Przeklęta poprawność

Tomasz Rożek

publikacja 22.04.2017 05:00

Zwykle piszę tutaj o nauce. Ale dzisiaj będzie inaczej.

Przeklęta poprawność Jakub Szymczuk /Foto Gość Facebook daje mi możliwość „podsłuchiwania”

Facebook jest dla mnie źródłem nieocenionej ilości danych. Nie tylko tych twardych, faktograficznych, ale także informacji o sposobie myślenia innych ludzi. O trendach, punktach widzenia, spojrzeniach. Wszyscy patrzymy na to samo, ale każdy z nas widzi to nieco inaczej. Jak mamy się dogadywać, skoro nie znamy punktu widzenia innych? Facebook daje mi możliwość „podsłuchiwania” tego, co piszą inni. Przechadzam się po rynku zatłoczonego megapolis i słucham. Czasami coś dopowiem, czasami przystanę. Bywa, że się dziwę, bywa, że oburzam. Wtedy idę dalej. Nie lubię pustych emocji. One nie łączą, one tylko dzielą. Od czasu do czasu włączam się w dyskusję, zdarza się, że trwa ona potem kilkanaście dni. Lubię to. O ile rozmówcy trzymają się pewnych zasad. Gdy przekraczają granice, wstaję i idę dalej.

Kilka dni temu pod wpisem na temat zamieszek mniejszości (a może już większości?) tureckiej w Holandii przeczytałem taki wpis: „Byłem świadkiem bójki w [autobusie] 503. O mały włos i ja nie zostałem pobity. Czarny mężczyzna, chyba naćpany zaczepiał ludzi, aż w końcu jednego bez powodu zaczął dusić. Metr ode mnie. (…) Zostałem spisany jako świadek. Smutne, ale w tej sytuacji jestem świadkiem przeciwko czarnemu”. Odpisałem: „Nie jest Pan świadkiem przeciwko czarnemu, tylko świadkiem przeciwko naćpanemu bandycie. Kolor skóry tu nie ma nic do rzeczy”. Przeklęta poprawność polityczna. Ludzie są albo prawi, albo nie. Albo przestrzegają reguł, albo nie przestrzegają. Albo potrafią się pogodzić ze zwyczajami kraju, w którym przebywają, albo mają prawo wrócić w swoje strony. Kolor skóry nie ma z tym nic wspólnego. Tyle tylko, że powiedzenie tych słów brzmi jak herezja. I na tym polega pułapka poprawności politycznej. Słowa ciągną za sobą czyny, a za nimi konkretne rozwiązania legislacyjne. Kilka lat temu w Wielkiej Brytanii głośna była sprawa szajki pedofilskiej, której członkowie pochodzili z Pakistanu. W miastach, w których działali, policja miała pełną świadomość tego, co robią. Ale niewiele robiła, żeby nie być posądzoną o rasizm. Może policja też uważała, że „smutno jest być świadkiem przeciwko Pakistańczykowi”? Zresztą podobnych przykładów w krajach europejskich – i nie tylko – jest więcej.

Chodzę po rynku megapolis, rynku zwanym mediami społecznościowymi. Posłucham, zagadam, czasami wdam się w jakąś dyskusję. Sporo w tym, co mówimy, demagogii, sporo pustych emocji. Jest też dużo kłamstwa, niestety powtarzanego bezrefleksyjnie, także przez tych, którzy nie są go świadomi. Ale czy to ich usprawiedliwia? Wśród tego kłamstwa pojawia się poprawność, która zmienia znaczenia słów, a potem zmienia nasze postępowanie.

TAGI: