Historia niejednej drogi

ks. Tomasz Lis


publikacja 05.07.2016 10:53

Sunąc nowoczesną autostradą, nie zdajemy sobie sprawy, że wybudowanie dobrej drogi to nie lada sztuka, której tradycje sięgają nawet Babilonii. Tę historię można poznać w szczucińskim Muzeum Drogownictwa.

Drogowe maszyny i walce budzą podziw i zachwycają. ks. Tomasz Lis /foto gość Drogowe maszyny i walce budzą podziw i zachwycają.

Droga towarzyszy człowiekowi, odkąd zaczął się przemieszczać. Wyruszając w podróż, najpierw musiał znaczyć trasę, by później bezpiecznie wrócić do domu. Z częstszym podróżowaniem wydeptywał ścieżkę, która z czasem i postępem techniki stawała się traktem, duktem, szosą i autostradą. – Historia powstawania dróg jest obrazem rozwoju naszej cywilizacji. Jakie będą drogi przyszłości? Czas pokaże. Wszystko zależy od tego, jaki środek lokomocji wybierzemy. Zawsze będzie to jednak droga do jakiegoś celu lub droga do domu. Ważne, by była bezpieczna – podkreśla Andrzej Derlatka, inżynier budowy dróg i mostów. 


Służba na drodze 


W historii zasłynęły chyba najbardziej drogi rzymskie. Te główne, w wielkim cesarstwie rozpostartym od Hiszpanii po Bliski Wschód, skierowane były do stolicy. Były podstawą dobrej komunikacji, przepływu towarów i niezwykle ważne z punktu widzenia wojskowego i strategicznego. – Sami Rzymianie ich jednak nie budowali. Zatrudniali przy tym cudzoziemców oraz rzesze niewolników. Nie mniej solidne drogi budowano w Mezopotamii, gdzie wynaleziono prawdopodobnie koło, które przyspieszyło powstawanie sieci traktów.

Tę ewolucję techniki budowy dróg można prześledzić, wędrując po naszej ekspozycji – opowiada Katarzyna Bochenek-Kolano, zastępca kierownika Zespołu Historii Drogownictwa w Szczucinie. To tutaj można zobaczyć nie tylko potężne walce i maszyny drogowe, ale przenieść się w czasie i pospacerować po drogach, jakie wykonywano właśnie w Babilonii, na Krecie czy w Rzymie. – Historia drogownictwa, o której opowiada nasze muzeum, to nie tylko historia współczesna, gdy budowane są drogi asfaltowe. Pokazujemy również rozwój technologii, wykorzystania materiału, zdobywanego doświadczenia i samych ludzi, którzy te drogi budowali i o nie dbali. Dla wielu z nich praca przy budowie dróg i ich utrzymaniu była i jest swego rodzaju misją, dlatego używamy określenia „służba drogowa” – podkreśla pani Katarzyna. 
Zespół Historii Drogownictwa w Szczucinie powstał w 1982 r. i obecnie jest Wydziałem Historii Drogownictwa Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. – Przez wiele lat była tutaj siedziba Obwodu Drogowego, znajdowały się magazyny i wytwórnia masy bitumicznej. Z czasem to miejsce pozostało bezużyteczne i trochę zaniedbane. Jednak dzięki wielkiemu fascynatowi drogownictwa, Marcelemu Bochenkowi, zaczęto zwozić tu sprzęt, który przestawał być użyteczny, a także historyczne eksponaty. I tak powoli zaczęło tworzyć się nasze muzeum – opowiada pani Katarzyna. 


Po drogach historii 


Bardzo widowiskowa jest ekspozycja zewnętrzna, na której można podziwiać maszyny i urządzenia, które niegdyś służyły drogowcom. Spiralna ścieżka owijająca się wokół niewielkiego pagórka jest przewodnikiem, który zabiera odwiedzającego muzeum w podróż po historii drogownictwa. – Mamy świadomość, że olbrzymie walce drogowe, ciągniki, lokomobile i inne maszyny przyciągają uwagę, ale to tylko część ekspozycji. Równolegle do prezentacji urządzeń i maszyn chcemy pokazać, jak rozwijała się sztuka budowania dróg. Dlatego zwiedzanie powinniśmy zacząć od samej góry – wskazuje pani Katarzyna. I właśnie tam można zobaczyć, jak wyglądała droga w antycznej Mezopotamii, gdzie wykładano ją płytami wapiennymi, które w słońcu bieliły się i lśniły, nadając drodze niemal niebiański blask. – Trzeba pamiętać, że taka droga była traktem odświętnym, procesyjnym, układanym szczególnie jako główna droga miasta. Bardzo ciekawe były drogi budowane na Krecie, gdzie chodnik dla pieszych był na środku, między dwoma pasami ruchu – wyjaśnia. Na każdej z tych dróg można dosłownie postawić nogę, gdyż twórcy ekspozycji zatroszczyli się o wykonanie fragmentu każdej z historycznych nawierzchni. Obok w gablocie widnieje przekrój drogi, czyli warstwy materiału kryjące się pod powierzchnią. Idąc dalej, możemy spotkać nawierzchnię drogi rzymskiej czy drogę wykładaną balami drewnianymi.

