Wieloświat

Tomasz Rożek

publikacja 19.02.2017 06:00

Mamy światy równoległe, w których ta sama rzecz, ten sam fakt jest rozumiany skrajnie inaczej.

Wieloświat Jakub Szymczuk /Foto Gość Fizycy, kosmologowie szukają wieloświatów, ale na razie bez powodzenia. A może… one są tuż obok nas? Myślę o tym, patrząc na nasze życie polityczne

W zasadzie nie ma żadnych dowodów na to, że nasz wszechświat jest jedyny. Być może wszechświatów jest wiele? Może np. najmniejsza cząstka naszego świata (jakiś kwark?) jest dla innych bytów całym ogromnym kosmosem? A może gdzieś poza naszym wszechświatem istnieje inny, tylko zbudowany np. z antymaterii? W końcu może być tak, że zaraz obok nas, równolegle do nas, istnieje inny świat. Jest zbudowany z innego rodzaju materii i dlatego my nie widzimy ich, a oni nie widzą (?) nas. Tak może być.

No i tak szukamy tych innych światów i być może zastanawiamy się, czy (jeżeli multiświaty istnieją) życie (?) tam jest takie jak tutaj. Czy każdy z nas ma tam swoje odbicie lustrzane, które zmaga się z takimi samymi wyzwaniami co my tutaj, kocha tak samo jak my tutaj i płacze tak samo jak my tutaj? Cząstki o stanach splątanych istnieją. Są dwie, ale zachowują się jak jedna. Nie wiemy, jak to działa, ale wiemy, że istnieje. I to na zastanawiająco duże odległości. Może stany splątane dotyczą też większych obiektów, takich jak np. ludzie? Amerykański fizyk Hugh Everett w połowie XX wieku stworzył koncepcję nazwaną wieloświatową interpretacją mechaniki kwantowej. W największym skrócie: twierdził on, że jeżeli coś dzieje się w naszym świecie, na pewno dzieje się również w innym, który jest do nas równoległy. Wizja multiświatów Everetta przypominała wielkie drzewo, z dużą liczbą odgałęzień, na końcu których znajdują się różne wszechświaty. Powstanie każdej nowej gałązki to kolejny wielki wybuch dla nowo powstającego wszechświata. Nasza gałązka – zgodnie z tym modelem – miała powstać prawie 14 mld lat temu. Inna może powstaje właśnie teraz, a są pewnie i takie, które istnieją niemal od zawsze. Hugh Everett był fizykiem teoretykiem. Porzucił naukę, gdy nieprzychylnie przyjęto jego prace (jak dobrze, że Einstein, Galileusz, Kopernik czy Newton mieli w sobie więcej naukowego zapału), i zaczął pracować dla wojska jako specjalista od systemów obronnych i analizy danych.

Ale wróćmy do multiświatów. Mówi o nich także dość modna (o ile można tak mówić o koncepcji fizycznej) teoria strun, tzw. M-teoria. Zgodnie z nią każdy z tych innych światów byłby inny i niepowtarzalny. Nie mielibyśmy więc odbicia, jakiegoś kosmicznego bliźniaka. Te same rzeczy w różnych światach oznaczałyby coś zupełnie innego. Być może zasady, które tam i tu obowiązują, byłyby rozmyte? Nie takie same? Więcej! W każdym z nich mogłyby obowiązywać zupełnie inne prawa fizyki. Takich multiświatów miałoby być (zgodnie z M-teorią) tak wiele, że ich liczby nie sposób byłoby zapisać. No bo jak zapisać liczbę większą niż liczba atomów w naszym wszechświecie? Fizycy, kosmologowie szukają wieloświatów, ale na razie bez powodzenia. A może… one są tuż obok nas? Myślę o tym, patrząc na nasze życie polityczne. Mamy światy równoległe, w których ta sama rzecz, ten sam fakt jest rozumiany skrajnie inaczej. Widzę stany splątane (umysłu) i rozmyte zasady. Może to kolejny triumf fizyki teoretycznej? 

TAGI: