Fizyk na skoczni

Tomasz Rożek

publikacja 14.02.2007 16:04

Oddać dwa dobre skoki – to dewiza Adama Małysza. Dla fizyka skok narciarski to doskonały przykład rzutu ukośnego .:::::.

Fizyk na skoczni

Zasięg rzutu zależy od prędkości (do kwadratu) i kąta, pod jakim przedmiot zostanie wyrzucony. Można łatwo przewidzieć maksymalną wysokość czy prędkość. W laboratorium teoretycznie można wszystko obliczyć. Ale skocznia to zupełnie inna historia.

Rekord nie przez przypadek

Trudno oczekiwać od skoczka znajdującego się na belce startowej, że w pełni świadomie analizuje wszystkie parametry fizyczne swojego lotu. Może nawet lepiej, gdyby w tym momencie nie był ich świadomy. Zamiast myśleć o swojej wadze, rozmiarach, wilgotności śniegu czy kierunku wiatru, powinien być skoncentrowany na tych elementach skoku, które od niego zależą.

Chodzi przede wszystkim o moment i siłę wybicia na progu, a wcześniej możliwie opływową pozycję przy zjeździe. Następnie powinien przyjąć jak najbardziej dogodną pozycję w czasie lotu i nie utracić równowagi podczas lądowania. Reszta to ogromny wkład pracy pokaźniej grupy ludzi. Tych, którzy konstruują sprzęt narciarski, kombinezony, tych, którzy uczą skoczka, jak ma się zachowywać w odpowiednich warunkach, i w końcu tych, którzy pilnują jego ścisłej diety i sprawności psychicznej.

Mimo sztabu ludzi, wielkiego zaangażowania technicznego (i technologicznego) oraz wysiłku samego zawodnika nie można w czasie skoku wykluczyć przypadku. Przypadek lub, jak ktoś woli, szczęście, bez którego sport byłby potwornie nudny.



Gość Niedzielny 02/2007