Polon dla wroga

Tomasz Rożek

GN 05/2016 |

publikacja 28.01.2016 00:15

Niemal 10 lat temu cały świat widział, jak otruto człowieka, i nikt nie mógł go uratować. Aleksandrowi Litwinience podano niewielką ilość polonu. Trzy tygodnie później już nie żył.

Aleksander Litwinienko był chroniony przez brytyjskie służby, niestety bezskutecznie SERGEI KAPTILKIN /EPA/pap Aleksander Litwinienko był chroniony przez brytyjskie służby, niestety bezskutecznie

Dlaczego rosyjskie służby zabiły Litwinienkę? Bo wiedział za dużo i postanowił wypowiedzieć posłuszeństwo. Pracował w kontrwywiadzie, ale w 1998 r. ujawnił się i publicznie opowiedział o kulisach rosyjskich służb. Powiedział na przykład, że od swoich szefów (w tym od Władimira Putina) dostał rozkaz zabicia rosyjskiego oligarchy Borysa Bieriezowskiego. Ten uciekł do Wielkiej Brytanii. Tam też uciekł Litwinienko, otrzymał azyl i obywatelstwo. Jego współpraca z zachodnimi wywiadami oraz krytykowanie Putina nie mogły pozostać bez odpowiedzi. W Moskwie uznano, że zasługuje na śmierć. Mimo ochrony i wielu zabezpieczeń dwa lata po przybyciu do Wielkiej Brytanii Litwinienko już nie żył.

Trucizna doskonała

Brytyjski wymiar sprawiedliwości właśnie opublikował raport, z którego wynika, że rozkaz zabicia szpiega musiał paść za zgodą Putina. W jednym z brytyjskich hoteli, gdzie Litwinienko przebywał na tajnym spotkaniu, ktoś dodał mu do herbaty radioaktywnego polonu. Zamach się udał, ale coś poszło nie tak, bo sprawa wyszła na jaw. Dlaczego zdecydowano się na tak wyszukany sposób zabójstwa? Czy – jakkolwiek brutalnie to zabrzmi – nie łatwiej było Litwinienkę zastrzelić albo doprowadzić do wypadku komunikacyjnego z jego udziałem? Po pierwsze był on szpiegiem, i to dobrze chronionym. Próba zabicia go w „standardowy sposób” nie byłaby prosta. Lepiej było zastosować środek, który zabija na raty. Trudniej wtedy wykryć nie tylko przyczynę, ale także miejsce, w którym doszło do otrucia. Wybór polonu jako trucizny nie był przypadkowy. Jest to substancja trudna do wykrycia w czasie transportu. Nie bez znaczenia jest również duża toksyczność.

Polon – nawiasem mówiąc odkryty przez Marię Skłodowską-Curie – jako czysty pierwiastek jest praktycznie nieużywany. Polon-210 (a tego użyto do zabójstwa Litwinienki) jest izotopem sztucznym, niewystępującym w przyrodzie, a jego światowa produkcja wynosi zaledwie kilkanaście gramów rocznie. Polon jest trucizną doskonałą, pod warunkiem że nie zostanie zidentyfikowany. Gdy do tego dojdzie, jego zalety zamieniają się w wady. Dlaczego brytyjskim służbom udało się sprawę tajemniczej śmierci rozsupłać? Bo ktoś spartaczył robotę i w barze hotelowym w centrum Londynu znaleziono ślady polonu. Każda wyszukana trucizna wskazuje miejsce, w którym powstała. Do produkcji polonu wymagane jest specjalistyczne laboratorium radiochemiczne. Nie każde państwo potrafi i ma środki do tego, by go wyprodukować. Rosjanie mają nie tylko takie możliwości techniczne, ale także specjalistyczną wiedzę.

Nie tal, tylko polon

Litwinienko w szpitalu twierdził, że otruto go talem. Wiedział, o czym mówi – rosyjskie służby często używają talu do trucia nieprzyjaciół. Pierwsze objawy, jakie powoduje tal, są charakterystyczne dla wielu innych dolegliwości. Dopiero później otrutemu wypadają włosy i pojawiają się zaburzenia pracy układu trawienia. Takie objawy miał Litwinienko. Tal nie uszkadza jednak szpiku kostnego, nie zabija białych krwinek. Tymczasem badania wykazały, że Litwinienko praktycznie był ich pozbawiony. Poza tym na zatrucie talem istnieje antidotum – m.in. błękit pruski. Trudno uwierzyć, by najlepsi toksykolodzy Wielkiej Brytanii nie próbowali go stosować. Bardzo szybko zorientowano się, że były szpieg cierpi na ostrą chorobę popromienną. Hipoteza o zatruciu talem okazała się nieprawdziwa. Podwyższony poziom talu powinien pojawić się w moczu otrutego. Tymczasem badania tego nie wykazały. Sprawa stała się oczywista, gdy Scotland Yard podał, że w miejscu, w którym kilka dni wcześniej przebywał Litwinienko, znaleziono „pewne ilości” izotopu polonu-210. Podwyższony poziom tego pierwiastka wykryto także w moczu Litwinienki. Polon jest pierwiastkiem silnie radioaktywnym i silnie toksycznym chemicznie. Izotop Po-210 jest źródłem cząstek alfa. A to powoduje, że jest zabójcą niemalże doskonałym. Bardzo trudno go wykryć, bo cząstki alfa są duże, a przez to mają bardzo mały zasięg w powietrzu. Nie są w stanie przejść przez kartkę papieru, o skórze człowieka nie mówiąc. Litwinienko mógł zostać otruty, tylko połykając truciznę albo ją wdychając. Ta druga możliwość w hotelowym barze jest wykluczona. Rozpylenie trucizny spowodowałoby śmierć wielu osób. Ilość czystego polonu, jaka zabija człowieka, jest niezwykle mała. Wystarczy, by do organizmu dostało się około 10 mikrogramów (czyli dziesięć milionowych części grama), a los otrutego jest przesądzony. Czysty radioaktywny polon jest ponad sto miliardów razy bardziej toksyczny niż cyjanowodór. Grudka czystego polonu-210 wielkości główki od szpilki wystarczyłaby na zrobienie kilku tysięcy śmiertelnych porcji trucizny. I pomyśleć, że brytyjscy śledczy pewnie do dzisiaj zastanawialiby się, co stało się Litwinience, gdyby ktoś nie spartaczył roboty. Swoją drogą ciekawe, co stało się temu, który okazał się zostawiającym ślady zabójcą…

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.