– Jednym z ważnych polskich wynalazców w zakresie budownictwa drogowego był Władysław Tryliński, który opatentował budowę nawierzchni z betonowych płyt sześciokątnych, zwanych trylinką. Do dziś zachowało się kilka tak wykonanych dróg, które zaliczane są do zabytkowych – opowiada pani Katarzyna. I tak po różnego rodzaju brukach, kostkach i betonach dochodzimy do nawierzchni asfaltowych, z których wykonane są nasze współczesne drogi. Z historycznej alejki możemy wejść na nieodłączny element traktów, jakim jest most. Zachowany zabytkowy fragment łączy dwie wieże budynku muzeum. Z niego możemy rzucić okiem na cały skansen i jeszcze podziwiać mnóstwo zgromadzonych tutaj eksponatów. – Nie zapomnieliśmy także o św. Krzysztofie, który patronuje podróżującym. Jego figura stoi w małym oczku wodnym, przypominając, że według tradycji był przewodnikiem przeprowadzającym podróżnych przez bród rzeczny – dodaje pani kierownik. 


Drogowi fachowcy 


W dawnym magazynie urządzono drogową panoramę, czyli ekspozycję, która pokazuje budowę drogi galicyjskiej według pomysłu inżyniera McAdama z początku XX w. Sposoby pracy budowniczych przedstawiają zaaranżowane scenki z manekinami. – Historia dróg to nie tylko maszyny i urządzenia, ale przede wszystkim historia ludzi, którzy je budowali, dbali o nie i często wiązali z nimi całe swoje życie. W tej części muzeum chcieliśmy pokazać, jak niełatwa była i jest praca przy budowie dróg. Na naszej panoramie pokazujemy pracę ludzi, którzy przygotowują kamień do budowy, układają nawierzchnię, budują mosty i zarządzają drogami. Mało kto wie, że ponad wiek temu najlepszymi fachowcami zatrudnianymi przy pracach drogowych byli Cyganie. Ich styl życia, które wymagało nieustannego przemieszczania się, sprawdzał się przy budowaniu dróg – wyjaśnia pani Katarzyna. Jak opowiada, posiadali oni umiejętności łatwego kruszenia najtwardszych kamieni. – Dysponowali specjalnym młotkiem, którym uderzali duży głaz w taki sposób, że po kilku razach rozpadał się na mniejsze kawałki – dodaje. Obok nich na drogowej panoramie zobaczymy, jak wyglądała praca brukarzy i jakimi dysponowali narzędziami. Trochę dalej można podejrzeć pracę cieśli mostowych. – W naszym muzeum zachował się jeden z pali drewnianego szczucińskiego mostu na Wiśle, który został wysadzony przez Niemców podczas ostatniej wojny.

Jak widzimy, jego ostrze jest okute żelaznymi listwami, które ułatwiały wbijanie w dno rzeki i chroniły przed uszkodzeniem – podkreśla pani kierownik. 
W kolejnych salach muzeum poznajemy najwybitniejszych polskich inżynierów związanych z planowaniem i budową dróg. W gablotach prezentowane są zabytkowe mapy, dokumenty drogowe oraz liczne osobiste pamiątki przekazane przez rodziny drogowców. – Mamy tutaj medale resortowe, osobiste dokumenty czy dyplomy inżynierskie. Częścią historii jest także współzawodnictwo w budowie dróg znane w ostatnich dziesięcioleciach ubiegłego wieku. Może dziś to trochę śmieszne, ale jest to niewątpliwie część naszej historii – dodaje pani Katarzyna. Obok na specjalnej ekspozycji prezentowane są cenne znaleziska archeologiczne, odkryte podczas badań poprzedzających budowy dróg i autostrad. Unikatowa jest także kolekcja medali i monet z mostami. – Tę kolekcję przekazał nam jeden z naszych kolegów. Składa się ona ze 120 numizmatów przedstawiających najsłynniejsze mosty świata. Monety i medale pochodzą z całego świata. Zaaranżowaliśmy do jej prezentacji fragment mostu Karola i umieściliśmy przy nim zabytkową figurę św. Jana Nepomucena – opowiada Marceli Bochenek. To właśnie pan Marceli przed laty odkrył, że na drodze pracował także Karol Wojtyła. – Było to w 1938 r. po maturze. Jako junak przez cztery tygodnie pracował przy budowie drogi Zubrzyca–Krowiarki. Ten fakt potwierdziły urzędy watykańskie, do których skierowałem pismo w 1983 r. Myślę, że to dobry patron i orędownik naszych życiowych dróg – podkreśla pan Marceli.