Ski-awantura

Ks. Jacek M. Pędziwiatr

Jak żyć, panie ekologu, jak żyć?

Ski-awantura

Poszło, jak zwykle, o budowę ośrodka narciarskiego, tym razem na pograniczu Śląska i Małopolski, w Beskidzie Małym. Podobnie, jak wcześniej w sprawie Szyndzielni i Pilska, i tym razem stanowcze veto podnoszą ekolodzy i grupa ludzi, którzy zawsze są przeciw. Z tego zestawienia najchętniej wykreśliłbym ekologów, bo sam za ekologa się uważam. I całym sercem, duszą i ciałem jestem za ekologią i za oświatą ekologiczną. I nawet jako ksiądz staram się nie tylko ekologicznie żyć i odżywiać, ale też  uwrażliwiać na ekologię. Wychowałem się z gromadą kotów i psów, choć w moim rodzinnym domu zdarzało się, że gościły i dochodziły do siebie jeże ze złamanym sercem, puszczyki ze zwichniętymi skrzydłami, jakieś egzotyczne świerszcze i żaby, które nie kumkają i - pozbawione języka - zabawnie wpychają sobie do gęby strzępy świeżej wątróbki. Boże, ile to kosztuje!

I pewnie także dlatego coś mi się zdaje, że kolejne eko-awantury w Beskidach rodzą się nie tyle na gruncie ekologii, co skłonności do oprotestowywania zawsze i wszędzie z założenia wszystkiego, co ktoś chciałby zbudować, urządzić czy zmienić w odległości mniejszej niż 100 km od podnóża gór.

Czy każda budowa musi być dewastacją, czy każda trasa narciarska szkodzi zwierzynie? Zapraszam do Doliny Wapienicy, na północne stoki Skrzycznego, na Dębowiec. Wszędzie tutaj spacerują bądź szusują na nartach tysiące mieszkańców i gości z całej Polski. Akurat na tych terenach zdarza mi się niemal codziennie pouprawiać moje kochane bieganie górskie. I chyba nie zdarzyło mi się, żebym przy okazji narciarzy i turystów nie spotkał jakiejś sarny, lisa albo czegoś, co złowieszczo szeleściło raz czy drugi w pobliskich zaroślach, ciężko wspinając się po stromym stoku, a co to było, nad tym wolę się nie zastanawiać, choćby w kontekście nagrań wilków i niedźwiedzi, dokonanych w Beskidach ukrytą kamerą. Więc całe to zadeptywanie i rozjeżdżanie na nartach najwyraźniej zwierzynie niespecjalnie przeszkadza, a tereny górskie pięknieją. Proszę podjechać na obrzeża Wapienicy czy Dębowca, zobaczyć zbudowane niedawno parkingi, porównać z pozostawianiem samochodów na dziko, na skraju lasu, z przynajmniej jedną parą kół ugrzęzłych w runie.

Gdybym był odpowiedzialny za budowę ośrodków narciarskich w Beskidach, opowiedziałbym protestującym taką historyjkę o 5-latku. Siedział na chodniku przed wejściem do klatki schodowej i strasznie... przeklinał. Akurat nadszedł na to pan Wiesio, sąsiad.
- A czemuż ty tak strasznie, chłopcze, przeklinasz?
- A bo się „piii” przewróciłem „piii” i stłukłem sobie „piii” kolano.
- Nie możesz tak brzydko mówić, jesteś na to jeszcze za mały!
- Jak to „piii” za mały. Jak w zeszłym tygodniu przewróciłem się i stłukłem sobie łokieć i się „piii” rozpłakałem, mama powiedziała, żebym „piii” nie beczał, bo jestem już na to za duży. Za duży, żeby płakać, za mały, żeby przeklinać. To, co ja mam „piii” robić, kiedy się przewrócę i stłukę sobie łokieć albo kolano?

Drodzy eko-protestujący: to, co mamy zrobić, żeby Beskidy były piękne i jednocześnie przyciągały ludzi? Bo zrobić coś jest źle. Nie zrobić nic jest jeszcze gorzej. Jak żyć, panie ekologu, jak żyć?