Epoka krzemienia pasiastego

Andrzej Capiga, Marta Woynarowska

publikacja 31.05.2013 06:40

O tym że zgoda buduje, a niezgoda rujnuje przekonały się najlepiej Opatowskie Krzemionki, które dekadę temu nie zostały wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa Kultury. Czy zainteresowani pójdą po rozum do głowy?

 Trasa pełna jest ukrytych tajemnic marta woynarowska Trasa pełna jest ukrytych tajemnic

Kompleks prehistorycznych kopalń krzemienia pasiastego w Krzemionkach Opatowskich koło Ostrowca Świętokrzyskiego został odkryty przez geologa Jana Samsonowicza 19 lipca 1922 roku. Na właściwy trop naprowadzili go mieszkańcy, informując o tajemniczych zagłębieniach. Wprawdzie 90. rocznica tego odkrycia minęła w ubiegłym roku, lecz naukową konferencję dotyczącą tego wydarzenia zorganizowano teraz. Przybyli na nią konserwatorzy przyrody i zabytków, reprezentanci lokalnego samorządu oraz przedstawiciele świata nauki z kraju i z zagranicy: Słowacji, Czech i Austrii. Spotkanie nie miało tylko odświętnego charakteru, przeciwnie – przebiegało wręcz burzliwie.

Trzy drogi
– Chciałem, abyśmy najpierw zdiagnozowali, a następnie pokazali problemy, które w kopalni występują – a jest ich sporo – i w końcu podyskutowali nad działaniami, które trzeba podjąć, by je przezwyciężyć. Moim celem było też posadzić przy wspólnym stole wszystkich zainteresowanych dalszym losem Krzemionek, ponieważ przez ostatnie lata współpraca między środowiskiem naukowym, konserwatorskim, samorządem lokalnym i samym muzeum nie była najlepsza. Udało się nam również pokazać kilka dobrych przykładów podobnej współpracy w takich archeologicznych obiektach, jak Biskupin, Ostrów Lednicki czy Ojcowski Park Narodowy – mówi Włodzimierz Szczałuba, dyrektor Muzeum Historyczno-Archeologicznego w Ostrowcu Świętokrzyskim.

W konferencji kluczowe były dwa wystąpienia: profesorów Zbigniewa Kobylińskiego i Jana Lecha. Ten pierwszy podjął sprawę zgłoszenia Krzemionek na „Listę światowego dziedzictwa UNESCO”. Pierwsza taka próba została podjęta pod koniec lat 90. ubiegłego wieku i zakończyła się niepowodzeniem; nie było w tej sprawie wspólnego frontu środowisk naukowych, konserwatorskich i samorządowych. Polskie piekiełko wykorzystali Belgowie, którzy na tak prestiżową listę wpisali swoją kopalnię.

Zdaniem prof. Zbigniewa Kobylińskiego, Opatowskie Krzemionki mają trzy wyjścia. Po pierwsze: porozumieć się z Belgami co do rozszerzenia wpisu o polską kopalnię (najmniej realna); po drugie: nawiązać współpracę w ramach nadgranicznego układu z kopalniami w innych krajach, na przykład na terenie Moraw; po trzecie: starać się o wpis Krzemionek jako parku kulturowego. Której by jednak wersji nie wybrać, wpisanie czegokolwiek na światową listę jest teraz, zdaniem profesora, dużo trudniej niż 10 lat temu. Wynika to bowiem z pewnych trendów, kładących nacisk na wpisywanie na listę obiektów spoza Europy, którą uznano za przeszacowaną.

Profesor Jan Lech, wybitny badacz górnictwa krzemienia, zwrócił z kolei uwagę na zagrożenia związane z ochroną Opatowskich Krzemionek. Rozbudzony bowiem nadmiernie popyt na krzemień pasiasty, wykorzystywany jako kamień jubilerski, sprawił, że zwiększyła się liczba jego poszukiwaczy.

Włodzimierz Szczałuba potwierdza, że w latach 2008–2009 było kilka przypadków nielegalnego wydobycia krzemienia z kopalni. Od tego czasu ostrowieckie muzeum nie może sprzedawać wyrobów z tego kamienia. Zabronił tego konserwator zabytków, wychodząc z założenia, że nikt nie posiada licencji na wydobywanie krzemienia, stąd wszelka jego sprzedaż jest nielegalna. Włodzimierz Szczałuba dziwi się temu. – A przecież z nabyciem krzemienia nie mają problemu jubilerzy. Jest on sprzedawany w Bałtowie, na Świętej Katarzynie czy w Sandomierzu – zauważa dyrektor.

Jedyna taka w Polsce
Spory i problemy omijają jednak turystów, którzy licznie przyjeżdżają, by zobaczyć ten unikat, nie tylko w skali kraju. – Rocznie Krzemionki odwiedza ok. 36 tys. turystów – mówi Włodzimierz Szczałuba.

– Są to nie tylko wycieczki szkolne, obserwujemy stały wzrost liczby turystów indywidualnych, w tym też zagranicznych. Naturalnie najwięcej gości mamy w okresie typowo turystycznym – od wiosny do jesieni. Wynika to głównie ze specyfiki Krzemionek, które są niejako muzeum na wolnym powietrzu. Od ubiegłego roku Muzeum Historyczno-Archeologiczne (którego główna siedziba mieściła się w Pałacu Wielopolskich w dzielnicy Częstocice) wzbogaciło się o okazały kompleks w Krzemionkach, gdzie oprócz biur administracji ma trzy potężne sale wystawienniczo-konferencyjne. Można w nich zwiedzać ekspozycje poświęcone historii tego niezwykłego miejsca oraz z bliska zobaczyć odkryte tu prehistoryczne ozdoby, naczynia i przede wszystkim narzędzia wykonane z krzemienia. Po kopalniach turystów oprowadzają przewodnicy, nie ma bowiem możliwości indywidualnego zwiedzania. Grupy wyruszają w trasę co 20 minut.

– Dla nauki Krzemionki zostały odkryte podczas kartowania geologicznego tego terenu w 1922 r. przez geologa, przyszłego profesora, Jana Samsonowicza pochodzącego z Ostrowca Świętokrzyskiego. O ciekawych, nieznanego pochodzenia zagłębieniach poinformowali go miejscowi – informuje zwiedzających przewodnik Tomasz Machula. W kolejnych latach dwudziestolecia oraz w okresie powojennym na terenie Krzemionek Opatowskich prowadzone były badania archeologiczne, które pozwoliły zgłębić metody wydobywcze stosowane przez prehistorycznych górników, ale także poznać poniekąd ich codzienne życie. Dzisiaj, dzięki wieloletniej pracy kolejnych pokoleń archeologów, turyści mogą niemal „dotknąć” prehistorii. Oprócz podziemnej trasy, głównej atrakcji Krzemionek, niedawno została udostępniona zrekonstruowana wioska neolityczna.

– Krzemień pasiasty to niezwykle cenny surowiec dla naszych przodków. Wykonywali z niego szereg narzędzi codziennego użytku. Krzemień to ówczesna stal. Powstał on w górnej jurze, czyli w okresie od 159,4 do 154 mln lat temu, w czasie, gdy na Ziemi panowały dinozaury. Znajduje się w warstwie wapienia pelitowego i występuje w formie konkrecji, nazwijmy to – obłych kamieni, które mają wielkość od gołębiego jajka do bulastych „bochnów” i kilkumetrowej długości plaskurów – wyjaśnia pan Tomasz.

Ludzie w rejonie Krzemionek pojawili się w okresie neolitu i wczesnego brązu, czyli ok. 5 tys. lat temu, i mniej więcej wówczas też zaczęli wydobywać krzemień. Czynili to na różne sposoby, o czym świadczą, zachowane do dzisiaj, cztery rodzaje kopalń: jamowe, niszowe, filarowo-komorowe oraz komorowe, które były najgłębsze, schodziły bowiem do 8–9 m w głąb ziemi. Archeolodzy na polu eksploatacyjnym w Krzemionkach doliczyli się ok. 3,5–4 tys. kopalń. Śladami po nich, widocznymi do dzisiaj, są małe zapadliska.

– Widzicie państwo te doły? – pyta zwiedzających Tomasz Machula, wskazując ręką szereg dobrze widocznych zagłębień. – Jest ich całe mnóstwo, bo ok. 2 tys. Tego typu kraj- obraz pokopalniany oraz doskonale zachowane wyrobiska nie zachowały się nigdzie indziej. Ten nasz przetrwał dzięki temu, że ludzie zaczęli go przekształcać dopiero w XX w. Wielkie zasługi dla utrzymania Krzemionek ma prof. Stefan Krukowski, którego staraniem w 1939 r. został ustanowiony tutaj rezerwat chroniący pas pola górniczego – dodaje.

W związku z poszerzaniem terenu rezerwatu po II wojnie nastąpiło stopniowe wysiedlanie wioski Krzemionki. Ostatni mieszkaniec opuścił ją w latach 80. ub. wieku. Pokonując ścieżkę edukacyjną, zwiedzający mogą – dzięki rekonstrukcjom neolitycznych realiów – poznać ubiór ówczesnych ludzi, narzędzia, jakimi się posługiwali, a także jak wyglądała praca w tutejszych kopalniach.

Zrekonstruowane szyby górnicze, fantomy prehistorycznych górników schodzących w kopalnianą otchłań, podczas gdy inni w tym czasie obrabiają wydobyty krzemień doskonale działają na wyobraźnię, zwłaszcza najmłodszych. Chociaż nie brakuje również dociekliwych dorosłych.

– To oni wówczas nosili już spodnie? – dziwi się jedna z turystek. Największe emocje budzi jednak przejście przez podziemną trasę, gdzie można zobaczyć wyrobiska, komory wydrążone przed tysiącleciami i „górników” przybierających dziwne pozy, by móc wyłuskać widoczny krzemień. Na jednym z filarów zachował się charakterystyczny znak wykonany węglem, który stał się logo Rezerwatu „Krzemionki”. Po wyjściu na powierzchnię przed zwiedzającymi jeszcze jedna atrakcja – zrekonstruowana wioska neolityczna. – Jak ciepło, jak miło – stwierdza starszy pan. – Zmarzłem tam, pod ziemią.