Klony wyssane z palca

Leszek Śliwa

publikacja 08.01.2006 15:45

Media na całym świecie zachwycały się jego kolejnymi sukcesami w klonowaniu. Naukowcy wróżyli mu Nagrodę Nobla. Tymczasem osiągnięcia Woo Suk Hwanga okazały się... wielkim fałszerstwem. .:::::.

Klony wyssane z palca

Jego międzynarodowa kariera trwała sześć lat. W 1999 roku zdobył sławę, gdy ogłosił, że sklonował krowę. Wkrótce potem zaczął pracować nad klonowaniem ludzi. W 2004 roku pochwalił się, że jako pierwszy uczony na świecie sklonował ludzkie zarodki. Miało to być przełomem w leczeniu wielu ciężkich chorób, oznaczało bowiem, że wkrótce możliwe się stanie klonowanie dowolnych organów, które przy przeszczepie nie będą odrzucane przez organizm chorego. Ze strony chorych z całego świata zaczęły płynąć prośby o pomoc, ze strony dumnego z osiągnięć swego rodaka rządu koreańskiego – pieniądze. Na badania zespołu pod kierownictwem Hwanga na Narodowym Uniwersytecie w Seulu przeznaczono 40 milionów dolarów. I wtedy wybuchł skandal.

Bomba wybucha powoli

Najpierw swe wątpliwości zgłaszali etycy, ostrzegający, że traktowanie ludzkich zarodków jako „banków części zamiennych” jest niedopuszczalne. Ich głos ginął jednak w zgiełku zwolenników, a sam profesor raz po raz oświadczał, że jego eksperymenty służą wyłącznie leczeniu chorych, a nie reprodukowaniu ludzi. Potem jednak opinię publiczną zaniepokoił współpracownik Hwanga, Amerykanin Gerald Schatten z Uniwersytetu w Pittsburgu. Oskarżył Koreańczyka o brak etyki. Wkrótce okazało się, że przedsiębiorczy Hwang pozyskiwał komórki jajowe do swych badań w sposób niedozwolony. Niektóre komórki pochodziły od kobiet, które były podwładnymi profesora, inne uzyskiwano za pieniądze. Okazało się również, że laboratorium w Seulu „zużywa” znacznie więcej komórek jajowych, niż informowało. Oznaczało to, że metody Hwanga są mniej efektywne niż sądzono. – Za bardzo zaślepiła mnie żądza odniesienia sukcesu – przyznał ze skruchą Hwang.

To jednak był dopiero początek. W maju 2005 roku Hwang w prestiżowym czasopiśmie naukowym „Science” poinformował o sklonowaniu 11 linii komórek macierzystych pochodzących od 11 konkretnych chorych. To oznaczałoby przełom w klonowaniu. Możliwe stałoby się bowiem „wyhodowanie” dowolnego organu na przeszczep. Wkrótce jednak Koreańczyk Roh Sun Il, bezpośredni podwładny Hwanga, ogłosił wstrząsające oświadczenie. – Hwang powiedział mi, że dziewięć spośród jedenastu klonów… wymyślił – powiedział mediom. Narodowy Uniwersytet w Seulu powołał dziewięcioosobową komisję ekspertów, która miała za zadanie zbadać oskarżenia. W grudniu ogłosiła wyniki swego śledztwa. Okazało się, że zarzuty wysuwane pod adresem Hwanga były prawdziwe. Woo Suk Hwang okazał się wielkim oszustem. – To nie był błąd ani pomyłka. Wyniki zostały celowo sfabrykowane – ujawnił jeden z członków komisji, prof. Oh Chang Hwan.

Profesor przeprasza

Hwang próbował się bronić bardzo niezręcznie. – Ktoś włamał się do laboratorium i podrzucił fałszywy materiał – rzucał oskarżenia. Wkrótce jednak zdobył się na akt skruchy. – Przepraszam wszystkich, których zawiodłem. Rezygnuję ze stanowiska profesora na Uniwersytecie w Seulu – powiedział.

Prof. Jerzy Stanisław Nowak, dyrektor Instytutu Genetyki Człowieka PAN

Czasem, niestety, zdarza się, że uczeni ulegają pokusie „poprawiania” wyników badań. Na rynku na przykład pojawia się lek, który po kilku latach znika, gdy okazuje się, że jest znacznie mniej skuteczny, niż pokazywały wcześniejsze badania laboratoryjne. Ale firmy farmaceutyczne obiecują takie honoraria, że niektórzy nie wytrzymują presji. Skandal w Seulu nie oznacza, że badania prof. Hwanga były całkowicie zmyślone. Po prostu nie są tak spektakularne, jak próbował wmówić opinii publicznej. Przecież, żeby sklonować owcę Dolly, trzeba było ponad 200 nieudanych prób. Trudno oczekiwać, by z ludzkimi komórkami było łatwiej.



Gość Niedzielny 02/2006