Gwiazda Betlejemska - rozwiązanie tajemnicy?

Tomasz Rożek

publikacja 18.12.2007 21:36

Dokładna lektura nie tylko samej ewangelii, ale także starych kronik rzymskich, chińskich czy babilońskich i połączenie wydarzeń w nich opisanych z analizami czysto astronomicznymi może rozwiązać z dużym prawdopodobieństwem zagadkę Gwiazdy Betlejemskiej.

Gwiazda Betlejemska - rozwiązanie tajemnicy?

"A oto gwiazda, którą ujrzeli na Wschodzie,
wskazywała im drogę,
a doszedłszy do miejsca,
gdzie było Dziecię zatrzymała się.
A ujrzawszy gwiazdę,
niezmiernie się uradowali".

Ewangelia św. Mateusza 2, 9-10


Czym byłyby Święta Bożego Narodzenia bez Gwiazdy Betlejemskiej? Trudno to sobie wyobrazić. Jest wszędzie; na bożonarodzeniowych stajenkach, na czubkach choinek świątecznych i na kartkach z życzeniami. Nie może jej zabraknąć w wystawach sklepów czy na ulicach jako jednego z najważniejszych symboli Świąt. Nawet kolacji wigilijnej nie można zacząć dopóki nie zaświeci pierwsza gwiazdka. To ona - wg świętego Mateusza - zaprowadziła Trzech Mędrców do maleńkiego Jezusa.

Według relacji Ewangelisty "gwiazda pojawiła się na wschodzie" i była oczekiwanym przez Mędrców ze Wschodu (czyli najprawdopodobniej z Persji) znakiem narodzenia się Króla Świata. O wydarzeniu nie wiedział najpewniej król Herod bo: "dokładnie dowiedział się od nich [mędrców] o czasie pojawienia się gwiazdy" i poprosił, żeby w drodze powrotnej o wszystkim co widzieli mu opowiedzieli. "A oto gwiazda, którą ujrzeli na wschodzie, wskazywała im drogę, a doszedłszy do miejsca, gdzie było dziecię zatrzymała się. A ujrzawszy gwiazdę, niezmiernie się uradowali". Czym była Gwiazda Betlejemska? Wymysłem autora chcącego nadać swojej opowieści aurę niezwykłości, a może święty Mateusz jedynie cytował zmyślone legendy? Przecież nie było go w czasie narodzin Chrystusa. Ewangelia św. Mateusza powstała około 50 roku naszej ery. Na dodatek nie ma oryginalnej jej wersji a tylko późniejsze tłumaczenia. To może stanowić poważny problem, bo w tamtych czasach tłumacze bardzo wiele dodawali lub odejmowali do tłumaczonych przez siebie tekstów. Mimo tego dokładna lektura nie tylko samej ewangelii, ale także starych kronik rzymskich, chińskich czy babilońskich i połączenie wydarzeń w nich opisanych z analizami czysto astronomicznymi może rozwiązać z dużym prawdopodobieństwem zagadkę Gwiazdy Betlejemskiej. Co więcej, można się pokusić z dokładnością nie tylko co do roku, ale także co do miesiąca określić, kiedy Chrystus się urodził.

Zjawisko astronomiczne, które można by uznać za Gwiazdę Betlejemską musi spełniać kilka warunków. Po pierwsze i chyba najbardziej oczywiste - musiało się wydarzyć w okresie w którym Jezus się urodził, lub nieco wcześniej. Musiało być dobrze widoczne na dosyć sporym obszarze i ostatni warunek: musiało być niecodzienne lub bardzo rzadkie.

Pierwszym, który zaczął pod tym kątem zastanawiać się czym była Gwiazda Betlejemska, był znakomity astronom, fizyk i matematyk Jan Kepler. Po przeprowadzeniu w początkach XVII w, raczej żmudnych obliczeń doszedł on do wniosku, że Trzej Królowie nie widzieli gwiazdy, tylko zjawisko, które w astronomii nazywane jest koniunkcją planet, czyli wzajemnym ich ustawieniem w czasie ruchu obrotowego dookoła Słońca w jednej linii (patrząc z Ziemi). Według Keplera narodziny Zbawiciela były poprzedzone koniunkcją Jowisza i Saturna na tle konstelacji Ryb. Do takich samych wniosków doszli po analizie starożytnych źródeł współcześni astronomowie. Co więcej, z obliczeń wynika, że koniunkcja Jowisza i Saturna nastąpiła w ciągu jednego roku aż trzy razy. To na tyle rzadki zbieg okoliczności, że nie może być mowy o pomyłce w obliczeniach. Po raz pierwszy zdarzyło się to 27 maja, po raz drugi 15 września, a trzeci raz 1 grudnia. Wynika z tego, że Jezus wcale nie urodził się w Boże Narodzenie, tylko raczej w środku roku. Jedyny szkopuł, że trzy koniunkcje nastąpiły... w 7 roku przed narodzeniem Chrystusa. Jak to wyjaśnić?

 

Całemu zamieszaniu winien jest pewien zakonnik o imieniu Dionizy. To on miał na polecenie papieskiego kanclerza Bonifacego zacząć pomiar czasu od narodzin Chrystusa. Działo się to jednak dopiero w 523 roku naszej ery. Dionizy chcąc uniknąć zamieszania postanowił za rok narodzin Chrystusa przyjąć rok 754 AUC (ab urbe conditio - od założenia miasta) czyli od założenia Rzymu. Zamieszanie miało być mniejsze, bo wtedy zbiegały się różne cykle kalendarzowe. Nie do końca ta data jest jednak prawdziwa. Na to nałożyły się jeszcze problemy z wprowadzaniem reformy kalendarza zapoczątkowanej jeszcze przed naszą erą przez Juliusza Cezara. Daty narodzin Jezusa nie sposób także wywnioskować z relacji czterech ewangelistów, bo są one po prostu sprzeczne. Licząc jednak dokładnie i biorąc pod uwagę wszelkie dostępne źródła, można przyjąć, że Boże Narodzenie nastąpiło nawet siedem lat przed naszą erą.

Koniunkcja dwóch planet to oczywiście nie jedyne wytłumaczenie zjawiska Gwiazdy Betlejemskiej. W niektórych źródłach można znaleźć informację o koniunkcji aż trzech planet Jowisza, Saturna i Marsa, która zdarzyła się w 5 roku p.n.e. Dokładne obliczenia nie potwierdzają jednak takiego scenariusza.

Inne wytłumaczenie zjawiska Gwiazdy Betlejemskiej każdemu chyba narzuca się samo. Na starych obrazach Gwiazda wygląda dokładnie tak jak kometa, ma warkocz, a to znak charakterystyczny dla tych obiektów niebieskich. Za kometą przemawiałby jej ruch po sferze niebieskiej. Problem jednak w tym, że niewiele komet widać gołym okiem. Tak właściwie jedyną, która mogłaby być brana pod uwagę (pamiętając o szerokości geograficznej) jest kometa Halleya. Ale ona pojawiła się nad Betlejem w 11 roku przed naszą erą, a to na pewno za wcześnie, więc nie mogła być świadkiem narodzin Dzieciątka. Kometa Halley'a jest przykładem tzw. komety okresowej. Takie komety ze znaną częstotliwością pojawiają się w pobliżu Słońca (od kilku do kilku tysięcy lat). Okresy takich komet są znane a same komety należą do większych i co za tym idzie jaśniejszych. Za wyjątkiem Halleya, żadna inna jasna kometa nie przelatywała nad Betlejem w tym okresie. Istnieje jeszcze inna grupa komet , to tzw. komety pojawieniowe czy jednorazowe. Nie sposób przewidzieć ich pojawienia się, a określenie kiedy pojawiły się w przeszłości jest niemożliwe. Takie obiekty są jednak bardzo małe, więc niewidoczne. Nawet dysponując profesjonalnymi urządzeniami nie tak prosto je znaleźć na niebie. Taka kometa nie mogła być widoczna przez Trzech Mędrców ze Wschodu.

 

 

 


kometa Halea-Boppa, źródło: Klet Observatory

 

 

 

Dosyć dobrze udokumentowana jest także teoria mówiąca, że Gwiazda Betlejemska to tzw. wybuch supernowej. Supernowa to niewyobrażalna wręcz eksplozja starej, opuchniętej gwiazdy, która była czerwonym olbrzymem. Wybuch daje tak dużo energii, że supernowe widać nawet w dzień ( jeżeli tylko są dostatecznie blisko). Jasność gwiazdy wzrosnąć może wtedy od 10 - 100 milionów razy. Z obliczeń, obserwacji i starych chińskich kronik wynika, że wybuch supernowej nastąpił w środku piątego roku przed naszą erą. Co niesłychane, niedługo potem nastąpił wybuch innej supernowej pod koniec lutego czwartego roku p.n.e. Nie sposób ocenić prawdopodobieństwa nałożenia się tylu rzadkich zjawisk astronomicznych. Nie można więc wykluczyć, że Gwiazda Betlejemska to nie jedno zjawisko, ale wszystkie naraz. Nie ulega wątpliwości, że Trzej Królowie (jako mędrcy) byli doskonałymi znawcami nieba. Być może byli astrologami; astronomia i astrologia na bogatych dworach władców na wschodzie była bardzo dobrze rozwinięta. Nie powinno więc dziwić, że Mędrcy ze Wschodu natychmiast zauważyli zjawiska, które zwykle na niebie nie występują. Ewangelista Mateusz pisze, że wyruszyli za gwiazdą, a jak się zatrzymała oznaczało, że znaleźli się w poszukiwanym miejscu. Tylko jak wyobrazić sobie poruszającą się gwiazdę, albo wybuch supernowej, skoro kometa to nie była? Podróż z Persji do Izraela trwała zapewne bardzo długo. Być może w czasie jej trwania Królowie obserwowali kilka zjawisk na niebie nocnym (a może także dziennym). Jedno zjawisko się kończyło, a drugie rozpoczynało w innej części nieba. Być może dlatego odnieśli wrażenie, że Gwiazda się porusza. Gdyby dokładnie wczytać się w słowa św. Mateusza, można odnieść wrażenie, że Mędrcy nie widzieli gwiazdy przez cały czas swojej podróży. Mogło być jednak zupełnie inaczej. Mogli widzieć cały czas jedno zjawisko ( pozostałe mogły dla nich oznaczać jedynie potwierdzenie niezwykłości wydarzenia). Idąc w kierunku jakiegoś punktu na niebie można odnieść wrażenie, że ten punk przed nami "ucieka". Dzieje się tak np. z Księżycem gdy poruszamy się w jego kierunku. To pozorne oddalanie ma związek z tym, że nawet najbliższe ciała niebieskie są bardzo daleko od nas. Na Ziemi idąc w kierunku jakiegoś punktu jest on coraz większy i wyraźniejszy. Gdy mimo tego że się poruszamy przedmiot jest cały czas takiej samej wielkości wniosek nasuwa się sam; "to coś się od nas oddala". Mędrcy poruszając się więc w kierunku jakiegoś zjawiska (lub zjawisk) na niebie mogli odnieść wrażenie, że ciała niebieskie się przed nimi przesuwają. Być może nigdy przedtem nie podróżowali tak daleko i mimo tego, że z pewnością byli dobrymi znawcami nieba, zjawisko to zinterpretowali jako ruch Gwiazdy Betlejemskiej. Z kolei gdy się zatrzymali, to i Gwiazda się zatrzymała. Jest jeszcze jedna interpretacja Gwiazdy betlejemskiej. Niektórzy uważają, że był nią meteor. Wtedy nie ma wątpliwości, że obiekt na niebie poruszałby się. Gdyby obiekt był duży z pewnością można byłoby zobaczyć go także w ciągu dnia. Jest jednak wiele argumentów, które łatwo podważają taki rozwój wypadków. Meteor porusza się w atmosferze bardzo szybko, czas jego przelotu wynosi zaledwie kilka sekund. Gdyby meteor był duży (wtedy byłby to tzw. bolid) jego ślad na niebie mógłby utrzymywać się przez czas nieco dłuższy, ale nie więcej niż przez kilkanaście sekund. To stanowczo za krótko, aby mogli Gwiazdę zaobserwować Trzej Królowie i przebyć długą drogę do Betlejem. Poza tym gdyby to był duży obiekt (małe meteoryty występują każdej nocy i z pewnością nie wywołałyby sensacji, szczególnie u znawców astronomii) musiałby być jakiś ślad na Ziemi. A takiego nie znaleziono. O żadnej "skale z nieba" nie wspominają także kroniki pisane w tamtym okresie.

 

 

 


Supernowa Kasjopeja A, źródło: Loretta Dunne (Cardiff University), NASA.

 

 

 

Są i tacy, którzy twierdzą, że Gwiazdą Betlejemską była najjaśniejsza gwiazda na nocnym niebie czyli Syriusz. Biorąc pod uwagę relacje świętego Mateusza, że Gwiazda pojawiła się na wschód od Słońca, narodzenie Jezusa powinno nastąpić w pierwszych trzech miesiącach roku, a nie pod koniec. Począwszy od kwietnia następuje tzw. zjawisko helikalnego zachodu Syriusza i jest on do końca czerwca niewidoczny (potem widoczny jest po zachodniej stronie słonecznej tarczy). Czy jednak kogokolwiek zainteresowałoby zjawisko, które można było obserwować każdego roku?

Niezmiernie trudno teraz dociekać, co działo się na niebie w chwili narodzenia Chrystusa. Niewątpliwie wszelkie analizy utrudnia fakt, że dokładnie nie wiadomo, kiedy to ważne dla wszystkich Chrześcijan wydarzenie nastąpiło. Wiele argumentów przemawia za tym, że nastąpiło o kilka lat wcześniej niż rozpoczęła się nasza era (i na dodatek nie pod koniec roku, ale raczej w jego środku). Analizując wydarzenia astronomiczne z tego okresu jedno można powiedzieć na pewno. Wiele wtedy na niebie się działo. Stosunkowo mało prawdopodobne, że Gwiazdą Betlejemską była kometa, a jeszcze mniej, że meteoryt. Według teorii Keplera i współczesnych obliczeń, Trzej Królowie najpewniej widzieli koniunkcję i wybuchy supernowych. Od czasów Keplera nie wybuchła w naszej kosmicznej okolicy ani jedna widoczna gołym okiem supernowa. W okresie narodzenia Jezusa wybuchły dwie i to w odstępie zaledwie kilku miesięcy. Na dodatek prawie nałożyły się na to trzy podwójne koniunkcje Jowisza i Saturna w jednym roku. Być może do tych dwóch planet dołączył także Mars. Zjawisko potrójnej koniunkcji występuje średnio co 800 lat. Supernowe nie wybuchają z określoną częstotliwością, a jeden wybuch nie jest zależny od innego. Nie sposób określić prawdopodobieństwa z jakim na niebie wystąpić mogą te wszystkie zjawiska naraz. Nie ma jednak sporu, że koniunkcje i wybuchy supernowych rzeczywiście miały miejsce w okresie, w którym na świat przyszedł Jezus.

Tomasz Rożek



Artykuł pochodzi z bloga Autora http://tomasz.rozek.salon24.pl/