Podniebni szpiedzy

Agnieszka Kliks-Pudlik

publikacja 02.06.2014 07:21

– Od małego lubiłem patrzeć na samoloty i wyobrażać sobie widok z góry. Z czasem zacząłem nimi latać, a niedawno kupiłem swojego drona. Mimo że ja pozostaję na ziemi, dzięki niemu mogę choć trochę poczuć się jak w chmurach – mówi pan Wojciech.

Podniebni szpiedzy Halftermeyer / CC-SA 3.0 Quadrocopter startujący z pustyni w Nevadzie

Dronem można nazwać każdy pojazd, który jest zdalnie sterowany – czy to śmigłowiec, quadrocopter, hexacopter, octocopter (odpowiednio z czterema, sześcioma i ośmioma wirnikami) czy samolot. Bezzałogowe maszyny latające (ang. unmanned aerial vehicle) znane były już na początku XX wieku. Współcześnie używane są nie tylko do działań wojskowych, ale także przez prywatne osoby: do wykonywania najprostszych usług fotograficznych, filmowania wesel, kręcenia masowych imprez lub filmów promujących miasta czy regiony, inspekcji trudno dostępnych obiektów, patrolowania lasów. Korzystają z nich właściwie wszystkie służby mundurowe.

Z góry widać lepiej
Coraz więcej fotoreporterów korzysta z bezzałogowych samolotów, by robić zdjęcia także z nieba. Jednym z nich jest Antoni Witwicki, który od trzech miesięcy ma drona i ciągle doskonali się w tej formie wykonywania zdjęć. Co go do tego skłoniło?

– Dostęp do przestrzeni nieosiągalnej z punktu widzenia pieszego. Dla mnie to szansa pokazania miejsc nieco inaczej niż dotychczas – wyjaśnia. Przyznaje, że czasem się stresuje, że komuś wyrządzi krzywdę, jeśli utraci łączność z dronem. Regularnie robi zdjęcia postępów budowy DTŚ w Gliwicach oraz Hali Gliwice.

– Sprzęt z czasem tanieje i staje się dostępny dla ogółu. Jednak nigdy nie stanie się obowiązkowym wyposażeniem fotoreporterów – uważa Antoni Witwicki.

Z kolei panu Wojciechowi, miłośnikowi militariów z Gliwic, dron służy do celów rekreacyjnych. – Wykorzystuję go do robienia filmików z wakacji i do oglądania okolicy, gdzie właśnie buduję dom. Z góry wszystko zupełnie inaczej wygląda – opowiada. Wspomina także, że najprostsze modele bezzałogowych samolotów można już kupić za nieco ponad tysiąc złotych.

– Kiedyś ludzie musieliby odłożyć parę wypłat, żeby kupić taki sprzęt, a obecnie za przyzwoite pieniądze można mieć naprawdę zaawansowany model – dodaje.

Próba nad A4
Po nowelizacji prawa lotniczego, by wykonywać loty platformami bezzałogowymi inne niż sportowe lub rekreacyjne, trzeba mieć odpowiednie kwalifikacje. Gliwicka firma Flytronic jako pierwsza w Polsce otworzyła ośrodek szkoleniowy dla operatorów bezzałogowych statków powietrznych (UAVO), certyfikowany przez Urząd Lotnictwa Cywilnego. Uczy m.in. podstaw prawa lotniczego, zasad wykonywania lotów, reguł bezpieczeństwa czy wiedzy ogólnej o bezzałogowym statku powietrznym. Amatorzy jednak powinni wiedzieć, żeby nie latać w pobliżu lotnisk ani nad miastami. Konieczne jest także, by zawsze mieć swojego drona w zasięgu wzroku oraz by jego waga nie przekraczała 25 kilogramów.

Firma Flytronic również produkuje drony. W marcu tego roku zaprezentowany został model przystosowany do użytku cywilnego – platforma FlyEye. Waży ok. 10 kilogramów, ma 4 metry rozpiętości i może latać 2, 3 godziny, nieustannie wysyłając rejestrowany obraz.

Samolot można wypuszczać z ręki, dzięki czemu niepotrzebne jest instalowanie jakichkolwiek wyrzutni, a następnie ustawić odpowiedni tryb, np. lot po ustalonej trasie, lot do punktu o określonych współrzędnych, krążenie wokół wskazanego obiektu, podążanie we wskazanym kierunku, ręczne sterowanie lotem ze stacji operatora, a w przypadku utraty łączności automatyczny powrót do miejsca, w którym ostatnio nawiązana była łączność, lub automatyczne lądowanie we wcześniej ustalonym punkcie. Podczas lotu próbnego platforma przez 20 minut rejestrowała ruch na autostradzie A4.

Dron zamiast kuriera
Mimo że drony głównie wykorzystywane są w wojsku i najczęściej służą jako narzędzia monitorujące daną okolicę, dzięki rozwojowi technologicznemu możliwości ich wykorzystania mnożą się z miesiąca na miesiąc.

W grudniu ubiegłego roku pewna amerykańska firma oświadczyła, że planuje wprowadzić dostawę produktów za pomocą bezzałogowych samolotów. Jest to marzenie wykorzystywane w reklamie, tak jak to zrobiono np. w Wielkiej Brytanii, gdzie próbowano zachęcić klientów do zamawiania pizzy z dostawą wprost z nieba. W Szanghaju zachęcano do efektownego dostarczenia tortu w szponach maszyny, a w Pensylwanii wymyślono drona, notabene w całości wykonanego za pomocą drukarki 3D, który dzięki przyczepionym szponom może łapać przedmioty, lecąc z prędkością 3 m/s.

Ciekawe zastosowanie statków powietrznych wymyśliły także Chiny – maszyny wyposażone w specjalne zbiorniki zawierają substancję, którą mają rozpylać w gęstym smogu, co spowoduje opadanie dużych cząsteczek zanieczyszczenia na ziemię i w ten sposób oczyści powietrze.

Do swoich celów wykorzystać drony chcą także dwie wielkie korporacje: Google i Facebook. Firma Marka Zuckerberga ma wysłać w powietrze ponad 11 tys. urządzeń, które zasilane bateriami słonecznymi umieszczonymi na skrzydłach mają w ten sposób udostępniać internet.

TAGI: