Kraina wygasłych wulkanów

Szymon Babuchowski, zdjęcia Henryk Przondziono

publikacja 08.06.2010 08:26

Mamy w Polsce wulkany. Co prawda ostatni raz dymiły jakieś 20 milionów lat temu, ale ślady ich aktywności są ciągle imponujące.

Z zastygłej lawy powstały Trasa Łazienkowska, Pałac Kultury, a nawet warszawskie metro. Niemożliwe? Zapraszam na wędrówkę szlakiem wygasłych wulkanów. Stoimy u podnóża Wilczej Góry, zwanej też Wilkołakiem, gdzie na początku XX wieku powstał kamieniołom.





Ostrzyca - najpiękniejsza góra pochodzenia wulkanicznego w Polsce

Działalność człowieka obnażyła ściany skalne, odsłaniając bazalt, czyli zastygłą lawę. To właśnie tutejszego bazaltu używano na wielkich warszawskich budowach. Pod wierzchołkiem góry dostrzegamy miejsce, z którego słupy utworzone przez lawę rozchodzą się koncentrycznie. To róża bazaltowa – niezwykle rzadki układ wulkanicznych skał.

Ziemia jak jajko
– Ziemia jest jak surowe jajko, tyle że gorące – tłumaczy Andrzej Paczos, geograf, przewodnik, specjalista geomorfologii. – Z wierzchu otacza ją cienka skorupka, na której utrzymuje się życie. W środku wszystko buzuje. Skorupka jest poddawana naciskom i czasami pęka. W okolicach tych pęknięć tworzą się obszary zwiększonej wulkanicznej aktywności.
 



Popiół wulkaniczny w kamieniołomie pod Wilczą Górą

W Polsce ślady takiej aktywności możemy dostrzec w trzech rejonach: na Dolnym Śląsku, w Pieninach i okolicach Krakowa. Najwięcej jest ich w Sudetach, a konkretnie – w Górach i na Pogórzu Kaczawskim, gdzie właśnie zawitaliśmy.

Przed wjazdem do Złotoryi przywitała nas tabliczka: „Kraina Wygasłych Wulkanów”, choć to, co oglądamy, jest zaledwie resztką wypełnienia wulkanicznego komina, tzw. nekiem.



Spękanie ciosowe w porwaku piaskowym, powstałym w wyniku przedzierania się lawy bazaltowej przez piaskowce triasowe

Możemy sobie tylko wyobrażać, jak potężną górą musiał być kiedyś najpiękniejszy polski „wulkan” – Ostrzyca Proboszczowicka, która przecież i dziś prezentuje się niezwykle efektownie. Jej charakterystyczny stożek widoczny jest z autostrady A4, a wyprawa na szczyt zapewnia niezapomniane wrażenia widokowe. Przy dobrej pogodzie można z niej podziwiać nawet Karkonosze.

Łowca minerałów
Najstarsze polskie wulkany aktywne były ok. 500–600 mln lat temu, najmłodsze – przed około 20 mln lat. Kiedy zaczyna się myśleć w tych kategoriach, pytanie o to, czy ostatnia erupcja na Islandii była duża, czy mała, staje się bezzasadne. – Być może była duża z perspektywy życia ludzkiego czy nawet historii lotnictwa. Ale z perspektywy historii Ziemi to pikuś – uśmiecha się Andrzej Paczos.
 



Lawy poduszkowe na Górze Zamkowej we Wleniu

W naszej wędrówce po Górach i Pogórzu Kaczawskim spotykamy przejawy wulkanizmu z różnych okresów w dziejach Ziemi. Od najmłodszych, kenozoicznych wulkanów jak Wilkołak czy Ostrzyca, przez te w „średnim wieku”, np. Organy Wielisławskie, aż po najstarsze – z początku ery paleozoicznej. Przykładem tych ostatnich jest Góra Zamkowa we Wleniu, na której występują tzw. lawy poduszkowe. Zastygały one na dnie morza i przybrały postać buł o średnicy nawet ponad 1 m, ułożonych jedna na drugiej.

W nieczynnym kamieniołomie w Lubiechowej dochodzi nas metaliczny dźwięk narzędzi uderzających o skałę. Wspinamy się po łagodnym zboczu, a potem ostrożnie schodzimy stromizną w kierunku jamy, z której dochodzi odgłos. Spotykamy w niej Łukasza – poszukiwacza minerałów. – Spędzam tutaj całe dni – opowiada.



Zamek w Grodźcu stoi na szczycie bazaltowego

– Robię to od kilkunastu lat, to moja pasja. Nie mam z tego żadnych pieniędzy. Trochę zabieram dla siebie, trochę rozdaję kolekcjonerom. Chętnych jest sporo – uśmiecha się. Na pamiątkę wręcza nam po kawałku wulkanicznej skały, zwanej migdałowcem. „Migdałami” są w niej agaty. – Uważajcie przy zejściu – dodaje. Fakt, na osuwającym się zboczu nie bardzo jest się czego złapać. Gdy jesteśmy już na dole, oddychamy z ulgą.

Zamek na wulkanie
Ostrzyca najpiękniej wyglądać będzie w maju, gdy u podnóża góry zakwitnie rzepak. Ale gołoborza w jej szczytowej partii można podziwiać przez cały rok. Podążając przez las w ich kierunku, mijamy ślady niemieckich okopów i stanowisk ogniowych z 1944 roku. Na szczyt wchodzimy bazaltowymi schodami ułożonymi jeszcze w czasach gospodarki pruskiej.
 



Róża bazaltowa na Wilczej Górze koło Złotoryi

Historia kryje się tu za każdą skałą. Mało kto wie, że również widoczny z daleka kamienny zamek w Grodźcu stoi na szczycie bazaltowego stożka. Położona na wulkanie potężna gotycka budowla jest dziś miejscem licznych turniejów rycerskich, plenerów i zlotów. A kto słyszał, że Złotoryja pod względem prawnym jest najstarszym miastem w Polsce?

Fakt, Kalisz istniał wcześniej, ale pierwszej lokacji dokonano właśnie tutaj. Zrobił to w 1211 roku książę Henryk Brodaty. Kiedy wędrowaliśmy po tych okolicach, coraz częściej musieliśmy przecierać oczy i uszy ze zdumienia.



Kamieniołom pod Wilczą Górą




Andrzej Paczos pokazuje porwaki piaskowe w Łupkach koło Wlenia

I coraz mocniej nurtowało nas pytanie: dlaczego ta okolica jest w innych częściach Polski tak mało znana? – Tereny poniemieckie były przez komunę traktowane po macoszemu – wyjaśnia Andrzej Paczos. – Dziś miejsce przyczyn ideologicznych zajęły ekonomiczne.

Na Dolnym Śląsku inwestuje się tylko w wybrane miejscowości, np. Szklarską Porębę, Karpacz. Padają połączenia kolejowe i autobusowe. Ktoś, kto chciałby zwiedzić dokładnie te tereny, bez samochodu sobie nie poradzi.
 



Organy Wielisławskie zbudowane są z ryolitów i kształtem przypominają piszczałki organów
Polskie wulkany



Fragment migdałowca zawierającego agaty z kamieniołomu w Lubiechowej

Po raz kolejny musimy docenić zalety motoryzacji. Dzięki niej w ciągu jednego dnia podziwialiśmy bazaltową różę Wilkołaka i kremowo-czerwonawe piszczałki Organów Wielisławskich. Czuliśmy zapach niedźwiedziego czosnku pod Górą Zamkową i widzieliśmy, jak wydobywa się wielobarwne agaty. Po prostu: zajrzeliśmy do wnętrza wulkanów.