Ślimak w wersji metallic

Tomasz Rożek

GN 13/2014 |

publikacja 27.03.2014 00:15

Ten ślimak ma przed sobą zawrotną karierę. Nie, nie żartuję. Odkrytym zaledwie kilka lat temu mięczakiem już interesują się biolodzy, astrobiolodzy, inżynierowie i... wojskowi.

Crysomallon squamiferum w zasadzie nie je. Robią to za niego bakterie zamieszkujące jego organizm. Wykorzystują one związki chemiczne, którymi wysycona jest woda wokół kominów i nie tylko produkują energię dla siebie, ale także związki odżywcze dla ślimaka zasoby internetu Crysomallon squamiferum w zasadzie nie je. Robią to za niego bakterie zamieszkujące jego organizm. Wykorzystują one związki chemiczne, którymi wysycona jest woda wokół kominów i nie tylko produkują energię dla siebie, ale także związki odżywcze dla ślimaka

Skąd to zainteresowanie? Ślimak Crysomallon squamiferum pokryty jest metalową „zbroją”. Tak jak muszle większości mięczaków wykonane są ze związków węgla i wapnia, tak w przypadku „ślimaka w zbroi” są to związki żelaza i siarki. Mowa zresztą nie tylko o muszli ślimaka. Z tego samego materiału wykonane są łuski pokrywające jego nogę. Co więcej, łuski na ciele zwierzęcia i muszla mają właściwości magnetyczne. Innymi słowy, gdyby komuś spadła na dywan igła, a jakimś sposobem miał przy sobie Crysomallon squamiferum, mógłby go użyć jako magnes.

Ekstremum na dnie

To oczywiście sytuacja czysto teoretyczna, bo ślimak w wersji metallic żyje na dnie oceanu (konkretnie znaleziono go na dnie Oceanu Indyjskiego), więc jego ciało przystosowane jest do wysokiego ciśnienia. W naszym otoczeniu pewnie nie potrafiłby funkcjonować. I nie tylko z powodu ciśnienia. Ślimak na dnie oceanu żyje bezpośrednio przy kominach hydrotermalnych. To jedne z najbardziej ekstremalnych środowisk na naszej planecie. Kominy pojawiają się na dnie oceanów w miejscach, w których płyty kontynentalne oddalają się od siebie. Zawsze dzieje się to na sporych głębokościach, stąd w pobliżu kominów panuje bardzo wysokie – kilkaset razy wyższe niż na powierzchni – ciśnienie i całkowita ciemność. Tam, gdzie płyty się rozchodzą, wylewa się magma, która natychmiast zastyga, schłodzona przez wodę o temperaturze zaledwie kilku stopni Celsjusza. Zdarza się jednak, że woda morska wpływa pod tak zastygłą skorupę i – podgrzana do kilkuset stopni Celsjusza – wylatuje pod ciśnieniem w innym miejscu. Wtedy powstaje komin hydrotermalny. Woda, która z niego tryska, jest nie tylko bardzo, bardzo gorąca (nie gotuje się z powodu ogromnego ciśnienia, jakie panuje na dnie), ale także przesycona ogromną ilością chemikaliów. Metale ciężkie, związki siarki, amoniak czy metan. To wszystko nie pochodzi z zanieczyszczeń. Te związki są jak najbardziej naturalne dla głębszych warstw Ziemi. Choć równocześnie bardzo szkodliwe dla życia.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.