Kopalnia gadów

Przemysław Kucharczak

publikacja 17.09.2006 18:41

Większość dzisiejszej Polski leżała wtedy pod wodą wielkiego jeziora. A nad samym brzegiem, tam gdzie później ludzie zbudowali Opole, mieszkał sobie gad o nazwie silesaurus opolensis. .:::::.

Kopalnia gadów

To najstarszy dinozaur ze wszystkich dotychczas odnalezionych – mówią odkrywcy silezaura.
Ten gad szybko uciekał przed wrogami na swoich tylnych łapach, przez wspaniały, ogromny las. Nie mijał jednak w swoim szalonym pędzie białych pni brzóz, gładkich buków czy chropowatych dębów. Mknął w cieniu dużych drzewiastych paproci, skrzypów i wymarłych dziś drzew szpilkowych. Tratował leśny mech, bo trawa i kwiaty jeszcze wtedy nie rosły. Nic dziwnego: to było aż 230 milionów lat temu.

Dinozaur jak przerośnięty indyk

Choć minęło tak potwornie dużo czasu, kości silezaurów zachowały się we wsi Krasiejów, 20 kilometrów na wschód od Opola. Leżą w kopalni iłów. Przez wiele lat były mielone na cement: dopiero przed sześciu laty paleontolodzy zaczęli tam wykopaliska. Znaleźli nieprawdopodobną ilość kości różnych dziwacznych zwierząt. Zwierząt, które mieszkały z silezaurem w tamtym lesie, w epoce zwanej triasem.

Te kości leżą w Krasiejowie całymi warstwami, jedna na drugiej. – To jedno z największych na świecie nagromadzeń kości kręgowców – zdradza mgr Krzysztof Książkiewicz z katedry biosystematyki Uniwersytetu Opolskiego. – Co roku wydobywamy w Krasiejowie około 2 tysięcy okazów kostnych! – dodaje.

Jak to możliwe, żeby tyle kości zachowało się w jednym miejscu? – Te wszystkie zwierzęta padły zupełnie gdzie indziej. Ale były niesione przez wodę w korycie rzeki. Po drodze gniły i rozpadały się. I w końcu rzeka zaniosła ich kości aż do zakola i osadziła właśnie tutaj – wyjaśnia Książkiewicz.

Jak wyglądał silezaur? Od grzbietu do ziemi miał wysokość 1 metra, a długość jego ciała sięgała 1,7 metra. – Porównujemy go do dużego psa. Albo do przerośniętego indyka – uśmiecha się Krzysztof Książkiewicz. – Był roślinożerny. Miał nawet taki niewielki dziobek do zrywania liści. Można powiedzieć, że to było bardzo ładne stworzenie – dodaje.

Nie wiadomo, czy naukowcy ostatecznie uznają to „ładne stworzenie” za najstarszego dinozaura. Część naukowców proponuje, żeby tego gada wcale nie zaliczać do dinozaurów, bo to raczej tylko bezpośredni przodek części dinozaurów. Dyskusja trwa. Odkrywca silezaura, profesor Jerzy Dzik, przekonuje, że to jednak wczesny dinozaur. I przygotowuje naukowy artykuł z nowymi dowodami, które podobno są miażdżące dla naukowców o odmiennym zdaniu.

Strzeż się drapieżnego płaza

Kiedy silezaur się nie śpieszył, chodził na czterech łapach. Ale tylne łapy miał znacznie silniejsze. Naukowcy uważają, że umiał na nich bardzo szybko biegać. – Właśnie dzięki umiejętności szybkiego biegania pierwsze dinozaury wygrały ewolucyjny wyścig z innymi stworzeniami – wyjaśnia Książkiewicz.
A zerwanie się do szybkiego biegu bardzo się wtedy przydawało.

Na lądzie zapewne próbował dopaść silezaura długi na 4 metry gad teratosaurus silesiacus, czyli teratozaur śląski. A w wodzie, zaraz przy brzegu, czaiły się drapieżne płazy. Płazy, które były dalekimi krewnymi dzisiejszych żab czy salamander, ale wyglądem przypominały raczej... krokodyle. Zagrzebywały się w mule pod wodą i czekały nieruchomo. Kiedy podpływała ryba albo gdy do wodopoju podchodziło stadko silezaurów, ten zaczajony płaz nagle zrywał się i łapał ofiarę straszliwymi szczękami. – Odkrywamy wiele kości tych drapieżnych płazów – mówi Krzysztof Książkiewicz i prowadzi mnie do Dinoparku.

Szczęka w skale

Dinopark to muzeum, które gmina zbudowała właśnie na fragmencie... stanowiska archeologicznego. Podłoga jest tu przeszklona. Widać pod nią skałę. Nagle zamieram z wrażenia: z tej gołej skały wystają odsłonięte kości niezwykłych, triasowych zwierząt. – O, tutaj odsłoniliśmy czaszkę cyklotozaura, wielkiego drapieżnego płaza. Miał pięć metrów długości. O, a tam dalej jest jego żuchwa – pokazuje naukowiec. Ta żuchwa robi złowrogie wrażenie. Jest długa na jakieś 70 centymetrów i widać w niej szereg dołów po zębach.

Dinopark w Krasiejowie jest dopiero w fazie urządzania, więc do końca roku można go zwiedzać za darmo. Na razie poszczególne kości odsłonięte w skale nie są jeszcze opisane. Z czasem atrakcji będzie jednak przybywać. Może pojawią się makiety triasowych zwierząt. Większość skały jest jeszcze nieprzekopana: archeolodzy odsłonią w niej kolejne kości dopiero w najbliższych latach. Zwiedzający będą więc obserwowali archeologów przy pracy. – Za kilka lat będzie można tu zobaczyć około 2 tysięcy skamieniałości. Te okazy leżą tu jeden na drugim. Być może w przyszłości zapadnie nawet decyzja, żeby całkiem wykopać część kości, które teraz podziwiamy, i odsłonić te leżące głębiej – zdradza Książkiewicz.
Uważaj na wypustki

Na razie studenci, którzy pracują tu na wykopaliskach, gorączkowo wykopują okazy sprzed wejścia do muzeum. Śpieszą się, bo już za kilka dni robotnicy mają tu ułożyć płyty, dzięki którym będzie można wygodnie wejść do budynku. Blondwłosa Dagmara Norek z Opola właśnie odsłania w ziemi coś, co wygląda jak obojczyk drapieżnego płaza metopozaura. Meto- pozaur był podobny do małego krokodyla, osiągał 3 metry długości. – Ten obóz to fantastyczna przygoda. Poznajesz świetnych ludzi o podobnych pasjach i zainteresowaniach – mówi. Nagle wyrasta nad nią mgr Książkiewicz, który opiekuje się tym turnusem studentów na wykopaliskach. – Teraz uważaj! Za chwilę od tej kości będą odchodzić wyrostki stawowe! – ostrzega Dagmarę.

Adzie Sternickiej z Warszawy, studentce archeologii i geologii, odprysk z kamienia drasnął oko. Na chwilę odkłada więc młotek. – Widziałam, jak leci... Ale już wszystko w porządku – śmieje się. – Co roku latem przyjeżdżam na różne wykopaliska. Znajomi mówią: „Rany, dziewczyno, ty nie masz wakacji!”. A ja im na to, że mam piękne wakacje. Nie wyobrażam sobie leżenia plackiem na plaży – mówi.

Obok niej Franek Kornobis z Poznania delikatnie odsłania żebro metopozaura, a Jędrzej Chojnacki z Kielc oblewa leżącą w ziemi skamieniałość gipsem. Dzięki temu nie rozkruszy mu się w rękach. Obaj chłopcy studiują biologię. Największy staż na wykopaliskach ma jednak Kasia Lech z Opola, która co roku spędza tu po dwa, trzy miesiące. – To jest moja pasja od czasu podstawówki, kiedy się zachwyciłam dinozaurami – śmieje się. Znajdywała tu niezwykle rzadkie kości. W zeszłym roku odkopała jedyną na świecie końcówkę ogona aetozaura stagonolepisa. – To był gad naczelny, miał około 3,5 metra, prawdopodobnie wszystkożerny jak dzisiejsze dziki i świnie – mówi Kasia. – W dodatku był pancerny. Miał całe ciało przykryte takimi prostokątnymi płytkami kostnymi, które go zabezpieczały przed atakiem drapieżników – mówi z błyskiem w oku.

W ziemi pod jej stopami tkwią odpowiedzi na fascynujące zagadki. Na przykład w sprawie kilku tajemniczych kości, które, być może, należą do kręgowca dotąd nieznanego nauce. Archeolodzy znaleźli w Krasiejowie jego nietypową żuchwę, trochę kręgów i kości długich. Może to prajaszczurka? – O wiele za wcześnie na wnioski. Gdybyśmy chociaż znaleźli czaszkę tego zwierzęcia, można byłoby ją porównać z jakimś najbliższym krewniakiem... – kręci głową Krzysztof Książkiewicz. – No cóż, czasem trzeba odkopać sto elementów już znanych nauce, żeby odkryć ten jeden nowy. I po to tu jesteśmy – mówi.



Gość Niedzielny 38/2006