrześcijaństwa. Sam manicheizm był formą gnostycyzmu, któremu sprzeciwiał się św. Augustyn i to między innymi dlatego, że „było to całkowicie niegodne z zasadami matematyki”. Po czym Heller przytacza św. Tomasza z Akwinu, który zastanawiając się nad tym, jaki jest do ex casu et fortuna (przypadku i „zdarzeń losowych”) stosunek Bożej Opatrzności, stwierdził: „Boża Opatrzność nie wyklucza zdarzeń przypadkowych i losowych”, gdyż, jak w innym miejscu napisał, „sprzeciwiałoby się Bożej Opatrzności, która ustanawia i zachowuje porządek rzeczy, gdyby wszystko działo się z konieczności”.

Po zsumowaniu powyższych elementów, pytanie: „Bóg czy przypadek” wygląda po prostu na źle postawione. Ponieważ, jak dowodzi w swej książce Heller, istnienie przypadku wcale nie neguje działania Boga. Przypadek jest po prostu częścią Jego Zamysłu, a my przy pomocy nauki i dostępnych nam narzędzi staramy się odkryć ten Zamysł. Heller posługuje się pojęciem Zamysłu w nawiązaniu do powiedzenia Einsteina „the Maind of God” – Zamysł Boga, nazywając go jednocześnie Wielką Matrycą Wszechświata, która „ma świadomość siebie”:

„Przypadki nie są klęską Matrycy, lecz jej bardzo subtelną strategią. Siła Wielkiej Matrycy polega na tym, że każdy, kto chce wykazać, że jej nie ma, lub ograniczyć jej skuteczność, jeżeli tylko posługuje się racjonalnymi argumentami, sam korzysta ze środków, które dostarcza Matryca”.

Jak zatem mogliśmy zauważyć, owo interdyscyplinarne podejście do problemu przypadku zaprezentowane w tej książce jest jej prawdziwym atutem. Gdyż to właśnie ono pozwoliło na zbudowanie spójnej, bardzo dobrze naukowo i filozoficznie uzasadnionej koncepcji, w której przypadek, pokazany jako istotny element zarówno teorii ewolucji, jak i praw fizyki i przyrody, a nawet Bożej Opatrzności, nie tylko przestał w końcu stanowić wyłom w kreacjonistycznej koncepcji stworzenia świata, ale sam stał się ogniwem łączącym obie, tak zawzięcie zwalczające się, przeciwstawne sobie teorie mówiące o powstaniu świata. Ponad to Michał Heller pisząc tę książkę, dowiódł, że wbrew pozorom nie tylko można, ale nawet da się pogodzić wiarę w Boga z osiągnięciami współczesnej nauki.           

Na koniec ciekawostka. W książce tej możemy znaleźć odpowiedzieć na jeszcze jedno nurtujące ludzkość pytanie: czy to możliwe byśmy byli sami w kosmosie? Bo przecież, jak mówi bohaterka filmu Kontakt: „Byłoby to wielkie marnotrawstwo przestrzeni”. W trakcie jej lektury bowiem możemy się przekonać, że wcale nie mamy do czynienia z żadnym marnotrawstwem, wręcz przeciwnie, ten ogrom otaczającej naszą ziemię przestrzeni kosmicznej, która w dodatku nieustannie od miliardów lat wciąż się poszerza, jest wręcz niezbędny dla istnienia naszej planety i panującej na niej warunków. I że twierdzenie, że: „wszechświat musi być wielki i stary, żeby przynajmniej na jednej planecie mogło zaistnieć życie”, ma swoje głębokie uzasadnienie.

***

Recenzja książki Ks. Prof. Michała Hellera pt. Filozofia przypadku. Kosmiczna fuga z preludium i codą, Copernicus Center PRESS, wyd. II poprawione, Kraków 2012.