Wyspy na Śniardwach opanowały gryzonie

PAP |

publikacja 04.09.2014 09:38

Trzy wyspy na największym jeziorze w Polsce Śniardwach - Czarcią, Pajęczą oraz Szeroki Ostrów - opanowały gryzonie. Żeglarze skarżą się, że myszy i nornice tak się namnożyły, że w poszukiwaniu jedzenia wchodzą nawet na żaglówki po zawieszonych w powietrzu cumach.

Mysz leśna Vojtech.dostal / CC-SA 3.0 Mysz leśna
Populacja gryzoni, w momencie gdy nadmiernie się rozrasta, ulega samozagładzie

"Faktycznie mamy zgłoszenia od żeglarzy, że w tym roku na wyspach na Śniardwach jest plaga gryzoni. Żeglarze mówią, że z bliska, jak podpłyną żaglówką, to czasem wygląda to tak, jakby się +brzeg ruszał+. Myszy nie boją się ludzi, a w poszukiwaniu pokarmu potrafią wejść na pokład żaglówki, po cumach zawieszonych w powietrzu, gdy jednostka stoi przy brzegu" - powiedział PAP Andrzej Chudzicki z Mazurskiej Służby Ratowniczej w Okartowie.

Wodniacy dzwonią do ratowników i pytają, jak się zabezpieczyć przed wejściem niepożądanych gości na podkład. "Radzimy, by nie używali cum, ale stawiali żaglówki na kotwicy dalej od brzegu, tak by gryzonie nie miały możliwości wejścia na jednostki" - podkreślił Chudzicki. Dobrze jest także, gdy już używa się cum, nakładać na nie pułapki czy zapory z obciętych plastikowych butelek, uniemożliwiając w ten sposób wejście gryzoni na podkład.

Nadleśniczy nadleśnictwa Pisz Robert Trąbka, które sprawuje nadzór nad zasobem leśnym na wyspach, powiedział PAP, że z gryzoniami nie można walczyć, bo wszelka ingerencja w przyrodę na tych wyspach jest zabroniona. Nie wolno tam np. wpuszczać dzikich kotów, by wyłapały gryzonie. Wytrucie ich też nie wchodzi w grę - podkreślił.

Według rozporządzenia wojewody z 30 lipca 2009 r. wyspy na jeziorach województwa warmińsko-mazurskiego m.in. Wyspa Czarcia, Kępa, inaczej zwana Pajęczą, i wyspa Czarci Ostrów, znana także jako Szeroki Ostrów, zaliczone zostały do tzw. użytków ekologicznych - są to obszary szczególnie chronione.

Jak wymienił Trąbka, nie można w tych miejscach przekształcać terenu, uszkadzać gleby, zmieniać stosunków wodnych, likwidować zbiorników wodnych, zmieniać sposobu użytkowania ziemi oraz - co w tym przypadku najważniejsze - umyślnie zabijać dziko występujących zwierząt czy niszczyć nor oraz legowisk zwierzęcych.

Dodał, że populacja gryzoni, w momencie gdy nadmiernie się rozrasta, ulega samozagładzie. Osobniki są wówczas bardziej narażone na choroby oraz łatwiejsze do upolowania przez ich naturalnych wrogów, takich jak koty czy ptaki drapieżne. Przyroda sama reguluje ilość osobników danego gatunku na określonym terytorium - zaznaczył.

Przyznał, że sami żeglarze mogą przyczyniać się do zwiększenia liczebności gryzoni, zostawiając na wyspach resztki jedzenia czy śmieci.