Elektroniczny dymek

Tomasz Rożek

GN 16/2013 |

publikacja 18.04.2013 00:15

Zyskują na popularności. Elektroniczne papierosy są uważane za mniej szkodliwe dla palacza i dla otoczenia. Czy na pewno?

Elektroniczny dymek Henryk Przondziono /GN Ile to kosztuje? E-papieros to koszt nawet kilkuset złotych. Ale jego palenie jest o około połowę tańsze niż palenie zwykłych papierosów

Pomijając tych, którzy są po prostu gadżeciarzami, elektroniczne papierosy kupują osoby, które chcą rzucić palenie, albo te, które chcą palić w miejscach publicznych, takich jak biura, środki komunikacji czy nawet samoloty. Papieros elektroniczny składa się z pojemnika na płyn (o nim za chwilę), atomizera z grzałką i małego akumulatorka. Całe urządzenie kształtem i wielkością przypomina długopis albo dłuższy, zwykły papieros, choć na rynku dostępne są także e-papierosy w kształcie fajek i cygar.

Rzucić czy nie?

Podczas wciągania powietrza (zaciągania się) niewielka ilość płynu umieszczonego w zbiorniczku dostaje się do tej części e-papierosa, w której jest grzałka. Płyn podgrzany do temperatury ponad 150 st. C tworzy mgiełkę (aerozol), którym inhaluje się użytkownik.

Właściwości płynu są tak dobrane, że tworzy się także mgiełka wyglądająca dokładnie tak jak dym ze zwykłego papierosa. Część elektronicznych papierosów jest wyposażona w diodę, która zapala się na czerwono na końcu urządzenia, gdy użytkownik wciąga powietrze. Ma to imitować żarzenie się papierosa. Mamy więc odpowiedni kształt i wielkość, dym i żarzącą się końcówkę. Kluczem jest jednak podgrzewany płyn. Jego skład może nieznacznie się różnić, ale jego głównym składnikiem jest glikol propylenowy. Pozostałe składniki to gliceryna (dzięki niej wytwarza się mgiełka), dodatki smakowe i zapachowe oraz nikotyna. Wielką zaletą papierosów elektronicznych jest to, że ich użytkownik inhaluje się czystą nikotyną, a nie substancjami smolistymi, których w zwykłym papierosie nie da się odfiltrować.

Ilość nikotyny można dozować. Począwszy od tego, że można kupować wkłady o różnej jej zawartości, a skończywszy na tym, że niektóre modele papierosów mają możliwość płynnej regulacji ilości „zasysanego” do komory z grzałką płynu. To wszystko ma ułatwiać rzucanie palenia. Dla osób uzależnionych nie tyle od nikotyny co od samego procesu palenia producenci przygotowali także płyny bez nikotyny. Czy e-papierosy rzeczywiście pomagają rzucić palenie? Brak jest jakichkolwiek dowodów naukowych. Na forach internetowych pojawiają się wpisy mówiące o tym, że konkretnym osobom rzeczywiście było łatwiej rzucić. Ale jest ich mniej niż głosów osób, które twierdzą, że świadomość mniejszej szkodliwości takiego palenia oraz łatwość, z jaką po e-papierosa się sięga, zmniejszyły ich strach przed paleniem i spowodowały, że opuściła je ochota na rzucanie.

A jednak szkodzi

Czy e-papierosy są rzeczywiście mniej szkodliwe niż papierosy tradycyjne? Tutaj zdania są podzielone. Faktem jest, że palący (a właściwie inhalujący) nie wprowadza do organizmu tlenku węgla i substancji smolistych, które są efektem spalania tytoniu. Te substancje są jednym z głównych powodów występowania raka płuc u palaczy. Ale okazuje się, że oddychanie mieszaniną nikotyny, glikolu i substancji też nie jest obojętne. Z badań (przeprowadzonych m.in. na uniwersytecie w Atenach) wynika, że w czasie palenia e-papierosa i kilkanaście minut po jego zakończeniu dochodzi do niedrożności dróg oddechowych i w konsekwencji do znacznie mniejszego niż normalnie przenikania tlenu do krwi.

Badając „elektronicznych” palaczy, naukowcy zaobserwowali, że do uszkodzenia płuc dochodzi natychmiast, nawet po jednokrotnym zapaleniu. Ten efekt znacząco ustępuje po kilkunastu minutach, ale u osób, które po elektroniczny dymek sięgają co chwila, może dojść do chronicznego niedotlenienia, które z kolei może prowadzić do wielu poważnych chorób, z rakiem, chorobą niedokrwienną i zawałem serca włącznie. Czy papieros na baterię uzależnia? Tak, także dlatego, że w porcji wdychanego powietrza może być więcej nikotyny niż w przypadku palenia zwykłych papierosów. Narażeni są także palacze tzw. bierni, czyli ci, którzy funkcjonują w otoczeniu e-palacza. Co prawda ryzyko zachorowania biernego palacza jest mniejsze niż w przypadku wdychania dymu ze zwykłego papierosa, ale jest. I dlatego w wielu krajach sprzedaż płynów do e-papierosów z dodatkiem nikotyny jest zabroniona.

Tak jest w Australii, Danii czy Finlandii. W Polsce nie ma rozwiązań prawnych, które ograniczałyby sprzedaż i reklamę zarówno papierosów, jak i przeznaczonych do nich płynnych wkładów. Formalnie można więc używać ich także tam, gdzie zwykłych papierosów nie można palić. Na przykład w pociągach, autobusach czy na lotniskach. Ta sytuacja może się jednak zmienić. Elektroniczne papierosy są na rynku obecne zaledwie od kilku lat (choć zostały opatentowane już w latach 60. XX w.), a to powoduje, że dopiero od niedawna można przeprowadzić badania, które obejmowałyby swoim zasięgiem odpowiednio dużą grupę ludzi. Tych raportów i badań pojawia się z każdym miesiącem coraz więcej. I nie są one dla producentów e-papierosów powodem do zadowolenia.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.