Automat, który zmienił świat

Karol Kloc

GN 15/2014 |

publikacja 10.04.2014 00:15

Nie, nie chodzi o automat Kałasznikowa. Artykuł jest o automacie, który również zmienił życie milionów ludzi, ale wyłącznie na lepsze. Myli się ten, kto myśli, że nie da się unowocześnić pralki.

Producenci pralek prześcigają się w ich unowocześnianiu. Standardem stały się pralki z programami dostosowanymi do różnych rodzajów tkanin, a pojawiają się już takie, które mają komputer pokładowy canstockphoto Producenci pralek prześcigają się w ich unowocześnianiu. Standardem stały się pralki z programami dostosowanymi do różnych rodzajów tkanin, a pojawiają się już takie, które mają komputer pokładowy

Obecność pralek w naszym życiu jest tak oczywista, że zwykle nie zastanawiamy się, co by było, gdyby ich zabrakło. Po prostu wrzucamy pranie do bębna, wsypujemy proszek i za jakiś czas wyjmujemy czyste ubrania.

Ojciec prać?
Babcia Magdalena jest pełną werwy starszą panią. Była pierwszą osobą, którą postanowiłem zapytać, jak kiedyś wyglądało pranie. „Możemy porozmawiać, ale najpierw napisz o starszych ode mnie wynalazkach – kijance czy tarze” – słyszę w słuchawce. „A potem pogadamy o starych pralkach” – dodaje. Dawniej brudu pozbywano się tak jak nieproszonych gości – uderzano weń kijem tak długo, aż zniknął. Pod wpływem uderzeń brud się wykruszał. Zorientowano się jednak, że znacznie łatwiej pozbyć się plam, jeśli materiał zostanie namoczony. Na przykład w rzece. Samo moczenie to jednak za mało, a więc i tam uderzano kijem albo specjalną drewnianą łopatą – tzw. kijanką. Brud był wybijany spomiędzy włókien, a następnie wypłukiwany przez strumień wody. Zasadniczo do dziś pranie wygląda podobnie – tylko rolę wartkiego strumienia przejął bęben w pralce, a rolę kija – mydło czy proszki, czyli detergenty.

Dość szybko zauważono, że w ciepłej wodzie brudu pozbyć się łatwiej. Dlaczego? Bo zabrudzenia i tłuszcz lepiej się w niej rozpuszczają, szybciej też zachodzą reakcje chemiczne pomiędzy proszkiem a brudem. Dlatego całe pokolenia grzały wodę i wlewały ją do balii. I potem do tej balii wkładano brudne rzeczy i znów okładano kijanką. Czasami używano też praprzodka mydła – mieszaniny popiołu i łoju.

Prawdziwy przełom nastąpił w XIX wieku. Wtedy pojawiała się… no jeszcze nie pralka, a tara. Tara była kawałkiem pofałdowanej blachy, choć sporadycznie wykonywano ją także ze szkła czy drewna. Do balii wlewano ciepłą wodę, rozpuszczano mydło i tarło się o powierzchnię tary brudne rzeczy. Następnie należało wypłukać ubrania w kolejnej porcji ciepłej wody i rozwiesić je, by wyschły. Było to, co prawda, prostsze niż używanie kijanki, ale wciąż czasochłonne i męczące. Nic dziwnego, że gdy w końcu pojawiła się pralka, kto tylko mógł, kupował ją, a tarę chował gdzieś na strychu lub wyrzucał. Dzisiaj tary używają jedynie muzycy country, bo pocierana wydaje bardzo charakterystyczne dźwięki. Tak kończy się historia prania ręcznego, a zaczyna pralki.

Wszystkie moje pralki

W 1851 roku Amerykanin James King opatentował pierwszą pralkę bębnową. Różniła się ona od dzisiejszej tym, że do pozbywania się plam używała głównie pary wodnej. Kluczowym elementem, który powoduje, że pralka jest znacznie lepsza od tary czy kijanki, jest bęben. Brud najlepiej usuwa się, traktując powierzchnię silnym strumieniem wody. Tak działają zmywarki czy myjnie samochodowe. W przypadku ubrań jest inaczej – strumień wody skierowany na materiał wnika w głąb struktury i traci impet. Dlatego w pralce pranie wiruje. Woda gwałtownie przyśpiesza i ze wszystkich stron atakuje materiał, wnikając w jego strukturę i wypłukując brud.

Warto powiedzieć jeszcze nieco o detergentach. Te łączą cząsteczki wody z cząsteczkami tłuszczu. Bez tego „łącznika” woda tłuszczu by nie wypłukała, bo te dwie cząsteczki „nie lubią się”. Zresztą łatwo to zauważyć. Z tłustych powierzchni woda ścieka, nie zwilża ich. Tak więc woda wymieszana z detergentem, opłukując brudne materiały, wyrywa brud, który zwykle jest przyczepiony do tłuszczu.

Pralka szybko stała się popularna, ale nie każdy mógł ją kupić. Dlatego początkowo upowszechniły się pralnie, a dopiero potem, wraz ze spadkiem cen, pralki wkroczyły pod strzechy. To właśnie dzięki tym wspólnym pralniom mówimy o „praniu pieniędzy”. W latach prohibicji w USA mafia zarabiała krocie na handlu alkoholem. Aby legalizować zyski, mafiosi zakładali pralnie, a nielegalne dochody dopisywali do legalnego utargu.

Dopiero teraz poczułem się gotowy, by znów zadzwonić do babci. „Pierwszą pralkę moja mama kupiła w 1951 roku – i to rzeczywiście była rewolucja” – opowiada babcia.  „Zamiast prać ręcznie, mama wrzucała rzeczy do pralki, czasem wymieniała wodę, ale generalnie miała wolne ręce i sobie czytała” – dodaje. Choć postęp był znaczny, to jednak tamte pralki wyglądały przy dzisiejszych jak ford-T przy ferrari. Wodę trzeba było zagrzać samemu, a pranie ręcznie wypłukać i wykręcić. Dlatego następna pralka, która pojawiła się  w naszej rodzinie, posiadała wyżymaczkę. „Kupiłam taką wirnikową, no wiesz, franię, w 1962 roku” – mówi babcia. „Działała tak, że to nie bęben się obracał. W środku był wirnik i on wprawiał pranie w ruch” – dodaje. Ciekawostką jest to, że dzięki takiej konstrukcji pralki można było użyć do ubijania masła czy wytwarzania bimbru.

Frania była pierwszą pralką, która w Polsce stała się urządzeniem naprawdę masowym. Wodę wciąż trzeba było dostarczyć do pralki samodzielnie, ale w środku była grzałka i to ona podgrzewała wodę. W niektórych modelach była nawet funkcja, która po skończonym praniu wyłączała pralkę. Potem ubrania się wyciągało i suszyło. Opcjonalnie można było zakupić wirówkę. I tutaj dochodzimy do czasów Edwarda Gierka.

Nowoczesne technologie
Na początku jego panowania, bo w 1972 roku, w mieszkaniu dziadków pojawia się pierwszy automat. Był to produkowany na jugosłowiańskiej licencji Polar. „Do dziś pamiętam, że kosztował nas 10 200 złotych. Wtedy to były 4 średnie krajowe pensje” – wspomina babcia. „Nie mieliśmy tyle gotówki, więc część pożyczyliśmy”– dodaje. Pralka automatyczna to była „rewelacja” i „cud” ówczesnej techniki. Sama pobierała wodę, podgrzewała ją i wypompowywała. Do tego sama dozowała proszek. Nic tylko nastawić i zapomnieć.

Po 12 latach, a więc w 1984 roku, babcia kupuje kolejną pralkę – produkowaną na niemieckiej licencji Dianę. Znakiem czasów była szalejąca wtedy inflacja. Pralka, choć relatywnie tańsza, kosztowała około 50 000 zł. Ale to był dobry zakup. Urządzenie działało przez... 29 lat. „Teraz to wiesz, mam tę nową, ładowaną od góry. Na początku nie wiedziałam, jak to działa – twierdzi babcia. „Jakieś pokrętło, 6 przycisków, migające lampki. Ledwo to opanowałam” – dodaje.

A najnowsze technologie? Jak w każdej innej dziedzinie życia, postęp dotyczy też pralek. Producenci prześcigają się w ich unowocześnianiu i sprawianiu, że piorą jeszcze lepiej. Można zastosować cichszy i bardziej energooszczędny silnik. Pralka może też sygnałem dźwiękowym poinformować, że pranie skończone.

Są też urządzenia ze specjalnym bębnem, który zasysa powietrze do środka i tworzy bąble powietrza i piany. Dzięki temu pranie może trwać krócej i, co ważniejsze, jest możliwe również w niższych temperaturach. Piana powoduje, że na większej powierzchni może dochodzić do kontaktu brudu z nowoczesnymi detergentami.

Dzisiaj rozwój „technologii prania” odbywa się dwutorowo. Tworzy się nowe detergenty – to jeden kierunek. Proszki mają wybielacze oraz enzymy pomagające szatkować cząsteczki brudu na mniejsze kawałki. Chodzi o to, by prać szybciej, w niższej temperaturze (oszczędność energii) i przy mniejszym zużyciu detergentów. Drugi kierunek to same pralki. Standardem stały się pralki z programami dostosowanymi do różnych rodzajów tkanin. W pralce można też zamontować komputer pokładowy, który zmierzy wagę ubrań. Następnie program oblicza ilość, częstotliwość i kierunek obrotów, tak by wszystko wyprało się szybciej, w mniejszej ilości wody i detergentów. Są pralki, które ozonują wodę, są takie, które mają antybakteryjne, zwykle srebrne, powłoki. Są nawet pralki podłączone do internetu. Dzięki specjalnej aplikacji na smartfony można uruchomić pranie zdalnie. „I po co to” – gasi mój entuzjazm babcia. „W każdej instrukcji jest napisane, żeby nie zostawiać pralki samej, bo woda może wyciec i zalać mieszkanie” – dodaje. Zderzenie nowoczesności z racjonalnością.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.