Rośliny do pieca

Przemysław Kucharczak

publikacja 05.06.2005 13:00

Co ciekawego jest w tej niepozornej trawie?A to, że w ciągu doby rośnie nawet 15 centymetrów...Można ją sprzedać do spalenia elektrowniom.Już około dwustu polskich rolników uprawia rośliny energetyczne.

Rośliny do pieca

To rośliny, które bardzo szybko rosną. Są rolnicy, którzy eksperymentują z ich uprawianiem. Niektórzy sieją na polach przywiezionego ze Stanów Zjednoczonych ślazowca pensylwańskiego. To bylina z wielkimi przyrostami, nawet 6 cm na dobę. Inni wolą azjatycką trawę słoniową, której gęste kępy potrafią w ciągu roku wystrzelić na wysokość ponad czterech metrów. – Na razie jest niziutka, bo często bywało poniżej plus osiem stopni. Ale jak przyjedziecie za miesiąc, to będzie taka! – Tomasz Motyka z Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Mikołowie wznosi rękę wysoko nad głowę. – W sierpniu zobaczycie tu busz, ścianę z trawy dwa razy wyższą ode mnie. Przestanie rosnąć dopiero we wrześniu, kiedy znów się ochłodzi – mówi.

Ta trawa nosi nazwę miskant. Na Zachodzie niektórzy uważają, że szkoda jej na opał. W Szwajcarii pewna firma robi z niej eleganckie profile okienne. Firma Opel w RFN przymierza się do produkowania z niej desek rozdzielczych do samochodów. Dlaczego więc rolnicy nie sadzą trawy słoniowej na potęgę? – Bo ceny sadzonek są wysokie. Jedna kosztuje od pół do jednego euro. Obsadzenie hektara kosztuje od 5 do 10 tysięcy euro – mówi Motyka.

Nie ma róży bez ognia

Są też plantatorzy, którzy sadzą słonecznik bulwiasty rodem z Ameryki Północnej. Jego czterometrowe łodygi można spalić albo zrobić z nich brykiety, a bulwy przeznaczyć na wyprodukowanie etanolu albo biogazu.

Jest też roślina energetyczna, która od wieków rośnie sobie dziko w polskich lasach: róża bezkolcowa. Ma śnieżnobiałe kwiatki z jaskrawożółtymi pręcikami. Jej błyszczące liście jesienią są efektownie pomarańczowo-czerwone. Niedawno ktoś zauważył, że ta róża też bardzo szybko rośnie i świetnie nadaje się do spalania.

– Polski rynek biomasy, która pochodzi z upraw, dopiero raczkuje, ale będzie się rozwijał – ocenia Ewa Gańko z Europejskiego Centrum Energii Odnawialnej w Warszawie. – Plantatorzy dopiero się uczą uprawy tych roślin, poznają je. Jednak w zachodnich województwach już są duże, kilkudziesięciohektarowe uprawy wierzby energetycznej – dodaje.

Sporo plantatorów robi interes na sprzedaży sadzonek. – Wielu rolników obsadza wierzbą od 5 do 10 hektarów. Bo przy większym areale powinni korzystać ze specjalnych kombajnów do cięcia zdrewniałych pędów – wyjaśnia Ewa Gańko. – Zbiory wierzby najlepiej urządzać co trzy lata. Rolnik może zebrane drewno wykorzystać we własnym gospodarstwie, np. do ogrzania domu lub szklarni, albo sprzedać ciepłowni opalanej biomasą – mówi. Wiele ciepłowni kupuje też słomę albo drewno odpadowe z lasów.

Drewno w elektrowni

Prąd ze spalania roślin energetycznych jest, niestety, droższy niż ten z węgla. Założenie plantacji wierzby czy ślazowca to dzisiaj dla rolnika pewne ryzyko. Jednak w przyszłości, kto wie, może się opłaci? A to ze względu na przepisy Unii Europejskiej. Żąda ona, żebyśmy więcej energii produkowali ze źródeł odnawialnych. – W tym roku ma to być 3,1 procent, a w 2010 roku aż 9 procent – mówi Paweł Gniadek z Południowego Koncernu Energetycznego.

Dlatego PKE już podpisał umowy na dostawy z sześcioma producentami biomasy. – W elektrowni Siersza dodajemy dzisiaj do węgla drzewną biomasę. Wkrótce zrobimy to samo w elektrowni Łaziska, a w elektrowni Jaworzno III będziemy współspalać z węglem odpady z mączki mięsno-kostnej – zapowiada Gniadek.



Gość Niedzielny 23/2005