Nie ma ekologii bez antropologii

ks. Tomasz Jaklewicz

publikacja 24.07.2015 06:00

Papież zabrał głos w obronie przyrody, wspólnego domu. Zwrócił uwagę, że ekologia ma sens wtedy, gdy widzimy wielkość człowieka, jego wyjątkowość, gdy chroniąc naturę, nie zapominamy o naturze ludzkiej i jej prawach.

Laudato si’ to pierwsza encyklika o ekologii. Na zdjęciu: dzieci na Filipinach w zanieczyszczonej rzece RED LUNA /epa/pap Laudato si’ to pierwsza encyklika o ekologii. Na zdjęciu: dzieci na Filipinach w zanieczyszczonej rzece

Papież idzie szlakiem wyznaczonym przez patrona swojego pontyfikatu. Staje po stronie ubogich, przynagla świat i Kościół do większej troski o ludzką biedę. Teraz, w swojej drugiej encyklice, wezwał wszystkich ludzi dobrej woli do zdecydowanej troski o ochronę środowiska. Tytuł dokumentu Laudato si’ pochodzi ze słynnej „Pieśni słonecznej” św. Franciszka, w której „przypomniał, że nasz wspól­ny dom jest jak siostra, z którą dzielimy istnienie, i jak piękna matka, biorąca nas w ramiona”. Środowisko naturalne jako wspólny dom – ten motyw powraca i on jest kluczem do zrozumienia wielowątkowej encykliki. Medialne spekulacje o antypolskim wydźwięku dokumentu, bo papież jest przeciwko korzystaniu z węgla, to bzdury. Sedno papieskiego przesłania sprowadza się do dwóch kwestii: z naszą ziemią nie dzieje się dobrze, niszczymy ją, nie myślimy odpowiedzialnie o następnych pokoleniach. To jest punkt wyjścia. Druga rzecz to wezwanie: poszukajmy wspólnie dróg do poprawy sytuacji, pokochajmy bardziej i uszanujmy Boży dar, jakim jest przyroda. Musimy dbać o nasz wspólny dom. Ekologia to moralne zobowiązanie każdego człowieka, nie zajęcie dla pasjonatów.

O ekologii jako moralnym zobowiązaniu pisali już poprzednicy Franciszka, ale żaden papież nie poświęcił temu tematowi encykliki. W tym sensie jest to całkowita nowość. Dokument wejdzie do zbioru tekstów społecznego nauczania Kościoła.

Globalne ocieplenie ludzkich relacji 

Już w pierwszych komentarzach zauważyłem dyskusję, czy papież powinien pisać o globalnym ociepleniu i jego przyczynach, skoro zdania naukowców są podzielone. Tego typu dywagacje nie mają większego sensu, przesłaniają istotę dokumentu. Pisanie, że to encyklika o globalnym ociepleniu, to pomyłka. Papież wypowiada się jako nauczyciel wiary, a nie jako naukowiec.

Pierwsza z sześciu części encykliki to rodzaj diagnozy sytuacji ekologicznej. Franciszek zwraca uwagę na fakt, że dzieje się źle. Chodzi oczywiście o skalę globalną. Postępujące zanieczyszczenie powietrza, wody, ziemi, degradacja naturalnego środowiska na wielkich obszarach naszej planety są faktem. Papież, jak sam pisze, korzysta z najlepszych owoców badań naukowych, jakie są dziś dostępne. To jest konieczny wstęp do późniejszych rozważań natury etycznej, teologicznej i duchowej. Encyklika nie powołuje się na żaden raport, nie cytuje żadnego nazwiska, nie podaje liczb. I bardzo dobrze. To jest ogólny przegląd sytuacji, szkic odwołujący się do najbardziej znanych faktów. Zresztą, podkreślmy, ten rozdział kończy się stwierdzeniem, że opinie w kwestii ekologii są zróżnicowane, wręcz skrajnie (także co do powodów tzw. globalnego ocieplenia). Jedno jest pewne, tematu nie wolno ignorować, ponieważ stan środowiska ulega systematycznemu pogorszeniu. Człowiek za to odpowiada i powinien coś z tym zrobić. 

Bardzo Franciszkowe jest zwrócenie uwagi już w pierwszym rozdziale, że niszczenie środowiska uderza najbardziej w najbiedniejszych. Między ludzką biedą a kruchością ziemi istnieje łączność, twierdzi papież. Polityka, która prowadzi do degradacji ziemi, zazwyczaj jest także polityką niesprawiedliwości społecznej, wykluczającą ogromne rzesze ludzi z udziału w dobrach ziemi. Rzecz w tym kontekście szalenie ważna. Elity bogatych krajów jako remedium na nędzę krajów biednych proponują im często kontrolę urodzeń. To wyjątkowy cynizm, któremu papież mówi „nie”. „Zamiast rozwiązywać problemy ubogich i myśleć o innym świecie, niektórzy chcą jedynie proponować ograniczenie liczby urodzeń. Nie brakuje nacisków międzynarodowych na kraje rozwijające się, uzależniania pomocy gospodar­czej od zastosowania określonej polityki »zdro­wia reprodukcyjnego«”, zauważa Franciszek. I dodaje: „wzrost demo­graficzny można w pełni pogodzić z integralnym i solidarnym rozwojem. Obwinianie wzrostu demograficznego, a nie skrajnego i selektywnego konsumpcjonizmu, jest sposobem na uniknięcie stawienia czoła problemom”. 

Ewangelia stworzenia


W drugiej części encykliki Franciszek szkicuje katechezę o stworzeniu. Zauważa, że do rozwiązania kwestii ekologicznej nie wystarczą sama nauka czy polityka, konieczne jest spojrzenie wiary. Chrześcijanie ze względu na wiarę w Boga Stwórcę są bardziej proekologiczni niż inni. Mają bowiem głębszą motywację. Obowiązki względem stworzenia są elementem naszej wia­ry. „W tradycji judeochrześcijańskiej »stwo­rzenie« to znacznie więcej niż natura, ponieważ związane jest z Bożym planem miłości, gdzie każda istota ma wartość i znaczenie. Natura jest często traktowana jako system poznawany, ana­lizowany i zarządzany, podczas gdy stworzenie można zrozumieć tylko jako dar, który pochodzi z otwartej dłoni Ojca nas wszystkich, jako rze­czywistość oświetlona miłością, wzywająca nas do powszechnej komunii”.

 
Franciszek podkreśla, że chrześcijaństwo jest przekonane o wielkości człowieka, który nie jest tylko częścią przyrody (człowiek „niesie ze sobą pewną no­wość, której nie da się wyjaśnić przez ewolucję”), jest obrazem samego Boga. Boże objawienie uczy także tego, że świat nie jest bogiem. Nie wolno czynić z niego jakiejś samoistnej świętości, jak to czyniły niegdyś religie pogańskie, a dziś robią np. ruchy New Age. Człowiek ma korzystać z zasobów ziemi, ale mądrze, z troską, ma uprawiać ziemię jak ogród. Papież podkreśla, że właśnie przekonanie o wyjątkowości człowieka motywuje go do odpowiedzialności za mądre korzystanie ze środowiska. Ziemia i jej bogactwa są wyrazem miłości Stwórcy do ludzi, są darem. Dlatego zasługuje ona na szacunek oraz odpowiedzialne, sprawiedliwe dysponowanie zasobami.

Papież krytykuje skrajności niektórych ruchów ekologicznych, które głoszą pogardę dla człowieka postrzeganego jako szkodnik i morderca „świętej matki ziemi”. Przykład: „Niekiedy dostrzegamy obsesję na tle odmawiania osobie ludzkiej wszelkiej wyższości i prowadzona jest walka o inne gatunki, ale nie podejmujemy takiej samej walki, by bronić równej godności istot ludzkich. To prawda, że musimy się troszczyć, żeby inne żywe istoty nie były traktowane w sposób nieodpowiedzialny, ale powinny nas przede wszystkim irytować istniejące między nami ogromne nierówności, bo nadal tolerujemy fakt, że niektórzy są uważani za godniejszych od innych”. Prawdziwa troska o środowisko naturalne musi się zawsze łączyć z troską o człowieka, a zwłaszcza o najuboższych, wykluczonych, bezbronnych, również nienarodzonych. To jest myśl, która się przewija przez całą encyklikę.

Bardzo ważne są słowa: „nie da się pogodzić obrony przyrody z uspra­wiedliwianiem aborcji”. Ekologia wymaga też ochrony embrionu ludzkiego. „Jeśli zatraca się wrażliwość osobista i społeczna wobec otwartości na nowe życie, również inne formy otwartości pożyteczne dla życia społecznego stają się jałowe” – to słowa Benedykta XVI przywołane przez papieża Franciszka. Warto w tym miejscu dodać, że uczestnicy ruchów ekologicznych, gotowi bronić za wszelką cenę jakiegoś zagrożonego gatunku, jednocześnie z podobną determinacją bronią prawa do zabijania już w „gnieździe” ludzkich zarodków. Papież właśnie na tę dziwną niekonsekwencję wskazuje: „niepokoi fakt, że gdy niektóre ruchy ekologiczne bronią integralności środowiska i słusznie domagają się ograniczenia badań naukowych, to niekiedy nie stosują tych samych zasad do życia ludzkiego. Kiedy dokonu­je się eksperymentów na żywych zarodkach ludz­kich, to często usprawiedliwia się przekroczenie wszelkich granic, zapominając, że niezbywalna wartość istoty ludzkiej znacznie wykracza poza stopień jej rozwoju”. Tak, brońmy życia, ale konsekwentnie. Bądźmy ekologiczni, ale nie wybiórczo, uczy papież.

Powód kryzysu – fałszywa antropologia

Franciszek poświęca sporo miejsca analizie przyczyn kryzysu ekologicznego. Winę za to, jego zdaniem, ponosi ostatecznie błędna antropologia (odpowiedź na pytanie, kim jest człowiek). Zakłamana wizja człowieka prowadzi do konsumpcyjnego nastawienia do życia i w konsekwencji do niszczenia naturalnych zasobów bez troski o kolejne pokolenia. Technika i nauka wyzwoliły ogromne możliwości. Ale postęp techniczny nie idzie w parze z postępem etycznym. Dlatego człowiek nie panuje nad wyzwolonymi przez siebie mocami. Technokratyczny sposób myślenia, naiwna wiara w postęp, pęd do posiadania, modernizowania – to wszystko powoduje, że ludzkość jak taran idzie przez ziemię, wyzyskując z niej wszystko, co tylko możliwe, bez liczenia się ze skutkami.

Papież twierdzi, że winę za kryzys ekologiczny ponosi podporządkowanie polityki i ekonomii technokratom, bez uwzględnienia wymiaru etycznego. Nazywa taki sposób postępowania „technokratycznym paradygmatem”. Franciszek zauważa, że ochrona przyrody nie jest i nie może być czysto „technicznym” problemem. Troska o wspólny dom domaga się głębokiej zmiany mentalności, przemiany kulturowej, politycznej, a ostatecznie nawrócenia. Franciszek ostro krytykuje relatywizm i absolutyzację ludzkiego egoizmu pod szyldem wolności. „Nie da się utworzyć nowej relacji z naturą bez odno­wionego człowieka. Nie ma ekologii bez wła­ściwej antropologii. Gdy osoba ludzka uważana jest jedynie za jakiś kolejny byt pośród innych, pochodzący jakby z gry losowej lub fizycznego determinizmu, powstaje zagrożenie, że świado­mość odpowiedzialności ulegnie w sumieniach osłabieniu”. Zredukowanie człowieka tylko do świata przyrody prowadzi do „biocentryzmu”, który nie tylko nie rozwiąże żadnych problemów, ale wygeneruje kolejne. Nie można oczekiwać, żeby człowiek postępował etycznie wobec przyrody, jeśli jednocześnie nie dostrzega się wyjątkowej pozycji człowieka w świecie. To podkreśla Franciszek.

Pytanie, czy można tę wyjątkowość człowieka dostrzegać i rozumieć bez odniesienia do Boga. Nie da się. Bez odniesienia człowieka do Boga nie jest więc możliwa mądra ekologia. Ta myśl jest obecna w papieskich rozważaniach, choć nie została w sposób tak jednoznaczny sformułowana. Linia myślenia Franciszka jest jednak całkowicie jasna: nie pokonamy zanieczyszczeń środowiska zewnętrznego, jeśli będziemy ślepi na zanieczyszczenia ludzkiego ducha. Jeśli nie będziemy dostrzegali powiązania tych dwóch kwestii, nic nie zdziałamy. Nie można leczyć przyrody przez „uzdrawianie” człowieka z jego człowieczeństwa.

Ekologia tak, ale jaka?

Franciszek proponuje tzw. ekologię integralną, czyli całościowe podejście do relacji człowieka z naturą. Chodzi o nowe zrozumienie, że jako ludzie obdarzeni przez Boga wyjątkową pozycją w świecie mamy stać się mądrymi, sprawiedliwymi gospodarzami domu, w którym żyjemy. Chodzi o to, byśmy starali się o globalne ocieplenie naszej relacji ze światem, zaczynając od własnego podwórka, od swojego domu, ulicy, bloku, sąsiadów. Świat jest systemem naczyń połączonych. Kwestia ekologiczna musi być połączona ze sprawiedliwością i miłością społeczną. To jest sprawa wspólnego dobra.

Papież przywołuje też pojęcie „ekologii ludzkiej”, wypracowane przez jego dwóch poprzedników. „Ekologia ludzka” to „niezbędna relacja życia czło­wieka z prawem moralnym, wpisanym w jego na­turę, relacja konieczna, by można było stworzyć bardziej godne środowisko”. Tak jak nie możemy manipulować środowiskiem przyrodniczym, ale musimy odkryć i szanować prawa nim rządzące, tak samo nie wolno manipulować ludzką naturą, w tym naturą kobiety i mężczyzny. Papież zauważa: „Akcepta­cja własnego ciała jako daru Boga jest niezbędna, by przyjąć cały świat jako dar Ojca i wspólny dom, natomiast logika dominacji nad własnym ciałem przekształca się niekiedy w subtelną logikę pano­wania nad stworzeniem. Poznawanie i akceptowa­nie własnego ciała, aby o nie dbać i szanować jego znaczenie, stanowi podstawowy element praw­dziwej ekologii człowieka. Również docenienie wła­snego ciała w jego kobiecości lub męskości jest konieczne, aby móc rozpoznać siebie w spotkaniu z innym, różnym od siebie. W ten sposób można z radością przyjąć specyficzny dar drugiego czy drugiej jako dzieła Boga Stwórcy i wzajemnie się ubogacić. Z tego względu nie jest zdrowa postawa usiłująca »zatrzeć różnicę płci, bo nie potrafi z nią się konfrontować«”. Innymi słowy, genderowe tezy o umowności płci są nieekologiczne, bo są pogwałceniem natury. 

Jak wprowadzić w życie papieską wizję troski o wspólny dom? Świat jest zespołem naczyń połączonych, dlatego potrzebne są całościowe rozwiązania. Na poziomie globalnym papież proponuje wszechstronny, uczciwy dialog polityków, uczonych, ekonomistów, władz, organizacji ekologicznych oraz religii. Aby taki dialog był możliwy, konieczna jest jednak zmiana mentalności ludzi na poziomie jednostek. Taka zmiana może się dokonać przez wychowanie do innego stylu życia (odejście od postawy konsumpcyjnej) oraz „duchowość ekologiczną”. Papież przypomina słowa Benedykta XVI: „Na świecie jest coraz więcej (…) ze­wnętrznych pustyń, ponieważ pustynie wewnętrz­ne stały się tak rozległe”. Dlatego wzywa chrześcijan do „ekologicznego nawrócenia”. „Musimy uznać, że niektórzy zaangażowani chrześcijanie i ludzie modlitwy pod pretekstem realizmu i pragmatyzmu często drwią z troski o środowisko naturalne. Inni są bierni, niechętnie zmieniają swoje przyzwyczajenia i stają się niespójni wewnętrznie”. Tymczasem częścią chrześcijańskiego powołania jest „być obrońcami dzieła Bożego”. Nie jest to jakaś możliwa opcja czy drugorzędny element doświadczenia chrześcijańskiego. Pokora, radość, pokój, kontemplacja, wstrzemięźliwość – to cnoty duchowości sprzyjającej ekologii. Ważne są nie tylko wielkie inicjatywy, ale także małe, codzienne gesty, które składają się na duchowość troski o świat.

Papieski dokument kończy się mistyczną wręcz refleksją o świecie, który jest odbiciem życia samego Boga w Trójcy Osób. Świat jest w jakimś sensie sakramentem, czyli widzialnym znakiem Bożej miłości. Chrystus jest Bogiem wcielonym. Ta prawda ma duże znaczenie dla naszego widzenia świata materialnego. „Wszystkie stworzenia materialnego wszechświata odnajdują swój prawdziwy sens w Słowie Wcie­lonym, ponieważ Syn Boży w swojej osobie przy­jął materialny wszechświat, w który wprowadził zalążek ostatecznej transformacji. Chrześcijań­stwo nie odrzuca materii; przeciwnie, cielesność zostaje w pełni dowartościowana w akcie litur­gicznym, gdzie ludzkie ciało ukazuje swą wewnętrzną naturę świątyni Ducha i jednoczy się z Panem Jezusem, który również przyjął ciało dla zbawienia świata”. Nadzieja na zbawienie obejmuje również świat materialny. „Życie wieczne bę­dzie wspólnym zadziwieniem, gdzie każde stwo­rzenie, świetliście przemienione, zajmie swoje miejsce i będzie miało coś, czym obdarzy ubo­gich, ostatecznie wyzwolonych”.

Linię papieskiego myślenia można streścić następująco: jest źle z naszym środowiskiem, dlatego że człowiek sam się pogubił; zatrute serce i myślenie generują zatruwanie i niszczenie ziemi; jeśli chcemy to zmienić, musimy zmienić człowieka; sednem jest nawrócenie. Bez Boga nic nie jest dobre. Ekologia też nie.

Nawrócenie ekologiczne 

Kryzys ekologiczny jest wezwaniem do głębokiego wewnętrznego nawrócenia. Musimy też jednak uznać, że niektórzy zaangażowani chrześcijanie i ludzie modlitwy pod pretekstem realizmu i pragmatyzmu często drwią z troski o środowisko naturalne. Inni są bierni, niechętnie zmieniają swoje przyzwyczajenia i stają się niespójni wewnętrznie. Brakuje im zatem nawrócenia ekologicznego, które wiąże się z rozwijaniem wszystkich konsekwencji ich spotkania z Jezusem w relacjach z otaczającym ich światem. Życie powołaniem, by być obrońcami dzieła Bożego, jest istotną częścią życia uczciwego, nie zaś czymś opcjonalnym ani też drugorzędnym elementem doświadczenia chrześcijańskiego.(Laudato si’, nr 217)

Człowiek kluczem do ekologii 

Nie da się utworzyć nowej relacji z naturą bez odnowionego człowieka. Nie ma ekologii bez właściwej antropologii. Gdy osoba ludzka uważana jest jedynie za jakiś kolejny byt pośród innych, pochodzący jakby z gry losowej lub fizycznego determinizmu, powstaje zagrożenie, że świadomość odpowiedzialności ulegnie w sumieniach osłabieniu. Wypaczony antropocentryzm nie musi koniecznie ustępować miejsca jakiemuś „biocentryzmowi”, bo oznaczałoby to dokładanie nowego nieładu, który nie tylko nie rozwiąże problemów, ale przysporzy nowych. Nie można wymagać od człowieka zaangażowania w świat, jeśli nie uznaje się i nie podkreśla równocześnie jego szczególnych zdolności poznawania, woli, wolności i odpowiedzialności.(Laudato si’, nr 118)

Ekologia i aborcja to sprzeczność 

Ponieważ wszystko jest ze sobą powiązane, nie da się pogodzić obrony przyrody z usprawiedliwianiem aborcji. Niewykonalny wydaje się proces edukacyjny na rzecz przyjęcia osób słabych, przebywających wokół nas, które są czasami uciążliwe lub kłopotliwe, jeśli nie otacza się opieką ludzkiego embrionu, mimo że jego pojawienie się może być powodem trudności i problemów. Jeśli dochodzi do utraty wrażliwości osobistej i społecznej na przyjęcie nowego życia, również inne formy otwarcia przydatne dla życia społecznego ulegają wyjałowieniu.(Laudato si’, nr 120)

TAGI: