Korek w komórce

Tomasz Rożek

publikacja 17.01.2019 00:00

Nie tylko duże miasto może się totalnie zablokować w godzinach szczytu. To samo dotyczy telefonów. A właściwie sieci, dzięki którym dzwonimy, ale przede wszystkim mamy łącze internetowe. Dzisiaj, zakorkowane, patrzą z nadzieją na standard 5G.

Sieć 5G sprawi, że na jednym kilometrze kwadratowym będzie mogło korzystać z niej pół miliona różnych urządzeń. James Atoa /UPI Photo/Newscom/pap Sieć 5G sprawi, że na jednym kilometrze kwadratowym będzie mogło korzystać z niej pół miliona różnych urządzeń.

Te oczekiwania nie biorą się znikąd. Sieć komórkowa piątej generacji (5G) może przesyłać dane 100-krotnie szybciej niż sieci, które działają dzisiaj. Bez nowego standardu nie można sobie wyobrazić autonomicznych samochodów, internetu czy powszechnie występujących robotów. Bez tego nie będzie można oglądać telewizji w 4K ani rozszerzać swojej rzeczywistości w trzecim wymiarze. Być może w niedługim czasie bez 5G trudno będzie ściągnąć nawet pocztę. Właśnie wchodzimy w erę 5G, w której – zgodnie z wyliczeniami – na jednym kilometrze kwadratowym z sieci będzie mogło korzystać 0,5 mln różnych urządzeń. I choć dzisiaj nikt nie ma wątpliwości, że możliwości, jakie ona daje, są ogromne, jej wprowadzenie nie będzie proste. Do wyzwań czysto technologicznych dochodzi strach, bo niektórzy twierdzą, że sieć 5G jest szkodliwa dla zdrowia. Prawda to czy fałsz?

Pół miliona na kilometr

Czy rzeczywiście liczba telefonów rośnie tak szybko, że zaczyna brakować „miejsca” w sieci? To nie kwestia telefonów, lecz tego, co z nimi robimy. Sieć już dawno nie służy tylko do dzwonienia. Dzisiaj jej główny ruch to przesyłanie danych, czyli korzystanie w telefonach z internetu. Użytkownicy komórek oglądają filmy, grają, czytają teksty, przesyłają zdjęcia i korzystają z mediów społecznościowych. Te czynności wymagają sporego transferu danych. Otacza nas też coraz więcej urządzeń podłączonych do sieci. To już nie tylko telefony czy komputery – to elektroniczne zegarki, bezprzewodowy sprzęt biurowy, a coraz częściej urządzenia AGD (np. lodówki), a nawet samochody. Szacuje się, że za 3 lata z siecią połączonych będzie prawie 30 mld różnych urządzeń, a ponad 80 proc. całego ruchu będzie pochodziło z przesyłania (oglądania) źródeł wideo. Materiałów, których chcielibyśmy doświadczać w jakości 4K. Obecnie serwisy VoD na terenie USA (np. Netflix) odpowiadają za połowę ruchu wideo.

Okazuje się, że w ciągu pięciu lat (2017–2022) przesył danych wzrośnie trzykrotnie. Zgodnie z przewidywaniami do 2025 r. polscy operatorzy będą musieli zwiększyć pojemność sieci 7-krotnie. Nowa, „szersza” sieć nie jest potrzebna do dzwonienia, lecz przesyłania danych między urządzeniami – nawet takimi, których nie podejrzewalibyśmy o to, że muszą korzystać z internetu. Doskonałym przykładem są autonomiczne samochody. Przecież mają tylko jechać, po co im więc internet? Rewolucyjny charakter tego typu pojazdów polega na tym, że cały czas wymieniają ze sobą informacje. O ruchu, przeszkodach, wypadkach czy pogodzie. Pojazdy aktualizują mapy i przeprowadzają diagnostykę swoich podzespołów. To wszystko wymaga sieci, która „pomieści” te dane. Czyli co? Budujemy? Tak, ale…

Więcej masztów

Budowanie nowej sieci nigdy nie jest proste. Potrzebne do tego są częstotliwości. Fale, które będą ten zwiększony ruch przenosiły, nie mogą być tymi samymi nośnikami, które są wykorzystywane dzisiaj. Widmo fal elektromagnetycznych jest szerokie, więc można by pomyśleć, że wybranie nowych częstotliwości nie stanowi problemu. Niestety nie jest to takie proste. Polska przyznała już sieci 5G nowe częstotliwości, ale okazuje się, że są one takie same jak te, które do komunikacji wojskowej wykorzystuje Rosja. Zgodnie z międzynarodowymi umowami jeżeli Rosjanie ich nam nie odstąpią, niewiele możemy zrobić. Inne częstotliwości, które mogłoby być wykorzystane, są już zarezerwowane przez różne służby. Jeszcze inne zostały przyznane samorządom. Są też takie, które zajęły istniejące na rynku firmy telekomunikacyjne. Choć wydaje się więc, że częstotliwości jest pod dostatkiem, wykrojenie jakichś z tego „tortu” nie jest łatwe.

Kolejnym problemem są koszty inwestycji. By wybudować nową sieć (nowy standard), trzeba sporo zainwestować w infrastrukturę. Nowy nośnik musi być „gęstszy”, co wiąże się z koniecznością budowy dodatkowych masztów. Sieć 5G będzie działała na falach wyższej częstotliwości, a to oznacza, że fale tego systemu będą gorzej radziły sobie z przeszkodami, skutkując mniejszym zasięgiem. W gęsto zabudowanym terenie miejskim anteny systemu będzie trzeba rozlokowywać co ok. 250 m. Koszty takiej rozbudowy będą sięgały dziesiątków miliardów złotych.

Wydaje się jednak, że jest to jedyne rozwiązanie. Rynek nie ma innego pomysłu, a klienci się niecierpliwią. Dlatego duże firmy telekomunikacyjne już zaczęły testować nową sieć. 5G się pojawiło się w Gliwicach i Warszawie.

Czy to zdrowe?

W obu tych miastach w czasie testów odbyły się protesty. Skąd społeczny sprzeciw? Sieć 5G musi być bardziej gęsta niż inne. Przekroczone zostaną zatem polskie normy promieniowania elektromagnetycznego. Fakt ten kojarzony jest z nowotworami. Niektóre zakresy emisji mogą być groźne – nie te, które są wykorzystywane przez naziemne sieci telefonii komórkowych (pisałem o tym w „Gościu” kilka miesięcy temu). Ponadto polskie normy są – w porównaniu z innymi krajami Unii – wyjątkowo restrykcyjne. Niektóre kraje Europy dopuszczają nawet stokotnie wyższe natężenie promieniowania niż u nas.

Mimo wielu lat badań (z setkami tysięcy przebadanych ludzi), nie znaleziono żadnej zależności między używaniem telefonów komórkowych a zachorowalnością na jakikolwiek nowotwór. Korelacji takiej nie stwierdzono także w przypadku odległością od masztu (anteny) telefonii. Technologia komórkowa jest z nami od kilkudziesięciu lat, a kolejne generacje sieci (2G, 3G, 4G i teraz testowana 5G) różnią się od siebie częstotliwością wykorzystywanych fal oraz ich natężeniem. Z biologicznego punktu widzenia różnice między poszczególnymi częstotliwościami nie są tak bardzo istotne. To wciąż ten sam zakres (rodzaj) fal elektromagnetycznych. Niektóre fale mogą być źródłem nowotworów, ale dotyczy to tylko tzw. promieniowania jonizującego, czyli ultrafioletu, promieniowania rengtenowskiego i promieniowania gamma. Fale te mają wystarczająco dużo energii, by naruszyć wiązania chemiczne w cząsteczce. W przypadku organizmów żywych to najkrótsza droga do powstawania błędów na poziomie DNA i w konsekwencji – powstawania nowotworów. Właśnie dlatego tak restrykcyjnie podchodzi się do wszelkich źródeł promieniowania jądrowego. Promienie te mogą być dla komórki zabójcze. Z tej przyczyny stosuje się je w radioterapii. Na komórki nowotworowe kieruje się intensywną wiązkę, by je zabić. Jonizujący jest także ultrafiolet, dlatego długotrwałe opalanie się bez odpowiednich filtrów może być źródłem nowotworów skóry.

Skąd ten rak?

Telefony komórkowe i urządzenia przesyłające oraz odbierające dane nie korzystają jednak z promieniowania jonizującego. Wykorzystują emisję, która nie ma wystarczającej energii, by zniszczyć wiązania chemiczne w cząsteczkach.

Innym problemem jest natężenie promieniowania. Jest ono wyższe w kolejnych generacjach sieci, ale wciąż bardzo dalekie od poziomu, który może mieć wpływ na organizm człowieka.

W rozmowach i wypowiedziach publicznych pojawia się często argument, że wzrost zachorowalności na nowotwory jest spowodowany zwiększającą się liczbą urządzeń bezprzewodowych; nowotwory mają być powodowane przez telefony, fale radiowe czy bezprzewodowy internet (wi-fi). Liczba urządzeń bezprzewodowych rośnie, ale nie ma żadnych dowodów na to, że proces ten ma związek z zachorowaniami na raka. Jest natomiast ogromna ilość dowodów tłumaczących wzrost zachorowalności na niektóre rodzaje nowotworów: coraz dłużej żyjemy, a choroby te są skorelowane z długością życia. Ponadto wokół nas znajduje się wiele czynników kancerogennych, wśród nich dym papierosowy, alkohol czy zanieczyszczone powietrze. Niektóre rodzaje nowotworów są związane z nadwagą, a inne z nieaktywnym trybem życia i złą dietą. Źródeł częstszego występowania niektórych nowotworów nie szukajmy więc w telefonii komórkowej i bezprzewodowym internecie.•

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.