Najlepsze, bo polskie

ks. Rafał Pastwa

publikacja 31.10.2013 05:42

Rozpoczął się sezon zbiorów jabłek. Według prognoz Światowego Stowarzyszenia Producentów Jabłek i Gruszek, nasz kraj w tym roku będzie największym producentem jabłek w Unii Europejskiej.

Jesteśmy liderem w produkcji jabłek przemysłowych ks. Rafał Pastwa /GN Jesteśmy liderem w produkcji jabłek przemysłowych

Przy zbiorach powyżej 3 mln ton Polska zajmuje pierwsze miejsce w Europie, a trzecie na świecie po Chinach (25 mln ton) i USA (5 mln ton). Nasz kraj przoduje także w produkcji tzw. jabłek przemysłowych. Ich udział wynosi nawet 60 proc. i jest najwyższy na świecie. Ponad 95 proc. tych jabłek przerabia się na sok zagęszczony. W 2012 r. wyprodukowano w naszym kraju rekordową ilość ponad 300 tys. ton soku. W przeliczeniu na jednego mieszkańca Polska jest światowym liderem w produkcji zagęszczonego soku jabłkowego. Według danych Urzędu Statystycznego w Lublinie w ubiegłym roku zbiory jabłek w naszym województwie wyniosły prawie pół miliona ton, w tym roku mają być jeszcze wyższe. W samej gminie Józefów nad Wisłą zbiory mają sięgnąć 82 tys. ton.

Sady, sady, wszędzie sady
Sady zajmują ponad 3 tys. ha powierzchni gminy Józefów nad Wisłą. We własnych gospodarstwach rolnych pracuje dwa tysiące osób, z czego ok. 57 proc. to mężczyźni. Posiadanie sadu wiąże się z ciężką pracą, wyrzeczeniami i niepewnością związaną z ceną owoców. Nie można zaplanować, kiedy najlepiej sprzedawać jabłka. Właściciele dużych gospodarstw sadowniczych zazwyczaj mają przechowalnie i specjalne chłodnie, więc mogą ze sprzedażą poczekać nawet do późnej wiosny. Ci, którzy mają mniejsze sady, czyli poniżej 5 ha, muszą jabłka sprzedawać na bieżąco. Każdego dnia cena w skupie jest inna, ale w Chruślinie wielki ruch. Dziesiątki traktorów ze specjalnymi przyczepami. Sadownicy czekają na odbiór palet do zbioru jabłek. Denerwują się, że zamiast pracować w sadzie, muszą w południe czekać na pojemniki. Te właśnie przywiezione wystarczą tylko dla kilku.

– Trzeba je podzielić sprawiedliwie, żeby ktoś nie jeździł na próżno – mówi jeden z sadowników. – Jabłka eksportowe są obecnie po 90 gr za kilogram – wyjaśnia pan Ryszard z Chruśliny. – Wszystko zależy od pośredników i od ich ustaleń. Dzisiaj jest taka cena, a jutro człowiek wstanie i cena będzie inna. My, sadownicy, mamy niewiele do gadania – dodaje zmartwiony. Podobnie z jabłkami przemysłowymi. Nie ma stałej ceny za ich sprzedaż. – Nie wiadomo, jak zaplanować pracę w sadzie. A trzeba ją podzielić na zbiór jabłka deserowego i przemysłowego – mówi Józef Michałek należący do Związku Sadowników RP.

Z Chile do Polski
Związek Sadowników RP dba o interesy tej grupy zawodowej, ale nie jest w stanie rozwiązać wszystkich problemów. – Europa jest uzależniona od rynków wschodnich. Nie tylko Polska, ale Holandia, Francja i Włochy eksportują jabłka na Wschód. My natomiast, paradoksalnie, mamy w sklepach jabłka z Chile – śmieje się Krzysztof Bernadzki. On sam jest młodym sadownikiem, który pracuje na 15 ha nowoczesnego sadu BerSad pod Józefowem nad Wisłą. Należy do stawiającej na zaawansowane technologie i ekologię grupy Józefów Sad, co ułatwia mu sprzedaż jabłek po relatywnie stałej cenie i daje poczucie względnego bezpieczeństwa, że jednak będzie miał zysk.

Większość jabłek w tym roku sprzedaje się do Rosji. Rynek ukraiński i białoruski jest aktualnie mało dostępny dla polskich sadowników. Związane jest to z polityką zagraniczną naszego kraju. Nawet drobne zjawiska na arenie polityki zagranicznej mogą wpłynąć na podniesienie cła na jabłka w tych krajach i w konsekwencji uniemożliwić opłacalny eksport owoców. – To zależy od tego, jakie są danego roku stosunki polityczne miedzy Polską a krajami wschodnimi – mówi Krzysztof Bernadzki.

Pijmy soki z naszych jabłek
Polskie jabłka należą do najsmaczniejszych i najzdrowszych na świecie. To właśnie z nich produkuje się pełnowartościowy sok. Zależy to od wielu czynników, ale głównym jest umiejętność pielęgnacji sadu.

– Chińczycy czy Amerykanie nie mają takich umiejętności jak polscy sadownicy – podkreśla Bernadzki. – Jeżeli widzimy na półkach w sklepie kartony z napisem „stuprocentowy sok”, nie możemy w to wierzyć. Prawdziwy sok jabłkowy inaczej smakuje i ma inną barwę. Powinniśmy dbać o to, by kupować polskie produkty. Niestety większość tzw. naturalnych soków nie została wyprodukowana z naszych jabłek. Niemcy kupują swoje jabłka, choć są droższe, mniej smaczne i poddane większej chemizacji. My musimy jeszcze uczyć się kupowania rodzimych produktów. Jednak nie musimy wcale robić tego na siłę, bo polskie jabłka są najlepsze i dowodzą tego różne badania, choć z wiadomych względów trudno do nich dotrzeć. Praktyczne ich wykorzystanie potwierdza tę tezę w zupełności – zaznacza. W Polsce wprowadza się powoli politykę IPO (Integrowana Produkcja Owoców). Będą w związku z tym większe kontrole pod kątem ekologicznej produkcji jabłek.

Jabłka w gazie?
Prowadzenie sadu powyżej 10 ha, a tylko takie gospodarstwo jest opłacalne, bo przynosi zadowalający zysk, nie pozwala podjąć dodatkowej pracy. Konieczne jest także zatrudnianie pracowników do pracy przy drzewachi w magazynie. Właściciel sadu wstaje ok. godz. 5.00, by o 7.00 być już na miejscu. Od stycznia odbywa się prześwietlanie – czyli przycinanie drzew. Sadownik rozpoznaje, które gałęzie należy odrzucić, a które pozostawić. To niezbędny zabieg, by drzewo dobrze rodziło.

Na wiosnę zaczyna się dokarmianie i nawożenie jabłoni. W tym czasie rozpoczynają się również zabiegi pielęgnacyjne i ochronne. Ta praca trwa aż do zbiorów. W zależności od odmiany zbiór zaczyna się w lipcu, a kończy w listopadzie. Potem nadchodzi czas sprzedaży lub wstawiania do komór i przetrzymywania. Część komór w chłodni ma kontrolowaną atmosferę.

– Konsumenci boją się tzw. gazowania jabłek w chłodniach. Tam jednak nie wpuszcza się żadnego gazu, ale reguluje się stosunek poziomu tlenu do dwutlenku węgla – to wszystko. W takich warunkach możemy przetrzymać jabłko nawet do końca maja w nienaruszonym stanie. Co innego zielone jabłka w sklepach, które w pokojowej temperaturze potrafią przetrwać bardzo długo. Właśnie to powinno nas niepokoić – podkreśla pan Krzysztof.

– Ludzie boją się, że opryskujemy jabłka, ale to nie jest chemizacja, lecz głównie pielęgnacja i odżywianie. Bez odżywiania drzew nie byłoby takich owoców. Podobnie z człowiekiem – musimy jeść witaminy i zdrową żywność dla dobra własnego organizmu. Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że jabłka z Józefowa nad Wisłą są bezpieczne i zdrowe – dodaje młody sadownik. W sadach nad Wisłą można jeszcze spotkać tradycyjne odmiany jabłoni, ale dominują nowoczesne, delikatne drzewka, które rodzą piękne owoce. Sadzonki pochodzą z Polski.