Wakacje na Księżycu

Tomasz Rożek

GN 51/2016 |

publikacja 15.12.2016 13:07

Stwierdzenie „wysłać na Księżyc” oznacza w skrócie pozbycie się kogoś. Ale może już za kilkanaście lat będzie trzeba zmienić znaczenie tego powiedzenia? Jedna z firm twierdzi, że za dekadę, za kwotę poniżej 50 tysięcy złotych, będzie tam woziła ludzi.

Multimilioner Naveen Jain (z lewej), który chce organizować loty na Księżyc, w rozmowie z byłym astronautą Mike’m Massimino (w środku). ANDRE KOSTERS /EPA/pap Multimilioner Naveen Jain (z lewej), który chce organizować loty na Księżyc, w rozmowie z byłym astronautą Mike’m Massimino (w środku).

Realne? Moim zdaniem nie, ale… kto wie, może jutro pojawi się technologia, która zasadniczo zmniejszy koszty wynoszenia ludzi i sprzętu w przestrzeń kosmiczną. Dzisiaj te koszty są – nomen omen – kosmiczne. 50 tysięcy złotych? Lot z Warszawy do Australii rejsowym samolotem – jeżeli wybierzemy luksusową klasę – może kosztować znacznie więcej.

Najpierw Księżyc, potem Mars

Firma Moon Express właśnie przygotowuje się do wystrzelenia pierwszej – na razie bezzałogowej – misji kosmicznej. Ma to nastąpić już w przyszłym roku. To pierwszy krok to spełnienia biznesowego planu, który mówi, że w ciągu dekady będą możliwe turystyczne loty na Księżyc. Moon Express jest jedyną firmą, która – zgodnie z amerykańskim prawem – ma prawo opuścić ziemską orbitę i wylądować na powierzchni Księżyca. Formalności to jedno, ale możliwości to coś zupełnie innego. Właściciel firmy – ekscentryczny multimilioner Naveen Jain – już zapowiedział, że jego przedsiębiorstwo dogada się z równie „szalonym” Elonem Muskiem, szefem i właścicielem firmy SpaceX, która już ma spore doświadczenie w budowie rakiet wynoszących ładunek na orbitę. Miałoby to polegać na tym, że SpaceX dostarcza rakiety, a Moon Express lądownik. I choć SpaceX dość jasno sprecyzowało, że chce lądować na Marsie, właściciel Moon Express nie ma wątpliwości, że pierwszym krokiem powinien być jednak Księżyc. Nie jest zresztą w tej opinii odosobniony. Wielu badaczy twierdzi, że bez powrotu na Księżyc nie skolonizujemy Marsa. Rozbieżności pomiędzy naukowcami i inżynierami dotyczą jednak motywacji. Jedni na Księżycu budowaliby bazy przesiadkowe, inni magazyny części i montownie statków kosmicznych. Jeżeli w ogóle lecieć na Marsa przez Księżyc, to chyba tylko po to, by udoskonalić technologie, które już mamy. Księżyc jest łatwiej osiągalny, bo znajduje się bliżej. Może dobrym wyjściem jest posiadanie technologii niezawodnej na (stosunkowo) krótkim dystansie, a dopiero potem próba korzystania z niej na dystansie długim? Na Księżyc lecimy trzy dni, na Marsa sześć miesięcy. To dość spora różnica. Tym bardziej, że na Księżycu czekają nas z grubsza te same wyzwania co na Marsie, a więc i technologie do poradzenia sobie z nimi muszą być podobne.

Dostępne jest 25% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.