Wskrzesić koziorożca

Magdalena Znamirowska

publikacja 24.02.2009 10:08

Ostatni przedstawiciel bucardo, podgatunku koziorożca pirenejskiego, znikł z Ziemi w 2000 roku. Teraz narodził się na nowo. Zwierzę co prawda nie przeżyło, ale wydarzenie to rodzi wielkie nadzieje naukowców. .:::::.

Wskrzesić koziorożca

Informacja opublikowana w piśmie "Theriogenology" przeszła prawie bez echa, a przecież mimo wszystko jest to wydarzenie przełomowe. Zespół hiszpańskich naukowców kierowany przez Jose’a Folcha z uniwersytetu w Saragossie pierwszy raz doprowadził do narodzin ssaka, który jest przedstawicielem gatunku wymarłego. Choć po swoim przyjściu na świat zwierzę przeżyło jedynie kilka minut, z technicznego punktu widzenia eksperyment jest udany, potwierdza bowiem skuteczność zastosowanej metody.

Spośród czterech podgatunków koziorożca pirenejskiego dwa definitywnie zniknęły pozbawiane siedlisk naturalnych i tępione przez kłusowników: Capra pyrenaica lusitanica w końcu XIX wieku oraz Capra pyrenaica pyrenaica (bucardo) w roku 2000. Ostatnim przedstawicielem tego drugiego podgatunku była koza nazwana Celią, która w wieku 13 lat została nieszczęśliwie przygnieciona przez złamane drzewo w Parku Narodowym Ordesa i Monte Perdido (Parque Nacional de Valle de Ordesa) w hiszpańskich Pirenejach 6 stycznia 2000 r.

Jeszcze w październiku tego samego roku hiszpański rząd zatwierdził plany biotechnologów mające na celu przywrócenie tego podgatunku do życia poprzez klonowanie. Naukowcy dysponowali materiałem genetycznym Celii, ponieważ w ciekłym azocie, w temperaturze -1960C, przetrzymywali jej komórki uzyskane z pobranego już w 1999 r. wycinka skóry ucha. Porozumienie przewiduje, że jeśli otrzymane klony przeżyją, zostaną przywrócone do swojego środowiska naturalnego.

Pierwsza próba została przeprowadzona w 2003 r., jednak zakończyła się ona niepowodzeniem. Spośród 54 embrionów otrzymanych za pomocą klonowania i wszczepionych 12 matkom zastępczym (wybrano na nie, ze względu na oczywisty brak przedstawicieli klonowanego gatunku, kozy domowe, Capra hircus), żaden nie przeżył. Dwa najwytrwalsze dotrwały do drugiego miesiąca ciąży, która normalnie trwa pięć miesięcy.

Natomiast druga próba została doprowadzona do końca. Schemat klonowania był prawie identyczny z tym zastosowanym w przypadku słynnej owieczki Dolly, z tą różnicą, że przebiegał międzygatunkowo. Z posiadanych komórek Celii wyodrębniono jądra, które umieszczono w wypreparowanych oocytach kóz (komórkach jajowych pozbawionych własnych jąder) i za pomocą impulsów elektrycznych zmuszono do podziałów. Następnie części komórek dano na podziały 36 godzin, części 7 dni. Do tej pory cały proces przebiegał in vitro. Po owym czasie 57 spośród 439 otrzymanych zarodków (hybryd jajeczek kozy i komórek skóry bucardo) wszczepiono, w zależności od stopnia rozwoju, do jajowodów lub macic matek zastępczych, w wyniku czego rozwinęło się siedem ciąż.

Po pięciu miesiącach za pomocą cesarskiego cięcia przyszedł na świat „wskrzeszony” bucardo. Niestety z powodu wrodzonej wady płuc poza organizmem swej przybranej matki przeżył tylko kilka minut. Jednakże badania DNA w pełni potwierdziły zupełną zgodność klonu i Capra pyrenaica pyrenaica.

Jose Folch nie jest zdziwiony śmiercią zwierzęcia, ponieważ w przypadku klonowania eksperymentalnego zdarza się to bardzo często, a klonowanie międzygatunkowe jest nieporównywalnie trudniejsze. Jednocześnie potwierdza, że kolejna próba zostanie przeprowadzona jeszcze tego roku, a najpóźniej na początku następnego. Jej celem będzie otrzymanie osobnika zdolnego do życia.

Mimo nadziei płynących z otrzymanego sukcesu, trzeba sobie zdać sprawę z faktu, że nawet jeśli klonowanie jest w stanie przywrócić do życia wymarłe lub choćby wymierające gatunki, droga do tego jest daleka. Po pierwsze cały czas zbyt często klony obciążone są wadami rozwojowymi, w wyniku których płody przedwcześnie umierają lub narodzone zwierzęta są poważnie chore. Po drugie żaden gatunek nie odrodzi się z jednego osobnika. I choć istnieją już metody wymiany chromosomu X na Y i odwrotnie, w wyniku których teoretycznie z jednego materiału genetycznego można uzyskać zwierzęta obu płci, nie daje to różnorodności genetycznej. A ta jest zdecydowanie niezbędna do jakichkolwiek myśli o rzeczywistym wskrzeszaniu gatunków. Po trzecie wreszcie równocześnie z rozwijaniem metod klonowania, trzeba zlikwidować przyczyny, które doprowadziły do wymarcia poszczególnych gatunków. A to na ogół degradacja środowiska naturalnego, zmiana klimatu, ingerencja człowieka, kłusownictwo. Chyba że wystarczy nam kilka sklonowanych sztuk za płotem ogrodu zoologicznego…