Jak zyskać sławę i bogactwo?

Andrzej Macura

publikacja 12.03.2007 20:17

Jezus nie szukał sławy i pieniędzy. Szukają ich natomiast dzisiejsi łowcy sensacji. Także tych o Jezusie z Nazaretu. .:::::.

Jak zyskać sławę i bogactwo?

Wczoraj internetowe portale, za sprawą „Dziennika”, obiegła sensacyjna wiadomość: odnaleziono doczesne szczątki Jezusa i Jego rodziny. Taką informację podał znany hollywoodzki reżyser, współpracujący z grupą izraelskich archeologów.

Gdyby wieść się potwierdziła, chrześcijaństwo można by odłożyć do lamusa. Prawda o zmartwychwstaniu Jezusa leży bowiem u podstaw naszej religii i bez niej nie ma ona sensu. Spełniłaby się wizja autora filmu „Godziny ciemności”, malującego przed oczami widzów obraz świata po ujawnieniu takiej informacji. Dziś sam „Dziennik” tonuje wczorajszą wypowiedź: „Raczej stek bzdur niż archeologiczna sensacja” - głosi tytuł na internetowej stronie. W tekście opinie naukowców i krytyczne uwagi jego autora.

Bo sprawa, choć sensacyjna i na internetowych forach już dziś często komentowana jako dowód na nieprawdziwość wiary chrześcijan, nie zasługuje na poważne traktowanie. Już sam tryb jej ujawnienia wskazuje, że chodzi o coś innego niż o prawdę. Konferencja prasowa, później pokaz dokumentalnego filmu. To klasyczny sposób na reklamę, a nie ogłoszenie rzetelnych wyników naukowych badań.

W sprawie pojawia się sporo poważnych znaków zapytania. Np. naukowcy stwierdzają, że przeprowadzili testy DNA znalezionych szczątków. Czego jednak mogą one dowodzić? Że w grobie znaleziono między innymi małżonków? Bo chyba nie tego, że to naprawdę ciało Jezusa z Nazaretu. Bo skąd niby miałby pochodzić materiał porównawczy do tego typu badań?

Pytani przez „Dziennik” naukowcy zauważają, że w pierwszym roku naszej ery imiona Jezus, Józef, Maria były bardzo popularne. Taka zbieżność mogła się powtórzyć w niejednej rodzinie. Podobne odkrywano już w innych grobach znajdowanych w Izraelu. Najciekawszym jednak byłoby dowiedzenie się, jak autorzy sensacji tłumaczą, że pochodząca z Galilei rodzina Jezusa, postanowiła nagle zamieszkać w Jerozolimie (to drobnostka, jakieś 100 km na południe). Jeśli szczątki owego Jezusa nie wskazują, jakoby został on ukrzyżowany, mielibyśmy do czynienia z absurdalną sytuacją, w której grupa ludzi twierdzi, że ich Mistrz umarł i zmartwychwstał, za tę prawdę oddaje swoje życie, a ich przeciwnicy nie podnoszą podstawowego i najprostszego argumentu, że historia z ukrzyżowaniem jest nieprawdziwa. Przecież to powinien być pierwszy zarzut, jaki by postawiono wierze chrześcijan! Nie w dalekim Rzymie, ale w samej Jerozolimie, w której przecież długo żyli świadkowie tamtych wydarzeń. I w której to Jerozolimie (lub najbliższej okolicy) – jak twierdzą autorzy sensacji – Jezus ciągle żył. A źródła żydowskie, choć nieprzychylne chrześcijanom, takiego zarzutu nie stawiają.

Jeśli w owym grobowcu rzeczywiście odkryto szczątki Jezusa ukrzyżowanego, rodzi się inne pytanie: dlaczego Jego rodzina nie wróciła do Galilei? Postanowili, że będą pochowani w jednym grobie? I udało im się to ukryć przez Apostołami, którzy niczego nie podejrzewając rozeszli się po świecie głosząc zmartwychwstanie? O święta naiwności. Kto ma w to uwierzyć? To jak scenariusz taniego filmu sensacyjnego.

Niebawem powinniśmy dowiedzieć się o całej sprawie więcej. Wtedy zapewne można też będzie postawić więcej konkretnych pytań i wykazać błędy w interpretacji znaleziska. Dziś wszystko wygląda raczej na kolejną próbę zarobienia na rzekomej sensacji. Cóż, kiedy bożkiem staje się sława i pieniądz, tego rodzaju chwyty są jak najbardziej dozwolone.