Toksyczne krewniaczki bakterii

Jan Hlebowicz

publikacja 04.07.2017 06:00

Zielonkawa breja blisko brzegu, czerwone flagi oznaczające zakaz kąpieli, martwe ryby unoszące się na powierzchni wody i nieprzyjemny zapach w powietrzu – to kolejna inwazja sinic. Czym są? Skąd się biorą? Dlaczego bywają niebezpieczne? Jak się przed nimi chronić?

A tak wyglądają pod mikroskopem... Grażyna Browarczyk-Matusiak A tak wyglądają pod mikroskopem...

Pojawiają się właściwie co roku pod koniec czerwca, w lipcu i sierpniu. Jeśli mocno świeci słońce, temperatura wody przekracza 16 st. C, a dni są bezwietrzne, możemy mieć niemal pewność, że „zaatakują”. Są zmorą wszystkich wypoczywających nad Bałtykiem i jeziorami − uniemożliwiają korzystanie z kąpieli, a kontakt z nimi może zakończyć się nieprzyjemnymi dolegliwościami. Niestety, wciąż wiele osób bagatelizuje niebezpieczeństwo spotkania z sinicami. Nie, to nie są rośliny, chociaż wiele osób tak sądzi. Sinice, zwane również cyjanobakteriami, są gromadą organizmów samożywnych. To najbliższe krewniaczki bakterii.

− Sinice są prawdziwymi pionierami świata żywego. Istnieją na ziemi od ok. 2–3 mld lat w praktycznie niezmienionej formie. Można je spotkać wszędzie. Najczęściej żyją w wodach słodkich, rzadziej w morzach. Występują w glebie, na skałach, w kałużach, na korze drzew, lodowcach. Czasami wyglądają jak zielonkawe kłaczki, innym razem jak płatki drobnych trocin lub brązowawe główki od szpilek – mówi Grażyna Browarczyk-Matusiak, biolog i specjalista od ochrony środowiska. Oprócz tego, że potrafią zachwycić naukowców, sinice bywają też... bardzo niebezpieczne dla ludzi i zwierząt. − Na świecie żyje ponad 2,5 tys. gatunków sinic. Z tego około 100 produkuje groźne toksyny szkodliwe dla zdrowia i życia innych organizmów − informuje biolog.

Uwalnianie się trucizny następuje podczas tzw. zakwitu sinic. Ten z kolei w znacznej mierze jest wynikiem niekorzystnych dla środowiska działań człowieka. − Do Morza Bałtyckiego i wód śródlądowych ustawicznie dostają się ścieki komunalne i przemysłowe, a także nawozy mineralne wymywane z terenów uprawnych. To wszystko powoduje, że woda bogata jest w azotany i fosforany, które potęgują uciążliwe zakwity sinic. Podsumowując, dopóki ilość zanieczyszczeń spływających rzekami do Bałtyku nie ulegnie zmniejszeniu, dopóty wykwity sinic będą intensywniejsze − podkreśla G. Browarczyk-Matusiak. Często zakwitom towarzyszą zapach zgnilizny, piana na brzegu i śnięcia ryb. Niestety, wiele osób bagatelizuje te sygnały i – mimo ostrzeżeń – wchodzi do wody. Zetknięcie z toksycznymi sinicami może spowodować wystąpienie wysypki, swędzenie, łzawienie oczu. − W przypadku powyższych objawów warto po powrocie z plaży wziąć chłodny prysznic, a następnie udać się do lekarza − podpowiada G. Browarczyk-Matusiak.

Bardziej nieprzyjemne dolegliwości grożą nam w momencie zachłyśnięcia się skażoną wodą: wymioty, biegunka, gorączka, bóle mięśni i stawów. − Wiele osób myli te objawy z zatruciem pokarmowym oraz efektami zbyt długiego przebywania na słońcu − mówi biolog. Najniebezpieczniejsze są długotrwałe skutki zetknięcia z toksycznymi cyjanobakteriami – uszkodzenie wątroby, a nawet mózgu, które nierzadko odczuwamy dopiero kilka lat po niebezpiecznej kąpieli. Dotąd udokumentowano jedynie jeden przypadek śmierci spowodowanej toksynami sinic. Miał miejsce w Brazylii w 1996 roku. Dużo bardziej narażone są czworonogi i to na nie musimy szczególnie uważać, będąc na plaży. – Toksyny sinic spowodowały w wielu krajach śmierć zwierząt – zarówno dzikich, jak i domowych, m.in. psów, owiec, trzody chlewnej – zaznacza G. Browarczyk-Matusiak.

Jednak sinice nie powinny kojarzyć się nam jedynie z nieudanym urlopem, swędzącą wysypką na skórze czy biegunką. − Nie twórzmy na siłę „czarnej legendy” sinic. Cyjanobakterie są ważnym składnikiem ekosystemów wód naturalnych. W Chinach niektóre gatunki sinic wykorzystywane są do produkcji chleba. Z kolei sinica o nazwie Spirulina poprawia metabolizm człowieka i jest dostępna w każdej aptece − mówi biolog.