Wybrano atom

Tomasz Rożek

publikacja 31.03.2010 08:14

Rząd wskazał dwie lokalizacje pod budowę elektrowni atomowej. Wybrano Żarnowiec i podpoznański Klempicz. Lokalizacjami zapasowymi są Kopań i Nowe Miasto.

Wybrano atom AUTOR / CC 2.0

Kilka miesięcy temu Ministerstwo Gospodarki zaprezentowało listę 28 lokalizacji, jakie są rozważane pod budowę reaktorów atomowych. Lokalizacje zgłaszały samorządy. Gdy listę zamknięto, do pracy zabrali się eksperci. Energetycy, geolodzy, przedstawiciele Ministerstwa Środowiska, ale także fizycy, ekonomiści i prawnicy.

Tam, gdzie brakuje prądu
Lista kryteriów, według których dokonywano wyboru lokalizacji pod elektrownie atomowe, jest naprawdę długa. Jednym z głównych jest zapotrzebowanie na energię elektryczną. To zapotrzebowanie jest ogromne na północy i centralnym zachodzie kraju. Na południu prądu jest pod dostatkiem. I chociażby z tego powodu, choć na wstępnej liście znajdowało się kilka propozycji z południa Polski, było mało prawdopodobne, by eksperci je rekomendowali. Przesył prądu wiąże się ze stratami. Jeżeli to możliwe, prąd powinno się produkować jak najbliżej odbiorcy. Innym kryterium jest cena inwestycji i cena przygotowania terenu.

Na Śląsku wybudowanie elektrowni jądrowej byłoby droższe z powodu szkód górniczych. W Japonii buduje się reaktory na terenach aktywnych sejsmicznie, ale ich cena jest dużo wyższa. Dużo kosztuje przygotowanie, a właściwie przebadanie przyszłej lokalizacji. Trzeba zrobić dokładne studia sejsmologiczne, klimatyczne i hydrologiczne. Fundamenty elektrowni nie mogą być podmyte, grunt musi być stabilny. Jeżeli na jakimś terenie zdarzają się wstrząsy (nawet niewielkie), konstruktorzy elektrowni koniecznie muszą o tym wiedzieć. Badania lokalizacji kosztują kilka milionów złotych i trwają długie lata.

Samoloty spadają, a woda chłodzi
Wielkim atutem Żarnowca jest to, że tereny wokół Jeziora Żarnowieckiego były dokładnie badane od kilkudziesięciu lat. To właśnie tam miała powstać elektrownia jeszcze w latach 80. XX wieku. Inwestycje rozpoczęto, ale pod wpływem protestów społecznych przerwano. Dzisiaj badań nie trzeba robić od początku. Wystarczy je zaktualizować. To samo dotyczy Klempicza pod Poznaniem. Tam miała powstać druga elektrownia jądrowa w PRL-u. Teren też jest przebadany. Jeszcze innym kryterium jest odległość od dużych skupisk ludzkich (elektrowni nie buduje się w centrum miasta czy na terenach, na których planowane są np. duże inwestycje drogowe). Istotna jest też bliskość korytarzy powietrznych (samoloty czasami spadają) i dużych zakładów przemysłowych, w których może dojść do eksplozji czy pożaru.

Z technicznego punktu widzenia bardzo istotne jest to, by w pobliżu elektrowni znajdował się duży zbiornik wodny. Reaktory potrzebują chłodzenia. Co prawda można wodę chłodzić w chłodniach kominowych, ale ten sposób jest mniej wydajny. Żarnowiec znowu zebrał w tej kategorii plusy. Jest w pobliżu, ale nie za blisko, dużej aglomeracji (Trójmiasta). Jezioro Żarnowieckie jest zbiornikiem wystarczająco dużym do chłodzenia reaktorów, a gdyby w przyszłości zdecydowano na dobudowanie do już istniejących kolejnych reaktorów i gdyby okazało się, że jezioro jest za małe, istnieje możliwość doprowadzenia do Żarnowca wody z Bałtyku.

Żarnowiec ma jeszcze jedną zaletę. W pobliżu jeziora funkcjonuje elektrownia szczytowo-pompowa, która może „odbierać” nadmiar energii elektrycznej z elektrowni jądrowej. Reaktory pracują non stop. Ich szybkie wyłączenie (za wyjątkiem wyłączenia awaryjnego) czy duże zmniejszenie mocy jest dosyć kłopotliwe. Z kolei zapotrzebowanie na prąd w ciągu doby zmienia się. Gdy prądu w sieci jest zbyt dużo, by się nie marnował, może go zużytkować elektrownia szczytowo-pompowa.

10 mld za 10 lat
W końcu (ale nie na końcu) pod uwagę bierze się nastroje społeczne. Elektrowni nie buduje się tam, gdzie lokalna społeczność jest temu przeciwna. Akceptacja dla energetyki jądrowej od lat w Polsce systematycznie (choć powoli) wzrasta. Mieszkańcy gmin, na obszarze których miałyby stanąć siłownie, mają nadzieję na inwestycje w infrastrukturę, służbę zdrowia i w edukację. Liczą na podniesienie średnich zarobków i drastyczne zmniejszenie bezrobocia. Jeżeli w Polsce będzie tak jak we Francji, Belgii czy w Niemczech, te nadzieje zostaną spełnione.

Pierwsza polska elektrownia jądrowa będzie kosztowała około 10 mld euro. To sporo, ale pieniądze nie będą pochodziły z budżetu, tylko z kredytów, jakie zaciągnie prywatna firma. Ze strony Polski operatorem siłowni będzie firma PGE (Polska Grupa Energetyczna), do której będzie należało 51 proc. udziałów w konsorcjum. Pozostałe 49 proc. będzie należało do dostawców technologii, a więc do firmy, która elektrownię wybuduje. Ta firma nie została jeszcze wybrana. Budową siłowni w Polsce zainteresowani są Francuzi (firma Areva), Amerykanie (firmy Westinghouse, General Electric) oraz Japończycy i Koreańczycy. Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, pierwsze polskie reaktory ruszą w 2020 roku.