Czy jedzie z nami kierowca?

Leszek Śliwa

publikacja 06.11.2005 14:56

Rano jak zwykle wyjdziesz przed dom, by pojechać do pracy. Otworzysz auto i pilotem zaprogramujesz komputer. Potem wyciągniesz się w fotelu i... spokojnie utniesz sobie drzemkę. Samochód pojedzie sam. .:::::.

Czy jedzie z nami kierowca?

To nie science fiction. – Pracujemy nad tym, by w 2020 roku kierowca otrzymywał taką samą pomoc jak obecnie pilot samolotu – wyjaśnia Jan Ivarsson, specjalista do spraw bezpieczeństwa firmy Volvo.
Już teraz system radarów, czujników i kamer pozwala na kontrolowanie toru jazdy, odległości od innych pojazdów i przeszkód na drodze oraz dostosowania prędkości jazdy do ruchu ulicznego.

Wyprodukowanie samochodu, który jedzie bez pomocy człowieka jest technicznie możliwe. Trzeba tylko przekonać kierowców, że są już niepotrzebni. I to właśnie jest najtrudniejsze. Firmy samochodowe wiedzą, że wielu ludzi lubi prowadzić auto. Przecież nawet automatyczna skrzynia biegów nie wzbudza wielkiego entuzjazmu większości kierowców. Spece od bezpieczeństwa wolą więc mówić, że samochód jutra będzie „pomocnikiem” człowieka. – Nasza wizja rozważa stworzenie partnerstwa kierowcy i pojazdu – przekonuje Jan Ivarsson.

To „partnerstwo” oznacza mniej więcej tyle, że, jak dziecko w zabawkowym pojeździe na szynach w lunaparku, będziemy sobie kręcić kierownicą i naciskać pedały, ale nie będzie mieć to żadnego wpływu na jazdę.

Runda pierwsza, czyli blachy, pasy i poduszki

W ciągu liczącej niewiele ponad sto lat historii motoryzacji zginęło w wypadkach na całym świecie ponad 20 milionów ludzi, a setki milionów zostało inwalidami. To straty porównywalne z wojnami światowymi. Na drogach w samej tylko Polsce średnio co półtorej godziny ginie człowiek, a co osiem minut jest ranny.

Już przed II wojną światową zaczęła się więc walka z zagrożeniem na drogach. „Pierwsza runda” tej walki to wynalazki mające chronić kierowcę i pasażerów w chwili wypadku. Polegało to najpierw przede wszystkim na wzmocnieniu blach auta. Potem powstawały „strefy kontrolowanego zgniotu”, zagłówki, pasy bezpieczeństwa, foteliki dla dzieci, wreszcie poduszki powietrzne. Co roku do wyposażenia aut wprowadzane są kolejne innowacje i udoskonalenia. Nadmuchiwane boczne kurtyny, systemy ochrony kręgów szyjnych, układ chroniący ludzi w czasie dachowania…

Wynalazki te sprawiały, że coraz mniejszy procent wypadków kończył się śmiercią. Co z tego jednak, skoro wskutek rozwoju motoryzacji wypadków było coraz więcej, a ludzie wciąż ginęli. Kilkanaście lat temu analitycy z firm samochodowych zdali sobie sprawę, że aby poprawić bezpieczeństwo jazdy, nie wystarczy chronić człowieka, gdy do wypadku już dojdzie. Trzeba zrobić wszystko, by wypadków było coraz mniej.

Runda druga, czyli myślące pedały

Nadeszła era mikroprocesorów, czujników i kamer mających podpowiadać kierowcy, co ma zrobić, by do wypadku nie doszło. Jej zwiastunem był wynaleziony w latach osiemdziesiątych system ABS, zapobiegający blokowaniu się hamulców podczas hamowania. Dziś mamy już całą gamę „pomocników” i „podpowiadaczy”, takich jak czujniki parkowania, ostrzegające przy zbliżaniu się do przeszkody i pokazujące na wyświetlaczu odległość od niej.

System wspomagający trzymanie się pasa ruchu rejestruje za pomocą kamery cyfrowej, na podstawie linii na jezdni, kiedy samochód zbacza z toru jazdy albo opuszcza pas ruchu bez użycia kierunkowskazu. W takim przypadku system ostrzega kierowcę sygnałem z głośnika.
Układ wspomagający zmianę pasa ruchu ma czujniki radarowe bliskiego zasięgu, monitorujące otoczenie samochodu, w tym obszar, którego kierowca nie widzi.

Tempomat to z kolei urządzenie sterowane przez mikrokomputer, utrzymujące stałą prędkość jazdy. Pozwala na prowadzenie pojazdu bez naciskania pedału gazu. Popularnie określa się to „myślącymi pedałami”. Tempomat wyłącza się podczas hamowania i naciskania pedału sprzęgła.
Kamery cyfrowe obserwują też głowę kierowcy. Jeśli mrugnięcie oczami lub przechylenie głowy trwa ułamek sekundy dłużej niż zwykle, natychmiast włącza się sygnał ostrzegający przed zaśnięciem.
W najnowszym mercedesie luksusowej klasy „S” zamontowany z przodu radar kontroluje przestrzeń przed autem na długości 150 metrów i w zakresie 80 stopni. Jeżeli komputer uzna, że istnieje prawdopodobieństwo wypadku, w mgnieniu oka obliczy siłę, z jaką musi być naciśnięty hamulec, aby do kolizji nie doszło.

Większość tych wynalazków jest dość świeżej daty i dlatego znajduje się głównie w drogich samochodach. Ceny tych urządzeń będą jednak szybko spadać. „Podpowiadacze” staną się więc niebawem tak powszechne jak np. poduszki powietrzne.

Już teraz jednak wiadomo, że wszystkie te wynalazki nie powodują zdecydowanego zmniejszenia liczby wypadków. Mało tego. Czasami zmniejszają czujność kierowcy, który za bardzo wierzy, że auto ostrzeże go na czas, nawet gdy jedzie zbyt szybko i ryzykownie. Potem bardzo się dziwi, że jednak nie zdążył wyhamować. Specjaliści obliczają, że w 90 proc. wypadków błąd popełnia człowiek. Stąd już tylko krok do prostego wniosku: im mniejszy wpływ kierowcy na jazdę, tym lepiej. Pracownicy firm ujmują to łagodniej: – Wyzwaniem, jakie przed nami stoi, jest opracowanie oprogramowania i sprzętu, które spełniać będą funkcję życzliwego „drugiego kierowcy” towarzyszącego prowadzącemu pojazd – przekonuje Jan Ivarsson.
Runda trzecia, czyli ręce preczod kierownicy

Kto z nas byłby zadowolony, gdyby maszyna powtarzała mu co chwila: „zwolnij” albo „tutaj nie wyprzedzaj”. Specjaliści z firm samochodowych doszli więc do przekonania, że maszyna powinna wziąć sprawy w swoje ręce.

Takie urządzenia już istnieją. Bardziej zaawansowane odmiany tempomatów rozpoznają, czy określony w przepisach dystans do pojazdu jadącego przed nami nie został przekroczony. Wtedy reagują zmniejszeniem dawki paliwa, a nawet samoczynnym uruchomieniem hamulca.

Istnieje też już układ dynamicznej kontroli stabilności (ESP), który rozpoznaje możliwość poślizgu i uruchamia hamulce lub zmienia obroty silnika, nie pytając o zdanie kierowcy.

Wszystko zmierza więc w tym kierunku, że podobnie jak lotnik będziemy kiedyś dysponowali w samochodzie czymś w rodzaju pilota automatycznego. Czy oznacza to, że wypadki przestaną się kiedyś zdarzać? Zapewne nie. W końcu maszyny też czasem zawodzą. Na pewno jednak tragedii na drogach może być mniej.

Uwaga! Z pasów na poduszki

1903 – wprowadzenie hamulców na wszystkie cztery koła
1923 – hamulce na cztery koła i amortyzatory wchodzą do powszechnego użytku
1932 – zastosowanie hamulców hydraulicznych
1944 – zamontowanie stalowej klatki bezpieczeństwa w części dla pasażerów
1944 – wprowadzenie laminowanej szyby przedniej
1958 – wynalezienie trzypunktowych pasów bezpieczeństwa
1967 – zastosowanie trzypunktowych pasów bezpieczeństwa na tylnych siedzeniach
1967 – pierwsze samochody seryjne wyposażone w ABS
1974 – pierwszy samochód wyposażony w poduszkę powietrzną
1981 – pierwszy europejski samochód wyposażony w poduszkę powietrzną
1987 – zastosowanie trzypunktowych pasów bezpieczeństwa na tylnymśrodkowym siedzeniu
1991 – wprowadzenie zintegrowanej poduszki podwyższającej (fotelika)dla dzieci
1995 – montowane są pierwsze boczne poduszki powietrzne

W ostatnich dziesięciu latach rozwoju motoryzacji wynalazki urządzeń i układów poprawiających bezpieczeństwo jazdy pojawiają się lawinowo, co roku. Swój wkład wnoszą obecnie również polscy uczeni. Specjaliści z Instytutu Spawalnictwa w Gliwicach oraz z Politechniki Śląskiej właśnie opracowali sposób wykonywania mocniejszych i bardziej wytrzymałych, a jednocześnie lepszych blach samochodowych. Wykorzystali w tym celu technologię spawania laserowego.



Gość Niedzielny 45/2004