Wolno marzyć

Tomasz Rożek

GN 15/2015 |

publikacja 09.04.2015 00:15

Chcemy podróżować szybciej, taniej i dalej. Niektóre projekty są jednak – dosłownie – bardzo odjechane.

Pociąg szybszy od samolotu?  To już dzisiaj nie jest fikcja Alexsey Druginyn /east news Pociąg szybszy od samolotu? To już dzisiaj nie jest fikcja

Władimir Jakunin, szef rosyjskich kolei państwowych, na posiedzeniu Rosyjskiej Akademii Nauk zaprezentował projekt budowy autostrady łączącej zachodnią granicę Rosji z Czukotką, wybrzeżem Cieśniny Beringa. Po połączeniu tej autostrady z systemem autostrad europejskich i amerykańskich powstałaby droga łącząca Paryż z Nowym Jorkiem.

(Za)długa autostrada

To pomysł – najdelikatniej mówiąc – szalony. A projekt budowy Trans-Euroazjatyckiej Drogi Rozwoju (TEPR) został podobno zaakceptowany przez Władimira Putina. Oprócz drogi na tej samej trasie mają zostać rozbudowane systemy kolei i rurociągów. – To jest projekt międzynarodowy, odpowiadający wyzwaniom obecnego świata – przekonywał rosyjskich akademików Jakunin. Tak, podróż autostradą, która ma 20 tys. kilometrów, to rzeczywiście wyzwanie. Tylko rosyjski fragment drogi będzie miał około 10 tys. kilometrów. By „spiąć” Nowy Jork z Paryżem, kraje europejskie nie muszą niczego dobudowywać (z wyjątkiem obwodnicy Warszawy). Rosja musi wybudować wspomniane 10 tys. kilometrów, a USA około 900 km – od Cieśniny Beringa do miasta Fairbanks.

Władze amerykańskie nie wypowiedziały się jeszcze na temat tego pomysłu i... chyba się nie wypowiedzą. Cały projekt może być droższy niż lot człowieka na Księżyc. Poza tym kto o zdrowych zmysłach będzie jechał samochodem z Paryża do Nowego Jorku? Przecież taka podróż zajęłaby około trzech tygodni! Koszty benzyny przewyższą cenę biletu na samolot. Jedno jednak trzeba Władimirowi Jakuninowi przyznać: dzięki niemu odgrzany został temat drogowego połączenia Rosji i USA. Na przeszkodzie stoi Cieśnina Beringa o szerokości ponad 80 km. Budować most? A może tunel? Ta inwestycja mogłaby mieć sens. Budowa całej trasy nie ma absolutnie żadnego. A może o to właśnie chodzi. Stwarzamy wizjonerski projekt nie po to, by go realizować w całości, tylko po to, by porwać tłumy (albo decydentów lub inwestorów), ale prawdziwym celem jest realizacja tylko niewielkiej jego części? To ma sens!

Kapsuła w tunelu

Pomysłów równie odlotowych co autostrada łącząca Paryż z Nowym Jorkiem jest bez liku. Ot, taki na przykład system tuneli magnetycznych, który oplatałby całą planetę. Dzięki temu możliwy byłby superszybki transport ludzi i towarów zamkniętych w szczelnych kapsułach. Użycie pola magnetycznego pozwala budować pojazdy, które nie tylko unoszą się nad powierzchnią ziemi, ale także takie, które nie mają silników. Jak to możliwe? Taki pojazd ciągnie do przodu... pole magnetyczne. Przypomina to trochę ciągnięcie zabawkowego samochodziku na sznurku.

Mechanizm hamowania jest dokładnie taki sam jak rozpędzania. Zmiana kierunku przepływu prądu powoduje, że te same magnesy, które jeszcze przed chwilą pojazd ciągnęły, teraz go wstrzymują. Kolej magnetyczna istnieje w wielu miejscach na świecie, ale ma raczej ograniczony zasięg. W 1999 r. amerykańska firma ET3 opatentowała Evacuated Tube Transport (ETT), czyli transport w kapsułach poruszających się we wnętrzu tub czy tuneli, w których panuje próżnia. Z teoretycznych obliczeń wynika, że kapsuły systemu ETT mogłyby się poruszać z prędkością przekraczającą 6 tys. km/h. Podróż z Europy do Australii trwałaby tyle, ile dłuższy film fabularny. Dzisiaj lot samolotem na tej trasie trwa prawie 24 godziny. Oczywiście po to, by system zadziałał, trzeba by wydać sporo pieniędzy na budowę infrastruktury. Szczególnie skomplikowane byłoby stworzenie systemu tuneli pod wodą. Nikt na razie nie myśli o budowie czegoś takiego, ale... technologie powstają, ludzie się inspirują.

Kto wie, czy na dużo mniejszą skalę w niedalekiej przyszłości nie powstanie linia oparta już nie na tradycyjnych pociągach czy samolotach, nawet nie na pociągach magnetycznych (czyli maglevach), tylko na pojazdach w próżniowej tubie? Ludzka inwencja (podobnie jak głupota) nie zna granic. I dobrze, że ci, którzy marzą, nie zaprzątają sobie głowy odpowiedzią na pytanie, co jest realne, a co nie. Gdyby wynalazcy o tym myśleli, dalej bylibyśmy w epoce kamienia łupanego. Aleksander Klotz, doktorant na Uniwersytecie McGill w Kanadzie, obliczył, ile trwałaby podróż przez środek wydrążonej na wylot Ziemi. Abstrakcja? Najwyższych lotów! Ale to nie znaczy, że nie warto o tym rozmyślać. Obliczony przez Klotza czas wynosi dokładnie 38 minut. Tyle czasu zajęłoby komuś, kto wskoczy do wydrążonego na wylot planety otworu, dostanie się na drugi jego koniec. Że co? Budujemy szybkie połączenie z Australią? A gdzie tam. Po prostu marzymy. Choć kiedyś, kiedyś? Kto wie. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.