Co dziś gen powie?

Tomasz Rożek

publikacja 25.01.2011 19:50

Geny nie mówią wszystkiego o człowieku. Informacja w nich zapisana odpowiada mniej więcej za połowę naszych cech. Co dzisiaj można powiedzieć o człowieku, mając do dyspozycji jego DNA?

Co dziś gen powie? east news/Sonja Flemming/CBS/courtesy Everett Collection W serialach kryminalnych (np. w CSI) wszystko jest proste. Analiza DNA odpowiada na wszystkie pytania. Rzeczywistość jest inna

Odpowiedź na postawione powyżej pytanie może być zaskakująca. Mając do dyspozycji pełne DNA, nie można o człowieku powiedzieć prawie nic. Geny odpowiadają za to, jacy jesteśmy, jedynie w połowie. W DNA nie ma informacji np. o tym, jak się odżywiamy. A to kluczowe nie tylko dlatego, że od diety zależy wygląd, ale także zdrowie. W kodzie genetycznym nie ma także informacji o tym, czy o siebie dbamy. Czy np. myjemy zęby, czy jako dzieci siedzimy prosto przy stole (krzywy kręgosłup) i czy uprawiamy sport. A te rzeczy wpływają na kondycję, a pośrednio także na wygląd. Znajdując na miejscu zbrodni materiał genetyczny (np. włos, kawałek naskórka czy resztki śliny na niedopałku papierosa), nie potrafilibyśmy wyrysować obrazu podejrzanego. I to z wielu powodów.

Rudzi mają pierwszeństwo
Pierwszy powód jest taki, że choć genom człowieka jest rozszyfrowany, nie całkiem jest zrozumiany. Poszczególne cechy (kolor włosów, karnacja, sylwetka, ale także podatność na różne choroby) są w większości przypadków zapisane w różnych miejscach kodu genetycznego. Jest za nie odpowiedzialnych kilka genów. Niektóre z nich wzmacniają prawdopodobieństwo zaistnienia jakiejś cechy, inne obniżają. Nawet gdybyśmy znali wszystkie miejsca, gdzie dana cecha jest zapisana (a zwykle nie znamy), nawet gdybyśmy rozumieli, jakie są zależności, jak współdziałają poszczególne geny (a o tym nie mamy zwykle bladego pojęcia), moglibyśmy poszczególne cechy określić jedynie z pewnym prawdopodobieństwem. Nie ma problemu, jeżeli prawdopodobieństwo jakiejś cechy można określić na np. 90–95 proc. A co z sytuacjami, w których prawdopodobieństwo określa się na 50 proc. albo jeszcze mniej?

Dodając do tego fakt, że w połowie określają nas nie geny, a środowisko, wychowanie i otoczenie, sprawy mocno się komplikują. Problem doskonale obrazuje przykład określania koloru włosów. Do niedawna na podstawie analizy DNA, z sensownie wysokim prawdopodobieństwem, można było określić jedynie osoby, które miały rude włosy. Cecha rudych włosów jest po prostu kodowana nieporównywalnie bardziej jednoznacznie niż cecha włosów blond czy kruczoczarnych. Oczywiście czym więcej wiemy o tym, jak poszczególne geny ze sobą współdziałają, tym więcej jesteśmy w stanie z nich wyczytać. Kilkanaście dni temu w czasopiśmie „Human Genetics” pojawił się artykuł, którego współautorami byli naukowcy z Instytut Ekspertyz Sądowych w Krakowie na temat właśnie określania koloru włosów na podstawie analizy DNA.

Oczy też już znamy
W popularnych także w Polsce serialach kryminalnych (np. „CSI”) na podstawie pozostawionego na miejscu zbrodni śladu analitycy policyjni są w stanie stwierdzić, jaką ocenę na koniec semestru miała babcia głównego podejrzanego. No, może trochę przesadziłem, ale są w stanie powiedzieć o podejrzanym wszystko. Być może kiedyś tak będzie, ale dzisiaj do tego jeszcze bardzo daleko. Przykład z określaniem koloru włosów pokazuje, jak niewiele jeszcze w tej materii potrafimy. Opracowanie metody pozwoli nie tylko z dużą dokładnością określić, czy przestępca był brunetem, czy blondynem, ale także pomoże określić wygląd ofiary. Np. kogoś, kogo szczątki w stanie znacznego rozkładu dopiero co znaleziono. Metoda opisana w „Human Genetics” polega na analizie 13 markerów genetycznych w 11 genach i umożliwia przewidywanie rudego koloru włosów z prawdopodobieństwem przekraczającym 90 proc., czarnego z prawdopodobieństwem tylko ciut mniejszym oraz kolorów blond i szatynowy z prawdopodobieństwem ok. 80 proc. Dr Wojciech Branicki w Instytucie Ekspertyz Sądowych opracował także metodę określania koloru oczu na podstawie kodu DNA. Została ona użyta podczas badania szczątków gen. Sikorskiego.

DNA (jednak) prawdę powie
Skoro na podstawie DNA – na razie – potrafimy powiedzieć tak niewiele, dlaczego mówi się, że badania genetyczne są praktycznie 100-procentowo pewne? Gdy na miejscu zbrodni znajduje się np. niedopałek papierosa, a na nim resztki śliny podejrzanego, do pracy biorą się analitycy. Jeżeli uda im się uzyskać pełny kod genetyczny podejrzanego, mogą o nim powiedzieć niewiele. Ale jeżeli na podstawie innych procedur dochodzeniowych wyselekcjonują grupę podejrzanych, są w stanie z bardzo dużą pewnością sprawdzić, czy któraś z tych osób nie była tą, która paliła znaleziony niedopałek. A więc w skrócie. Jeżeli mamy do czego porównać znalezione DNA (a nawet jego kawałek), jesteśmy w stanie z bardzo, bardzo dużą dokładnością powiedzieć – tak, to ta osoba, która na miejscu zbrodni pozostawiła swoje ślady. Ale jeżeli mamy jedynie ślady, jesteśmy w dużym stopniu bezradni. Stąd, po analizie znalezionego niedopałka, najpierw przeszukuje się policyjne bazy danych, w których są informacje o przestępcach już wcześniej karanych. W wielu przypadkach przestępstwa popełniają przecież recydywiści. Jeżeli to nic nie pomoże, poszerza się krąg podejrzanych i sprawdza ich kod genetyczny, by zidentyfikować podejrzanego. Cały czas nie zapominając o tym, że fakt znalezienia na miejscu zbrodni śladu genetycznego nie musi przesądzać o tym, kto popełnił przestępstwo.

TAGI: