Na mojej planecie nie ma życia

Marcin Żebrowski

publikacja 13.11.2005 16:58

Z profesorem Aleksandrem Wolszczanem rozmawia Marcin Żebrowski .:::::.

Na mojej planecie nie ma życia

Marcin Żebrowski: Panie Profesorze, czy nie boi się Pan odkrycia planety, na której będzie życie?

Prof. Aleksander Wolszczan: Wręcz przeciwnie. Nie tylko nie obawiam się, ale wręcz mam na to nadzieję. Oczekuję, że dożyję momentu, w którym może nie ja osobiście, ale ktoś odkryje życie w kosmosie.

Profesor Janusz Rachoń, rektor Politechniki Gdańskiej, uważa, że podstawowa zasada, którą powinien kierować się naukowiec, brzmi: po pierwsze nie szkodzić. Nie obawia się Pan, że taka informacja wywoła powszechną panikę, doprowadzi do wyścigu zbrojeń, aby jak najszybciej podbić tamtą planetę, opanować „konkurencyjne” formy życia...

– Wiedza może być różnie wykorzystywana, ale patrząc na historię nauki i rozwoju technologii, oczywiste staje się, że szkodliwość odkryć naukowych była spowodowana działaniami człowieka, a nie samą naturą tych odkryć. Zgadzam się z zasadą: nigdy nie szkodzić, ale proszę pamiętać, że celem nadrzędnym nauki jest poznanie, przy czym nie chodzi tylko o zaspokojenie ciekawości, ale o pożytek dla ludzkości. Wszak im lepiej rozumiemy mechanizmy, które rządzą światem, tym lepiej dla nas.

Czy świadomość obecności innego życia we wszechświecie będzie miała dla nas jakieś praktyczne znaczenie?

– Proszę wyobrazić sobie, że siedzimy nad poranną kawą. Nagle w radiu podawana jest informacja, że naukowcy, ponad wszelką wątpliwość, potwierdzili istnienie życie poza Ziemią... Proszę wyobrazić sobie własną reakcję. Uważam, że będąc świadomi istnienia życia poza naszą planetą, będziemy sami na siebie patrzeć inaczej. Na pewno nie spowoduje to większych tragedii niż te, które dzieją się dzisiaj, ani nie doprowadzi do samozagłady. Wręcz przeciwnie. Kiedy będziemy bogatsi o taką wiedzę, staniemy się lepsi. Zmieni się sposób myślenia ludzi o samych sobie, o naszym otoczeniu. Na pewno będzie to pomocne w znalezieniu definicji życia i określeniu naszego miejsca we wszechświecie.

Czy kiedy odkrywał Pan pierwsze planety poza Układem Słonecznym, towarzyszyła temu nadzieja na obecność tam życia?

– Absolutnie nie. Są to planety krążące wokół gwiazdy neutronowej, która jest słońcem zupełnie innego typu niż normalna gwiazda. Nie spodziewałem się, że tam może być życie.

Gdy słyszymy „planeta”, wyobrażamy sobie zieloną kulę, zalaną oceanami. Jak wyglądają planety, które Pan odkrył?

– Tego jeszcze nie wiemy. Ale prawdopodobnie zieleni tam nie ma... Są one „gęstymi” planetami, co oznacza, że materia, z której się składają, jest bardzo „metaliczna”. Oświetla je pulsar, czyli gwiazda neutronowa. A właściwie nie oświetla, ale przekazuje mnóstwo energii w innej formie. Są to cząstki przenoszone z prędkością bliską prędkości światła. Jest tam również promieniowanie, które dla życia, jakie znamy, jest zbyt „twarde”, zbyt energetyczne. Na pewno jest to krajobraz bardzo interesujący z wielu powodów, ale jeśli mowa o życiu, to nie mamy tam czego szukać.
Czy możemy mieć nadzieję, że gdzieś istnieje druga Ziemia – zielona planeta z oceanami?

– Mechanizmy powstawania planet, tak jak je rozumiemy, na pewno nie wykluczają istnienia planet podobnych do Ziemi. Oczywiście nie mówię o idealnej kopii, ale o planecie, gdzie może być woda i gdzie mogą panować warunki sprzyjające rozwojowi życia.

Czy odkrycie takiej planety to tylko kwestia czasu?

– Mam nadzieję, że tak. Odwołując się do ewolucji materii we wszechświecie, należy domniemywać, że skoro my jesteśmy w tym miejscu, to gdzieś, gdzie jeszcze nie możemy dotrzeć, istnieje inna planeta powstała według podobnych mechanizmów. Musimy tylko ją znaleźć.

Jak odkrywa się planety?

– Większość planet, które odkryto do tej pory, znaleziono metodami pośrednimi. Ich nie można zobaczyć bezpośrednio, gdyż świecą zbyt słabo, albo są za daleko. Istnienie planet można jednak wydedukować, badając zachowanie gwiazd, wokół których krążą. Dokonując odpowiednich pomiarów, można wywnioskować okres obiegu planety wokół gwiazdy, rozmiar orbity, masę planety i wiele innych rzeczy. Te z pozoru skomplikowane procesy są dziś rutyną. Oczywiście z czasem – i to na naszych oczach powoli zaczyna się już dziać – będziemy „dostrzegać” planety. I wtedy będziemy mogli zacząć się zastanawiać, czy tam jest życie.

Czy takie badanie będzie opierać się na analizie zdjęć planet?

– Mówiąc o dostrzeganiu, myślę na przykład o zarejestrowaniu i analizie promieniowania planet. To z kolei umożliwia poznanie składu chemicznego atmosfery. Jeśli znajdziemy w niej tlen i inne gazy charakterystyczne dla życia, będzie to potwierdzenie, że jest tam życie, albo przynajmniej panują warunki sprzyjające jego rozwojowi.

Czy, Pana zdaniem, ważniejsze jest takie właśnie badanie najodleglejszych zakątków wszechświata, czy szczegółowa analiza np. powierzchni Marsa?

– Każda z tych metod jest potrzebna. Na przykład dzięki możliwości dokładnej analizy naszego Słońca i porównaniu wyników z ogólniejszym badaniem milionów odległych gwiazd możemy dziś mówić o ogromnych sukcesach astrofizyki gwiazd. Dobrze wiemy, jak gwiazdy się rodzą, ewoluują i umierają.

Czy z tej wiedzy można wydedukować, co było na początku?

– Niestety, gdy zaczniemy cofać się w przeszłość, nasza wiedza kończy się w momencie tuż po powstaniu wszechświata. Fizyka i prawa, które znamy, „załamują się”. Nie wiemy, czym był – jak go nazywamy – Wielki Wybuch, w którym powstał wszechświat. Ale możemy dokładnie opisać procesy, które zaczęły się ułamek sekundy potem i trwają do dzisiaj.

A czy można przepowiedzieć przyszłość – na przykład przyszłość Ziemi?

– Owszem. Za około miliard lat warunki życia na Ziemi staną się nie do zniesienia.


Aleksander Wolszczan

Jest absolwentem Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. W 1975 roku uzyskał stopień doktora. Siedem lat później wyjechał do Stanów Zjednoczonych, gdzie pracował w wielu renomowanych ośrodkach naukowych. Od 1992 roku pracuje na Uniwersytecie Stanu Pensylwania. Ma tytuł profesora astronomii i astrofizyki. Zasłynął na świecie jako odkrywca pierwszego, poza Słonecznym, układu planetarnego. We wrześniu 1991 przy pomocy radioteleskopu w Arecibo (Puerto Rico) odkrył trzy planety krążące wokół pulsara PSR B1257+12 w konstelacji Panny. W lutym 2005 ogłosił, że wraz z Maciejem Konackim odkrył jeszcze czwartą planetę w tym układzie. Jego dokonania są stawiane na równi z odkryciami Mikołaja Kopernika. Artykuł profesora Wolszczana znalazł się wśród 15 najbardziej znaczących tekstów w historii fizyki – zbiór przygotował tygodnik „Nature” z okazji stulecia Amerykańskiego Towarzystwa Fizycznego. Nazwisko prof. Wolszczana znalazło się obok m.in. Einsteina. Prof. Wolszczan będzie jednym z gości tegorocznego Gdańskiego Areopagu.




Gość Niedzielny 46/2005